Olympus OM-D E-M10 Mark II - test aparatu
4. Rozdzielczość
Podobnie jak w innych bezlusterkowcach Olympusa, w E-M10 Mark II odnajdziemy funkcję Anti-shock, która przypomina wstępne podnoszenie lustra stosowane w lustrzankach. Lustra w E-M10 Mark II oczywiście nie ma, ale funkcja ta działa w taki sposób, że przed właściwą ekspozycją opuszczana jest mechaniczna migawka i dopiero po ustalonym czasie wykonywana jest właściwa ekspozycja. Umożliwia to wyeliminowanie drgań mechanicznych wewnętrznych elementów układu.
Równie ciekawą i użyteczną funkcją jest elektroniczna migawka. Nie wprowadza ona oczywiście żadnych drgań, a ponadto pozwala na fotografowanie z bardzo krótkimi czasami ekspozycji (do 1/16000 sekundy). Ponadto migawka elektroniczna umożliwia w zasadzie bezgłośną pracę aparatu. Należy jednak pamiętać, że ten rodzaj migawki ma swoje wady. Na wykonanych z jej wykorzystaniem zdjęciach przemieszczających się szybko obiektów, bez trudu zaobserwujemy zniekształcenia obrazu.
Rozdzielczość układu jako całości
Korzystając z obiektywu Olympus M.Zuiko Digital 14–42 mm f/3.5–5.6 ED EZ ustawionego na ogniskową 25 mm, wyznaczyliśmy rozdzielczość układu aparat+obiektyw (w rozumieniu wartości funkcji MTF50). Pomiary wykonaliśmy za pomocą programu Imatest na zdjęciach tablicy testowej, zapisanych w formacie JPEG, z minimalnym wyostrzaniem, które w przypadku E-M10 odpowiada ustawieniu −2. Wyniki prezentujemy na poniższym wykresie, a wartości wyrażone są w liniach na wysokość obrazu.
Do powyższych wyników nie można mieć w zasadzie zastrzeżeń. Choć mamy do czynienia z matrycą o tej samej efektywnej liczbie pikseli i takim samym obiektywie, można zauważyć pewną poprawę w stosunku do poprzednika. Oczywiście pomiary są dokonywane na JPEG-ach zatem należy wziąć pod uwagę jeszcze wyostrzanie. A jak wiadomo, w bezlusterkowcach Olympusa nawet przy najniższym ustawieniu, wyostrzanie jest całkiem wyraźne. Jak pod tym względem wygląda sytuacja w nowym E-M10, można ocenić na podstawie poniższych wykresów.
Na górnych wykresach dla obu składowych, w przebiegach profili widać charakterystyczne lokalne maksima, co jednoznacznie wskazuje na zastosowanie wyraźnego wyostrzania. Ponadto funkcje MTF pokazane na dolnych wykresach mają w górnej części charakterystyczne wybrzuszenia (dla składowej poziomej wykres wykracza nawet dość wyraźnie poza wartość 1). Dokonując porównania z analogicznymi wykresami z testu poprzednika można wysnuć przypuszczenie, że przy najniższym ustawieniu wyostrzanie w nowym modelu jest nieco mocniejsze.
Rozdzielczość matrycy
Rozdzielczość matrycy wyznaczamy w oparciu o funkcję MTF50, a pomiarów dokonujemy standardowo na niewyostrzonych plikach RAW, które uprzednio konwertujemy do formatu TIFF przy pomocy programu dcraw. Aby uciec od aberracji optycznych, mierzymy wartości MTF50 tylko dla zakresu przysłon f/4.0–f/16, w którym głównym czynnikiem ograniczającym osiągi obiektywu jest dyfrakcja. Warto również przypomnieć, że na każdej przysłonie wykonujemy od kilkunastu do kilkudziesięciu zdjęć (zarówno z autofokusem, jak i z ręcznym ustawianiem ostrości), po czym wybieramy najlepsze. Test zdolności rozdzielczej matrycy E-M10 Mark II przeprowadziliśmy z wykorzystaniem dwóch obiektywów: M.Zuiko Digital 45 mm f/1.8 oraz Sigma A 60 mm f/2.8 DN. Najwyższe uzyskane przez nas wyniki prezentujemy na poniższym wykresie.
Widać wyraźnie, że nowy model notuje zauważalnie wyższe wartości niż poprzednik. Poprawa wynika głównie z faktu zastosowania w niniejszym teście obiektywu Sigmy, którego podczas testowania pierwszej wersji E-M10 nie mieliśmy na wyposażeniu redakcji. Warto jednak zauważyć, że uwzględniając jedynie wyniki z obiektywu M.Zuiko Digital 45 mm f/1.8, daje się zauważyć minimalną poprawę. Przewaga E-M10 Mark II nad konkurentem ze stajni Panasonika wynika najprawdopodobniej z różnicy w konstrukcji filtra AA. W przypadku matrycy G7, która charakteryzuje się porównywalną gęstością pikseli, filtr antyaliasingowy (choć osłabiony) jest zastosowany. W testowanym Olympusie natomiast, tak jak u poprzednika, go nie znajdziemy. Jak wiadomo filtra AA nie ma również w Fujifilm X-T10, jednak w jego przypadku ze względu na większą matrycę mamy do czynienia z mniejszą gęstością upakowania pikseli niż w E-M10 Mark II. Przewaga Olympusa zatem nie powinna dziwić.
Powróćmy jednak do kwestii filtra AA w testowanym aparacie, a w zasadzie do jego braku. Fakt ten odbija się na szczegółowych wynikach pomiarów, jakie otrzymujemy z programu Imatest.
Po pierwsze warto zauważyć, że profile jasności (górne wykresy) są pozbawione lokalnych maksimów. Ponadto funkcje MTF dla poszczególnych składowych utrzymują swoje wartości poniżej 1. Można zatem wysnuć wniosek, że surowe pliki nie podlegają procesowi wyostrzania. Potwierdzeniem braku filtra AA są wysokie na ponad 25% odpowiedzi funkcji MTF w częstości Nyquista, które obserwujemy dla obu składowych.
Brak filtra AA to ryzyko powstania na zdjęciach efektu mory w specyficznych sytuacjach. Ten w przypadku E-M10 Mark II może wystąpić, bowiem zauważyliśmy go na zdjęciach tablicy testowej. Odpowiedni wycinek zdjęcia testowego w skali 1:1 prezentujemy poniżej.