Plotki na temat niskobudżetowej lustrzanki Canona pojawiły się już w drugiej połowie 2011 roku, a jego premiera była wówczas przewidywana na październik. Owe doniesienia jednak się nie potwierdziły, a na EOS-a 6D przyszło nam poczekać jeszcze niemal rok. Oficjalnie ujrzał on światło dzienne we wrześniu zeszłego roku, dosłownie 4 dni po tym, jak swoją niskobudżetową lustrzankę o nazwie D600 zaprezentował Nikon. Jak wiadomo, oba te aparaty kierowane są do mniej wymagających użytkowników, przez co stopniem zaawansowania nie dorównują swoim braciom z wyższej półki, ale jednocześnie kuszą też niższą ceną.

Trzeba również zauważyć, że już lektura specyfikacji obu tych lustrzanek pokazuje różnice w oferowanych przez nie możliwościach i D600 plasuje się jednak nieco wyżej w tym porównaniu niż 6D. Naturalnym jest, że oba te aparaty są ze sobą porównywane zarówno na przysłowiowym papierze, jak i w praktyce. Możliwości lustrzanki Nikona mieliśmy już okazję dokładnie sprawdzić. Jego test pokazał, że jest to udany i mający sporo do zaoferowania aparat. W zasadzie poza problemem kurzu na matrycy, nie zanotował on poważnych wpadek i w wielu kategoriach wypadł na dobrym poziomie. Czas zatem, aby przyjrzeć się dokładnie temu, co w praktyce oferuje Canon 6D i przekonać się jak poradzi sobie w starciu z naszą procedurą testową. Jak wypadnie on na tle D600? Czy może jego matryca wypadnie lepiej w kategorii poziomu szumu i zakresu tonalnego? O tym będzie można się przekonać, zagłębiając się w lekturę kolejnych rozdziałów.

Aparat do testu wypożyczyła firma Canon Polska, za co serdecznie dziękujemy.

Opis naszej procedury testowej można znaleźć w artykule „Jak testujemy lustrzanki cyfrowe?”. Jeśli pojawią się dodatkowe wątpliwości z tym związane, zachęcamy do lektury artykułu „Często zadawane pytania”.

Porównanie specyfikacji EOS-a 6D z modelem 5D Mark III oraz Nikonem D600 i Sony A99 można obejrzeć tutaj.