Sigma 17-50 mm f/2.8 EX DC OS HSM - test obiektywu
4. Rozdzielczość obrazu
Naszą analizę zacznijmy od zachowania w centrum kadru. Wyniki dla ogniskowych 17, 30 i 50 mm są przedstawione na poniższym rysunku.
Warto tutaj przypomnieć, że najlepsze „stałki” testowane na 50D docierają do poziomu około 52 lpmm, a za poziom przyzwoitości uznajemy okolice 34–35 lpmm. To, co pokazuje testowana Sigma powoduje, że ręce same składają się do oklasków. Ogniskowe 17 i 30 mm są praktycznie od siebie nierozróżnialne. Na maksymalnym otworze względnym mamy tam świetne – a może nawet wybitne, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że mamy do czynienia z obiektywem zmiennoogniskowym – wyniki na poziomie 49 lpmm. Od przysłony f/4.0 w górę Sigmę trudno odróżnić od bardzo dobrej „stałki”. Odrobinę gorsze zachowanie odnotowaliśmy dla ogniskowej 50 mm. Różnice nie są jednak duże i nawet tam zachowanie obiektywu jest wciąż świetne, bo na maksymalnym otworze względnym osiąga on wynik powyżej 46 lpmm, a na przysłonie f/5.6 dociera do 50 lpmm.
Zobaczmy teraz na to co dzieje się na brzegu kadru.
W tym przypadku takich zachwytów już nie będzie. Obiektyw wypada najlepiej na ogniskowej
50 mm i do niej zastrzeżeń nie ma żadnych. Nawet na maksymalnym otworze względnym obraz
jest ostry, a po domknięciu robi się bardzo ostry. Na krótszych ogniskowych problemów jest trochę więcej. Największym jest zachowanie na maksymalnym otworze względnym, gdzie MTF-y docierają do okolic 30 lpmm, a więc są poniżej poziomu przyzwoitości. Na szczęście w ważnym zakresie przysłon od f/4.0 do f/11 ów poziom przyzwoitości jest osiągany lub nawet wyraźnie przekraczany. Ogólnie rzecz biorąc, zachowanie testowanej Sigmy na brzegu kadru nie jest złe, choć dość mocno kontrastuje z wybitnymi osiągami w centrum kadru. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że drożsi konkurenci wcale nie wypadają tutaj lepiej. Przykładowo Canon 17–55 mm, na f/2.8, na żadnej ogniskowej nie osiągał poziomu przyzwoitości.