Canon EOS 1D X Mark III - test trybu filmowego
2. Budowa i ergonomia
Budowa i interfejs
Canon EOS 1D X Mark III generalnie jest zbudowany jak czołg i naprawdę trudno mieć do jego solidności jakiekolwiek zastrzeżenia, może poza tym jednym, że standardowo wiąże się ona ze wzrostem masy. Do tego masa ta ma dość wysoko umieszczony środek ciężkości, co nieco utrudnia zainstalowanie aparatu na gimbalu. Co nie znaczy, że jest to niemożliwe. Korpus oczywiście jest uszczelniony i odporny na warunki atmosferyczne.
Duży rozmiar aparatu idzie w parze z liczbą różnego rodzaju pokręteł, przycisków i manipulatorów. W połączeniu z dotykowym ekranem daje to wręcz pewne poczucie nadmiarowości – niemal każdą nastawę w aparacie można zmienić przynajmniej na dwa różne sposoby, a jakby tego było mało, istnieją też spore możliwości konfiguracji i personalizacji interfejsu aparatu. W porównaniu z tym co na zewnątrz, menu filmowe wygląda ascetycznie. Nie jest to jednak zarzut – mimo niewielkiej liczby pozycji, wszystkie potrzebne nastawy są łatwo dostępne. Jedynym wyjątkiem jest tu kodek – ten zmienia się z 8-bitowego h.264 na 10-bitowe h.265, gdy włączymy profil obrazu C-Log. Nie da się go zmienić niezależnie. Co prawda powiązanie jednego z drugim w ten sposób jest logiczne i ma uzasadnienie, nadal jednak może to być zaskoczeniem dla kogoś, kto o tym fakcie nie wie.
Jeśli chodzi o oferowane przez aparat wejścia i wyjścia sygnałowe interesujące filmowców, do dyspozycji mamy:
- wejście mikrofonowe (mini jack 3.5 mm),
- wyjście słuchawkowe (mini jack 3.5 mm),
- wyjście HDMI typu C.
Bateria
Kolejną zaletą faktu, że mamy do czynienia z dużą reporterską lustrzanką, jest rozmiar baterii. Według deklaracji producenta, na jednym ładowaniu nagramy około 2 godzin materiału w RAW-ach i dwukrotnie więcej, jeśli zmniejszymy rozdzielczość do Full HD. W praktyce nie dysponowaliśmy ilością pamięci pozwalającą na nagranie dwóch godzin surowych plików (to ponad 800 GB danych), ale obserwacje z nagrań testowych w różnych trybach mniej więcej potwierdzają oficjalne dane.
Nośniki pamięci
Canon EOS 1D X Mark III posiada dwa gniazda dla kart pamięci CFexpress. Mają one dwie fundamentalne zalety – są bardzo szybkie i mało awaryjne. Wadą są ich ogromne ceny. Nie ma też dla nich żadnej alternatywy – mimo obecności złącza USB-C na korpusie aparatu, nie przewidziano możliwości wykorzystania go do podłączenia zewnętrznego dysku SSD, jak ma to miejsce choćby w Sigmie fp czy nowych kamerach Blackmagic Pocket.
Wizjer i ekran
Wizjer testowanego aparatu jest wizjerem optycznym, w związku z czym po podniesieniu lustra i uruchomieniu trybu filmowego, staje się on całkowicie bezużyteczny. Jego jedyne zastosowanie to możliwość wstępnego wykadrowania przed włączeniem aparatu, ale przy tak dużej baterii trudno uznać to za poważną zaletę.
Ekran ma przekątną 3.2" i rozdzielczość 2.1 miliona punktów (ok. 1024×682 pix). Jest ona na tyle wysoka, że można ze sporą precyzją ustawiać ostrość manualnie, nawet bez wspomagania się funkcjami takimi jak powiększenie kadru czy focus peaking. Nieco gorzej wygląda sprawa z oceną ekspozycji. Co prawda jasności ekranu trudno cokolwiek zarzucić, ale producent z jakiegoś powodu postanowił nie oferować w tak wysoko pozycjonowanym modelu funkcji takich jak zebra, waveform czy false color. Zostaje nam zatem fotograficzny „pomiar światła”, który nie oferuje potrzebnej filmowcom precyzji. Ekran jest dotykowy i jego działaniu trudno cokolwiek zarzucić. W zasadzie jego jedyną wadą jest fakt, że jest to ekran całkowicie nieruchomy. Nie do końca rozumiem takie podejście producenta – myślę że możliwość kadrowania znad głowy lub z ziemi bez konieczności powierzania kompozycji kadru przypadkowi doceniliby także fotoreporterzy, będący główną grupą docelową tego modelu.
Bardziej szczegółowe omówienie aspektów związanych z budową i ergonomią testowanego aparatu zostało przedstawione w fotograficznym teście EOS-a 1D X Mark III.