Canon EOS M10 - test aparatu
9. Podsumowanie
Budowa, jakość wykonania i funkcjonalność
Pod względem rozmiarów, wagi i kształtu korpusu, nowemu przedstawicielowi rodziny EOS M bliżej do pierwszego modelu niż do EOS-a M3. Jak na sprzęt typowo amatorski M10 sprawia wrażenie całkiem solidnego. Producent jednak nie chwali się użyciem żadnych szczególnych materiałów i najprawdopodobniej mamy w jego przypadku do czynienia z korpusem z tworzywa sztucznego. W dziedzinie elementów sterujących, ze względu na niewielkie rozmiary oraz amatorski charakter, testowany EOS prezentuje raczej umiarkowany poziom. W szczególności liczba przycisków i pokręteł, jakie znajdziemy na jego obudowie, jest niewielka.
Główne menu w M10 ma typową dla najnowszych EOS-ów strukturę i kolorystkę. Podział na zakładki jest wygodny i pozwala na szybkie przeglądanie. Niestety w tym typowo amatorskim aparacie nie znajdziemy zakładki Moje Menu. Wygodne w obsłudze jest również podręczne menu, i chociaż zawiera kilka istotnych ustawień, zdecydowanie zabrakło w nim parametru czułości.
Wyświetlacz zastosowany w M10 daje wyraźny obraz, do jakości którego nie mamy dużych zastrzeżeń. Przy pracy w ostrym słońcu jednak, na ekranie mogą pojawiać się obicia otoczenia, które czasem niestety przeszkadzają. W takich warunkach warto maksymalnie rozjaśnić wyświetlacz. Z pewnością warto pochwalić możliwość jego odchylania w górę aż do 180 stopni. Szkoda jednak, że nie zdecydowano się na rozwiązanie pozwalające odchylać go również w dół. Wyświetlacz wyposażono w możliwość dotykowej obsługi i w praktyce funkcja ta okazuje się być naprawdę wygodna.
Jak na aparat amatorski, oferowany przez M10 tryb wideo prezentuje się nieźle. Co prawda, wybór trybów filmowania nie jest szczególnie imponujący, aczkolwiek warto pochwalić możliwość ręcznej kontroli parametrów ekspozycji. Warto jednak zauważyć, że konkurencja nawet w amatorskich modelach oferuje bardziej rozbudowane tryby wideo.
Użytkowanie i ergonomia
Canon M10 podobnie jak pierwszy model nie ma żadnej rękojeści. W odróżnieniu od EOS-a M jednak, przednia ścianka w nowym modelu ma gładką powierzchnię, która przynajmniej w białej wersji aparatu jest dość śliska (czarnej wersji niestety nie mieliśmy w rękach). Do wygody użytkowania M10 można mieć zatem pewne zastrzeżenia. Co prawda nie zauważyliśmy szczególnej tendencji do wyślizgiwania się aparatu, ale nie do końca pewnie leży on w dłoni. Na plus można natomiast zaliczyć odpowiednio wyprofilowane i pokryte gumowym materiałem miejsce, gdzie kładziemy kciuk. Warto jednak dodać, że stabilność uchwytu powinna być lepsza po zastosowaniu opcjonalnego niewielkiego gripu GR-E3 lub futerałów EH28-CJ i EH28-FJ.
Ergonomia elementów sterujących nie zachwyca. Ze względu na ich małą liczbę obsługa aparatu nie jest szczególnie szybka. Przy fotografowaniu w trybach Av, Tv, czy M, brakuje na przykład drugiego pokrętła sterującego. W pewnym zakresie sytuację ratuje interfejs dotykowy, dzięki któremu można przyspieszyć obsługę aparatu.
W ogólności szybkość działania aparatu jest na dobrym poziomie. W zasadzie wszystkie typowe operacje dokonywane podczas obsługi odbywają się płynnie. Warto zaznaczyć, że w stosunku do modelu M i M3 zanotowaliśmy poprawę w szybkości uruchamiania się aparatu. Po włączeniu obraz na wyświetlaczu pojawia się po około 1 sekundzie, a wykonanie zdjęcia bezpośrednio po uruchomieniu zajmuje około 2 sekundy (łącznie z ustawianiem ostrości). Tryb zdjęć seryjnych w M10 charakteryzuje się raczej umiarkowaną użytecznością. Jak na aparat typowo amatorski, jego osiągi przy fotografowaniu w JPEG-ach są zadowalające. W RAW-ach jednak prezentuje się raczej słabo.
