Canon EF-S 18-55 mm f/3.5-5.6 IS II - test obiektywu
3. Budowa, jakość wykonania i stabilizacja
Porównanie rozmiarów nowego „kita” i jego zamienników o parametrach 18–135 mm oraz 18–200 mm prezentuje poniższe zdjęcie.
Obiektyw zaczyna się plastikowym bagnetem z charakterystyczną dla obiektywów EF-S wypukłością, która uniemożliwia montowanie ich do lustrzanek pełnoklatkowych. Idea tego bagnetu, w dzisiejszych czasach, jest dla mnie mało zrozumiała. Nie widzę powodów dlaczego Canon nie miałby się pozbyć tej niedogodności i pozwolić montować obiektywy niepełnoklatkowe do lustrzanek pełnoklatkowych, jak pozwalają na to choćby lustrzanki firmy Nikon.
Na bagnecie znajdziemy styki i napis informujący nas, że obiektyw został wyprodukowany na Tajwanie. Wewnątrz bagnetu znajduje się ruchoma tylna soczewka obiektywu, która ma średnicę niespełna 17 mm. Jest ona prawie na równi z bagnetem dla ogniskowej 18 mm, a najgłębiej chowa się w obudowę dla ogniskowej 55 mm.
Już na obiektywie znajdziemy napis „EFS 18–55mm IMAGE STABILIZER MACRO 0.25m/0.8ft”, a na lewo od niego przełączniki trybu pracy mechanizmu ustawiającego ostrość (AF/MF) oraz włącznik stabilizacji (STABILIZER ON/OFF). W przeciwieństwie do poprzednika znacznik mocowania nie jest już osobnym wklejonym kawałkiem plastiku, a tylko namalowanym biała farbą kwadratem. Ot, cięcie kosztów. Grosik do grosika…
Kolejna zmiana w porównaniu do poprzedniego modelu to brak srebrnego pierścienia, na którym znajdowały się znaczniki ogniskowych. Teraz są one naniesione bezpośrednio na obudowę i znajdują się tuż pod gumowanym karbowaniem szerokiego na 27 mm pierścienia do zmiany ogniskowej. Pierścień ten pracuje równo i z należytym oporem. Karbowanie kończy się srebrnym paskiem, nad którym znajduje się logo firmy Canon – to kolejna zmiana, bo u poprzednika znajdował się tam napis „IMAGE STABILIZER”.
Pierścień do manualnego ustawiania ostrości nadal pozostał wąską, mało wygodną i nie nadającą się do precyzyjnej pracy atrapą. Pełen przebieg skali odległości wymaga obrotu o kąt około 70 stopni – o żadnej dużej dokładności nastaw nie możemy tutaj więc mówić.
Przedni układ soczewek, otoczony owym pierścieniem i rotującym gwintem filtrów o średnicy 58 mm, wysuwa się wraz ze zmianą ogniskowej. Z tym, że obiektyw ma minimalne rozmiary dla ogniskowej w okolicach 26–28 mm, a rośnie zarówno przy skracaniu jak i wydłużaniu ogniskowej.
Wewnątrz Canona EF-S 18–55 mm IS II znajdziemy 11 soczewek ustawionych w 9 grupach. Jedna z nich (przedostatnia) jest elementem asferycznym. Pojedyncza soczewka nr 5 jest ruchoma i odpowiada za stabilizację obrazu. Pomiędzy soczewkami nr 7 i 8 znajdziemy jeszcze przysłonę o sześciu listkach, którą w zależności od ogniskowej możemy domknąć do f/22–36.
W standardowym wyposażeniu znajdziemy tylko dekielki.
Osłona obiektywu (EW-60C) i futerał (LP814) są dostępne jako akcesoria opcjonalne.
W tej kategorii Canon odstaje na przykład od Pentaksa, w przypadku którego dostajemy dodatkowo osłonę przeciwsłoneczną.
Stabilizacja
Trudno powiedzieć jaką skuteczność stabilizacji zakłada w swoim sprzęcie firma Canon. Raz bowiem pojawia się tam informacja o czterech działkach, która wskazuje na skuteczność na poziomie 4 EV. W innym miejscu jest za to powiedziane o możliwości 4-krotnego wydłużenia czasu ekspozycji, co sugeruje stabilizację na poziomie 2 EV. Żeby mieć jakiś punkt odniesienia warto więc tutaj napisać, że stabilizacja poprzednika testowanego obiektywu potrafiła działać ze skutecznością sięgającą 2.0–2.5 EV, co było wynikiem przyzwoitym.
W przypadku EF-S 18–55 mm f/3.5–5.6 IS II także przeprowadziliśmy test stabilizacji według naszych standardowych zasad. Ogniskową ustawiliśmy na 55 mm i wykonaliśmy dwie serie zdjęć (stabilizacja włączona i wyłączona) dla czasów z zakresu od 1/100 do 1/5 sekundy. Następnie dla każdego czasu oceniliśmy odsetek zdjęć poruszonych i zaprezentowaliśmy go na poniższym wykresie.
Tutaj wynik jest dość zaskakujący. Stabilizacja wcale nie jest lepsza niż u poprzednika. Zresztą wcale na to nie liczyliśmy, bo gdyby była lepsza zaczęłaby dorównywać niektórym obiektywom klasy L, a na to Canon by sobie pewnie nie pozwolił. Spodziewaliśmy się za to typowego dla tej kategorii obiektywów wyniku na poziomie 2 EV. Rzeczywisty wynik Canona 18–55 mm IS II okazał się jednak niższy i skuteczność stabilizacji testowanego przez nas egzemplarza oceniamy na poziomie 1.3 EV.