Sony E 18-55 mm f/3.5-5.6 OSS - test obiektywu
4. Rozdzielczość obrazu
Jak zawsze, dość dobrym odniesieniem są wyniki uzyskiwane dla f/16, których okolice uznajemy za poziom przyzwoitości. W tym przypadku poziom ów znajduje się w okolicach 35–36 lpmm.
Spójrzmy zatem na wykres przedstawiający osiągi testowanego obiektywu w centrum kadru.
W zakresie ogniskowych od 18 do 30 mm obiektyw sprawuje się bardzo dobrze i to niezależnie od użytej przysłony. Nawet w pełni otwarty na szerokim kącie, „kit” Sony osiąga niemal 50 lpmm co jest wartością zdecydowanie godną pochwały. Dodatkowa przymknięcie do f/5.6 pozwala osiągnąć jeszcze lepszy wynik rzędu 55 lpmm. Tutaj obiektyw nie ma się czego wstydzić
w stosunku do jedynej, jak na razie, „stałki” obecnej w systemie.
Sytuacja wygląda trochę gorzej przy maksymalnym otworze względnym dla ogniskowej 55 mm, w którym dopiero przymknięcie o 1 EV daje wyniki zbliżone dla reszty ogniskowych. Jednak przesadne by było karcenie za rozdzielczość na poziomie 39 lpmm – jest ona wciąż w pełni użyteczna. W centrum kadru „kit” Sony ma osiągi bardzo zbliżone do Olympusa M.Zuiko Digital 14–42 mm f/3.5–5.6 ED podpiętego do Olympusa E-P1.
Za zachowanie w centrum kadru „kit” Sony może zbierać więc tylko i wyłącznie pochwały.
Zobaczmy teraz wykres rozdzielczości na brzegu kadru.
W tym przypadku Sony E 18–55 mm f/3.5–5.6 już tak chwalić nie będziemy. Szczególnie rzuca się w oczy słaba rozdzielczość dla najkrótszej ogniskowej i maksymalnego otworu względnego, znacznie poniżej poziomu użyteczności. Co więcej, przymykanie przysłony choć pomocne,
nie spowoduje pełnej użyteczności uzyskiwanych obrazów. W najostrzejszym zakresie od
f/5.6 do f/11.0, obiektyw osiąga bowiem wyniki na poziomie od 31 do 33 lpmm.
Sytuacja dla dłuższych ogniskowych na szczęście jest lepsza, a najlepsze wyniki obiektyw osiąga dla środka zakresu ogniskowych. Zauważalnie poniżej oczekiwań sprawuje się maksymalna ogniskowa przy maksymalnym otwarciu przysłony. Osiągany tam poziom 26 lpmm nie zachwyca i dopiero przymknięcie obiektywu o 1 EV daje akceptowalny rezultat.
Na brzegu kadru wspomniany wcześniej „kit” Olympusa sprawował się znacznie lepiej.
Osiągi systemowego „kita” NEX-a nie są być może imponujące i rekordowe, ale nie ma też szczególnych powodów do wstydu. O ile do centrum kadru nie można mieć żadnych zastrzeżeń, kręcić nosem można wobec zachowania na brzegu. I to właśnie ono może być (poza oczywiście światłem) powodem do rozglądania się za zamiennikiem „kita”. Aczkolwiek na ten przyjdzie nam jeszcze prawdopodobnie poczekać.