Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie, a także do prawidłowego działania i wygodniejszej obsługi. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Partnerzy mogą połączyć te informacje z innymi danymi otrzymanymi od Ciebie lub uzyskanymi podczas korzystania z ich usług i innych witryn.
Masz możliwość zmiany preferencji dotyczących ciasteczek w swojej przeglądarce internetowej. Jeśli więc nie wyrażasz zgody na zapisywanie przez nas plików cookies w twoim urządzeniu zmień ustawienia swojej przeglądarki, lub opuść naszą witrynę.
Jeżeli nie zmienisz tych ustawień i będziesz nadal korzystał z naszej witryny, będziemy przetwarzać Twoje dane zgodnie z naszą Polityką Prywatności. W dokumencie tym znajdziesz też więcej informacji na temat ustawień przeglądarki i sposobu przetwarzania twoich danych przez naszych partnerów społecznościowych, reklamowych i analitycznych.
Zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies możesz cofnąć w dowolnym momencie.
Po odnalezieniu stanowiska zjazdowego czekało nas w sumie 18 zjazdów. Teraz czekała nas właściwa praca – chłopaków nad rozpatentowaniem najtrudniejszych wyciągów, a mnie nad wykonaniem zdjęć. Oba zadania nie były łatwe, taktyka wyglądała tak, że koledzy opuszczali się z górnego stanowiska i próbowali ruchy z asekuracją górną, ja zjeżdżałem na niezależnej linie ze sprzętem fotograficznym i oglądałem sekwencję, próbując znaleźć interesujący kadr i moment podczas wspinania. Kiedy i ja, i prowadzący byliśmy gotowi, chłopaki zjeżdżali do stanowiska poniżej i prowadzili wyciąg z asekuracją dolną, a ja w wybranym miejscu robiłem zdjęcia. Zjeżdżałem z plecakiem na plecach i dopiero po ustabilizowaniu się w wybranym miejscu i pozycji, zwinięciu liny poniżej i podpięciu ławeczki „dupowspora” zdejmowałem plecak i wyciągałem sprzęt fotograficzny. Plecak podpinałem najczęściej do „małpy” – czyli przyrządu do podchodzenia na linie, do którego miałem tez przypiętą ławeczkę, na której siedziałem i która ratowała mnie przed odcięciem krążenia w nogach od wiszenia w uprzęży.
----- R E K L A M A -----
Mieszane uczucia budził uchwyt do podnoszenia plecaka, ponieważ po moich oględzinach wygląda na to, że jest wszyty tylko jednym szwem… przy sporej wadze plecaka ze sprzętem, wodą, jedzeniem i ciuchami miałem pewne obawy (być może bezpodstawne, nie znam dokładnej konstrukcji tego elementu, być może jest wszyty gdzieś w środku) nad przypinaniem go tylko za ten uchwyt, dlatego dla pewności repsznur przeplatałem dodatkowo przez szelkę nośną.
Dzięki podpięciu plecaka przed sobą miałem zapewnioną względną wygodę (jeśli w takich warunkach można w ogóle o tym mówić) i swobodę ruchów oraz dostęp do komory ze sprzętem foto. Wszystkie zamki w plecaku są wyposażone w duże, bardzo wygodne uchwyty, te w klapie do komory fotograficznej wykonane są z szerokiej tasiemki. Takie rozwiązanie sprawdza się doskonale, uchwyt jest pewny, komfortowy, zamkiem operuje się bez problemu nawet w rękawiczkach. Jak dla mnie dużym plusem jest wyposażenie komory foto w podwójne zabezpieczenie – klapę na plecach oraz dodatkową, cienką pokrywę unitu fotograficznego. Dość sztywna klapa z pianki musi zostać całkowicie otworzona, żeby dostać się do sprzętu, natomiast pokrywę futerału można zostawić częściowo zamkniętą, dzięki czemu w pozycji pionowej zabezpieczamy zawartość przed wypadnięciem – w moim przypadku to ogromna zaleta w użytkowaniu Powdera. Ale jest i problem – unit jest większy niż klapa plecaka, przez co dostęp do zamków klapy futerału jest dość niewygodny, w większości są zasłonięte pod krawędzią otworu, zwłaszcza w części górnej. Powoduje to duże utrudnienie w operowaniu zamkami pokrywy, bardzo ciężko dociągnąć zamki do pełnego zamknięcia. Jest to na tyle niewygodne, że pojawia się nie tylko w pozycji wiszącej, ale nawet gdy plecak leży – trzeba się nagrzebać palcami, żeby całkowicie zapiąć futerał. Efekt był taki, że pokrywę unitu pozostawiałem nieraz niedopiętą, a w pełni zapinałem klapę na plecach, tutaj zamki i dostęp jest absolutnie komfortowy. To – muszę przyznać – była najbardziej irytująca wada plecaka, potęgująca się w trudnych warunkach i niewygodnej pozycji. Być może, gdyby producent zdecydował się zaprojektować system unitów o różnych wielkościach (czego bardzo bym sobie życzył) wada ta zostałaby zminimalizowana. W czasie fotografowania nieraz nie miałem czasu chować obiektywu do futerału, dlatego szkło o mniejszych rozmiarach (18–35 mm) wrzucałem do kieszeni w klapie górnej plecaka, aby mieć go pod ręką.
W takich warunkach nieuniknione było ciąganie plecaka po skale, obijanie i uderzenia, jednakże konstrukcja futerału oraz grube piankowe plecy bardzo dobrze zabezpieczają cenną zawartość fotograficzną. Podczas noclegu na półce skalnej nieraz opierałem się o plecak, a nawet podłożyłem go pod plecy i głowę do snu, przez cały wyjazd do Maroka sprzęt w żaden sposób nie ucierpiał.
Wygląda na to, że korzystasz z oprogramowania blokującego wyświetlanie reklam.
Optyczne.pl jest serwisem utrzymującym się dzięki wyświetlaniu reklam. Przychody z reklam pozwalają nam na pokrycie kosztów związanych z utrzymaniem serwerów, opłaceniem osób pracujących w redakcji, a także na zakup sprzętu komputerowego i wyposażenie studio, w którym prowadzimy testy.
Będziemy wdzięczni, jeśli dodasz stronę Optyczne.pl do wyjątków w filtrze blokującym reklamy.