Canon PowerShot G11 miał premierę 19 sierpnia bieżącego roku, o czym pisaliśmy w osobnym artykule, publikując jednocześnie dostarczoną nam informację prasową. Jest on następcą modelu G10, który pojawił się we wrześniu zeszłego roku. Canon G10 był typowym przykładem marketingowej wojny na megapiksele, gdyż zastosowano w nim matrycę o niebagatelnej rozdzielczości 14.7 Mpix. W styczniu bieżącego roku na łamach naszego serwisu pojawił się test tego modelu, a aparat pod względem jakości zdjęć (zwłaszcza na wyższych czułościach) zebrał sporo słów krytyki, zarówno z naszej strony jak również od naszych Czytelników. Jak pokazały wyniki testu, zastosowanie matrycy o tak dużej rozdzielczości nie przełożyło się na lepsze odwzorowanie szczegółów na zdjęciach, a dodatkowo spowodowało wzrost szumu. Dodatkowym minusem tego aparatu była jego wysoka cena.

Można by się pokusić o stwierdzenie, że G10 padł ofiarą megapikselowej wojny. Pod testem G10 pojawiły się nawet dość mocne stwierdzenia, że ta zaawansowana seria kompaktów Canona skończyła się już na modelu G5. Naturalnie nasuwało się też pytanie, czym Canon uraczy nas w modelu G11, a czarne scenariusze o jeszcze większej liczbie pikseli były wówczas całkiem uzasadnione.

Pojawienie się na rynku Canona G11 okazało się być miłym zaskoczeniem. Wiele osób z pewnością patrzyło z niedowierzaniem, widząc w specyfikacji aparatu, pod pozycją „rozdzielczość matrycy” zaledwie 10 Mpix. Czyżby Canon poszedł po przysłowiowy rozum do głowy i zrezygnował z marketingowego wyścigu na zwiększanie liczby pikseli? Uświadamiając sobie wady modelu G10, tak znaczną redukcję rozdzielczości matrycy w nowym kompakcie serii G, można uznać za krok w dobrym kierunku.

Przeglądając specyfikację Canona G11 można zauważyć, że istotne zmiany w stosunku do G10 dotyczą głównie wspomnianej matrycy i wyświetlacza LCD, który w nowym modelu mimo zmniejszenia rozmiaru jest uchylny i obracany. Można również wspomnieć o pojawieniu się czułości ISO 3200, złącza HDMI czy nowych trybach „szybkiego fotografowania” i „słabego oświetlenia”. Pewne zmiany dotyczą również menu aparatu oraz trybu zdjęć seryjnych, przy czym w przypadku tego ostatniego – wbrew pozorom – nie są one korzystne. Pod innymi względami oba te modele są niemal identyczne.

Sprawdźmy zatem, jak nowa matryca Canona G11 zachowuje się pod względem rozdzielczości zdjęć, poziomu szumu czy zakresu tonalnego i co lepszego oferuje nam ten aparat w stosunku do swojego poprzednika. Serdecznie zapraszamy do lektury kolejnych rozdziałów.

Naszą procedurę testową można znaleźć w artykule „Jak testujemy cyfrowe aparaty kompaktowe”. Jeśli pojawią się dodatkowe wątpliwości z tym związane, zachęcamy do lektury artykułu „Często zadawane pytania”.

Aparat wypożyczył do testów sklep e-cyfrowe.pl, za co serdecznie dziękujemy.

Porównanie danych technicznych Canona G11 z modelem G10 oraz Nikonem P6000 dostępne jest tutaj.