Canon EF-S 18-135 mm f/3.5-5.6 IS - test obiektywu
4. Rozdzielczość obrazu
Zobaczmy teraz jak obiektyw poczyna sobie w centrum kadru. Pozwoli nam to ocenić poniższy wykres.
Jak na tanią i amatorską konstrukcję, obraz jak nam się wyłania jest bardzo pozytywny. Nawet na maksymalnym otworze względnym i to na wszystkich ogniskowych, obiektyw nie ma najmniejszych problemów z wyraźnym przekroczeniem poziomu przyzwoitości. Osiągane tam MTF-y mieszczą się w przedziale 38–42 lpmm, a więc pozwalają na uzyskiwanie w pełni ostrych ujęć.
Po przymknięciu przysłony o 1 EV tylko na krótszych ogniskowych zaczynamy zbliżać się do wartości w okolicach 50 lpmm. Dłuższe ogniskowe są zbyt ciemne, aby się to udało. Kombinacja wciąż jeszcze wyraźnych wad optycznych oraz wzrastającego wpływu dyfrakcji powoduje, że w zakresie 70–135 mm maksymalne MTF-y docierają do okolic 43 lpmm. Nie jest to może wynik rzucający na kolana, ale na pewno wstydu testowanemu obiektywowi nie przynosi.
Zwykle, w przypadku obiektywów o dużym zakresie ogniskowych, było tak, że jeśli wypadały one bardzo dobrze w centrum kadru, to płaciły za to słabszym zachowaniem na brzegu. Sprawdźmy więc jak sytuacja na brzegu kadru wygląda u testowanego Canona 18–135 mm IS.
Krótsze ogniskowe nie dają nam powodów do narzekań. Tam, nawet dla maksymalnego otworu względnego jesteśmy na granicy poziomu przyzwoitości, co w przypadku taniej, amatorskiej konstrukcji może nastrajać pozytywnie. Ceną za bardzo dobre zachowanie w centrum kadru jest jednak to, co widzimy na dłuższych ogniskowych. Tam, na maksymalnym otworze względnym obraz jest mało użyteczny i staje się taki dopiero po przymknięciu przysłony do f/8.0.
Na zakończenie tego rozdziału prezentujemy wycinki zdjęć naszej tablicy testowej pobrane z plików JPEG, zapisywanych równolegle z RAW-ami użytymi do powyższej analizy.