Sigma A 35 mm f/1.4 DG HSM - test obiektywu
3. Budowa i jakość wykonania
Porównanie rozmiarów Sigmy A 35 mm f/1.4 DG HSM do niepełnoklatkowej Sigmy 1.4/30 oraz Nikkora 24–70 mm f/2.8 prezentuje poniższe zdjęcie.
Testowany obiektyw zaczyna się metalowym bagnetem, który otacza styki i tylną soczewkę obiektywu o średnicy 32 mm. Soczewka ta jest ruchoma i znajduje się na równi z bagnetem dla ostrości ustawionej na nieskończoność oraz chowa się około 1 cm w obudowę przy przejściu do minimalnej odległości ogniskowania. Wewnątrz bagnetu widać wtedy niewielką szparę, przez którą można obejrzeć elementy elektroniki obiektywu. To oznacza, że o szczelności możemy zapomnieć, a różnego rodzaju zanieczyszczenia mogą dostawać się do wnętrza konstrukcji. Dla odmiany przednia soczewka jest nieruchoma, co oznacza, że podczas ustawiania ostrości zmienia się układ optyczny, a przez to także ogniskowa.
Właściwy korpus obiektywu zaczyna się gładkim, czarnym i metalowym pierścieniem, na który naniesiono białą kropkę ułatwiającą mocowanie obiektywu do korpusu. Idąc dalej, natrafimy na nazwę i parametry obiektywu, nad którymi znajduje się skala odległości umieszczona za szybką i wyrażona w stopach oraz w metrach. Pod nią mamy skalę głębi ostrości ale oznaczoną tylko dla wartości przysłony f/16, przez co mało użyteczną. Po lewej stronie skali znajdziemy symbol „A” oznaczający zaklasyfikowanie obiektywu do grupy „Art”, napis „MADE IN JAPAN” oraz przełącznik trybu pracy mechanizmu ustawiającego ostrość (AF/MF).
Kolejny element to spory, bo mający aż 3.5 cm szerokości, pierścień do manualnego ustawiania ostrości. Jego większą część zajmuje wygodne, gumowane karbowanie. Pierścień pracuje płynnie i z należytym oporem. Szkoda tylko, że przebieg całej skali wymaga obrotu nim o kąt tylko 90 stopni. Przy dużej jasności obiektywu, troszkę dłuższe przełożenie, pozwalające na bardziej precyzyjne nastawy, byłoby mile widziane. Dla porównania, w przypadku Nikkora 1.4/35 wartość pełnego przebiegu skali sięgała 120 stopni.
Zaraz za pierścieniem do manualnego ustawiania ostrości znajdziemy bagnet do mocowania osłony przeciwsłonecznej. Otacza on nierotujący gwint filtrów o średnicy 67 mm, a on z kolei otacza przednią soczewkę, która ma średnicę 48 mm.
Schemat konstrukcji optycznej wygląda naprawdę imponująco, o czym możemy przekonać się na poniższym rysunku.
Sigma jest najbardziej skomplikowanym optycznie obiektywem 1.4/35 na rynku i składa się z 13 soczewek ustawionych w 11 grupach. Imponuje też duża liczba specjalnych elementów. Mamy bowiem do czynienia z dwoma soczewkami asferycznymi, aż czterema soczewkami z niskodyspersyjnego szkła SLD i z jedną soczewką FLD wykonaną ze szkła, które swoimi własnościami przypomina fluoryt. Wewnątrz znajdziemy jeszcze kołową przysłonę o dziewięciu listkach, którą możemy maksymalnie przymknąć do wartości f/16.
Kupujący dostaje w zestawie oba dekielki, sztywne etui oraz tulipanową osłonę przeciwsłoneczną.
Wraz ze zmianą nazewnictwa i obudowy obiektywów Sigma, zmieniły się także dekielki – zarówno przedni, jak i tylny. Co więcej, jak widać z poniższego zdjęcia, zmieniły się też opakowania, które nie są już czarne lecz prawie całe białe. Niestety naklejka widoczna na opakowaniu pokazuje, że nie wszystkie zmiany poszły we właściwym kierunku. Wydawałoby się, ze Sigma 1.4/35 to najwyższej klasy obiektyw, który według starego nazewnictwa zostałby zaliczony do klasy EX. Takie przecież są modele 1.4/50 (wyraźnie tańszy od 35 mm) i 1.4/85 (niewiele droższy). Na nie Sigma daje nam 3 lata gwarancji z możliwością przedłużenia o dodatkowe dwa. Co bardzo dziwne, na nową Sigmę 1.4/35 dostajemy standardowo dwa lata gwarancji z możliwością przedłużenia o dodatkowy rok. Warunki takie dostajemy kupując najtańsze obiektywy Sigmy. Wizerunkowo chyba nie jest to dobry ruch, bo sugeruje, że mamy do czynienia z czymś gorszym i mniej trwałym niż w przypadku obiektywów EX 1.4/50 i EX 1.4/85. Przynajmniej ja tak to odbieram…