Samyang 85 mm f/1.4 Aspherical IF - test obiektywu
9. Odblaski i transmisja
![]() |
![]() |
W latach 40-tych XX wieku, w obiektywach fotograficznych po raz pierwszy
zastosowano powłoki antyodbiciowe, których zadaniem było zniwelowanie
odbicia światła na granicy ośrodków powietrze-szkło, a przez to
podniesienie transmisji instrumentu optycznego, a także uniknięcie
niechcianych odblasków. Na początku używano powłok jednowarstwowych
opartych głównie o fluorek magnezu, które zmniejszały odbicie światła na
jednej granicy ośrodków z około 5% do niespełna 1.5%. Na początku lat
70-tych XX wieku, mniej więcej w tym samym czasie, kilka firm
niezależnie od siebie zaczęło stosować powłoki wielowarstwowe. To wtedy
zobaczyliśmy w akcji warstwy SMC Pentaxa, słynne powłoki T* Zeissa, SSC
Canona i SIC od Nikona. Przez wiele lat dobre powłoki to było coś co
odróżniało sprzęt wysokiej klasy od tanich zamienników. Nakładanie
wielowarstwowych powłok, innych na każdej granicy i współdziałających ze
sobą tak aby wynikowa krzywa transmisji była jak najbardziej płaska i
położona jak najwyżej, wymagało zaawansowanej technologii, na którą
mogli pozwolić sobie tylko najwięksi gracze. Najlepsze firmy
doprowadziły warstwy do takiej perfekcji, że w szerokim zakresie pasma
widzialnego, na jednej granicy potrafiły one odbijać tylko niespełna
0.2% światła, a transmisje całych instrumentów wprowadzały na poziom
około 95% lub nawet wyższy.
Czego w takim wypadku spodziewać się po tanim Samyangu? Jego 7 grup powoduje konieczność nałożenia powłok na 14 granic powietrze-szkło. Gdyby producent zdecydował się na nałożenie zwykłych powłok fluorkowych zoptymalizowanych dla środka zakresu widzialnego, moglibyśmy liczyć na maksymalną transmisję dla długości fali 550-600 nm i sięgającą 81-83%.
Jak wygląda rzeczywistość? Spójrzmy na poniższy wykres, który pokazuje transmisję Samyanga zmierzoną przy pomocy spektrofotometru.
![]() |
Przyznam się szczerze, że do teraz przecieram oczy ze zdumienia, bo krzywa wygląda naprawdę świetnie. Przede wszystkim obiektyw bardzo dobrze zachowuje się w paśmie niebieskim. Transmisja przekracza 90% już dla 420 nm, co zdarza się bardzo rzadko. Gdy przechodzimy do środka zakresu widzialnego, jest jeszcze lepiej. Dla okolic 500 nm transmisja sięga nawet 98%! Co to oznacza? Wniosek jest bardzo ważny, bo wartość ta mówi nam, iż na jednej granicy ośrodków tani, produkowany w Korei Samyang, traci niespełna 0.2% światła! Technologia kosmiczna zawitała pod strzechy. Coś, co było jeszcze niedawno dostępne tylko u najlepszych za duże pieniądze, dostajemy teraz w najtańszych obiektywach.
Chciałoby się znaleźć w tym jakąś łyżkę dziegciu, bo wszystko wygląda zbyt różowo. Ale cóż zrobić jak jej nie ma? Od okolic 550 nm transmisja spada, ale niezbyt szybko i dla 600 nm wciąż wynosi około 90%. Na krańcu zakresu widzialnego, w okolicach 700 nm, wciąż znajduje się na wysokim poziomie 82%. Wielkie brawa!
Choć na upartego, tą przysłowiową łyżką dziegciu mogą być właśnie odblaski. Widać, że transmisja to nie wszystko i trzeba jednak umieć coś zrobić ze światłem, które się odbija od granic i podróżuje po obiektywie powodując niechciane artefakty. Myślę, że z czasem i Samyang nauczy się jak konstruować obudowę obiektywu tak aby tych niechcianych artefaktów świetlnych było jak najmniej.