Wbudowana lampa błyskowa zastosowana w M10 charakteryzuje się niewielką mocą, ale do naświetlenia bliskich planów powinna wystarczyć. Na plus możemy z pewnością zaliczyć wbudowany moduł Wi-Fi, dzięki któremu można między innymi połączyć aparat ze smartfonem lub tabletem. Poza przeglądaniem i przesyłaniem zdjęć do urządzenia mobilnego, możemy także zdalnie wyzwalać migawkę aparatu (połączoną z kontrolą podstawowych parametrów fotografowania). Automatyczne czyszczenie matrycy w M10 zdaje się działać skutecznie, bowiem podczas testu nie zauważyliśmy gromadzącego się kurzu. Nie mamy także większych zastrzeżeń do działania systemu pomiaru światła, który w trakcie testów nie sprawiał problemów.
Skuteczność działania systemu AF oceniamy pozytywnie. Przy lampach dających światło o temperaturze 5500K ponad połowa strzałów to trafienia w punkt i tylko w pojedynczych przypadkach notujemy odchyłki większe niż 9%. Nieco gorzej sytuacja wygląda dla światła żarowego. Do 1/4 spadła liczba trafień w punkt, ale z drugiej strony wszystkie wyniki znalazły się w pierwszych trzech przedziałach.
Rozdzielczość
Do rezultatów EOS-a M10 w tej kategorii nie można mieć zastrzeżeń. Mimo matrycy o takiej samej liczbie pikseli jego maksymalne wyniki są nawet nieznacznie wyższe niż te zanotowane przez EOS-a M. Podobnie jak w przypadku poprzednio testowanych bezlusterkowców Canona odnotowaliśmy wyraźną różnicę w wartościach MTF50 dla poszczególnych składowych. Także odpowiedź w częstości Nyquista dla składowej poziomej jest bardo wysoka i w M10 sięga aż 33%. To wskazuje na użycie osłabionego (lub zniesionego zupełnie) w jednym kierunku filtru AA. Ubocznym efektem tego ostatniego jest możliwość pojawienia się na zdjęciach efektu mory.
Balans bieli
W większości przypadków automatyka balansu bieli radzi sobie dobrze z prawidłowym oddaniem kolorów, dając nawet niższe błędy koloru niż ustawienia dedykowane. Jedynie dla światła żarowego obserwujemy tradycyjnie wysoki błąd i typowo ciepłe zabarwienie obrazu. Dla zniwelowania tego efektu warto zastosować balans bieli dedykowany żarówkom. Również w kategorii nasycenia koloru nie obserwujemy nic niepokojącego. Odchyłki od 100% w większości przypadków nie są duże.
Jakość obrazu w JPEG
W przypadku niższych czułości, jakość obrazu na zdjęciach w formacie JPEG można ocenić całkiem pozytywnie. Obraz co prawda charakteryzuje się zauważalną miękkością, szczególnie jeśli porównamy M10 z A5100, ale należy zaznaczyć, że minimalne ustawienie wyostrzania w M10 oznacza praktycznie jego brak. Biorąc pod uwagę poziom szumów na wysokich czułościach, w porównaniu do Sony A5100 czy Nikona 1 J5, testowany EOS wypada nieco gorzej. We wspomnianych aparatach konkurencji mamy jednak do czynienia z dość wyraźnym odszumianiem JPEG-ów. W M10 proces ten również zachodzi (nawet przy teoretycznym jego wyłączeniu), ale z nieznaczną intensywnością.
Sam proces odszumiania JPEG-ów można kontrolować w 3-stopniowej skali, a dodatkowo mamy opcję wieloklatkowej redukcji szumu. Trzeba przyznać, że zarówno w jednym jak i w drugim przypadku odszumianie daje zadowalające efekty i nie powoduje dużej degradacji szczegółów obrazu.
Wyostrzenie JPEG-ów możemy kontrolować w 8-stopniowej skali. Optymalny efekt otrzymujemy ustawiając ten parametr w okolicach środka skali. Warto także dodać, że w M10 znajdziemy kilka filtrów efektowych, pozwalających na zmianę wyglądu wykonywanych zdjęć. Wśród trybów fotografowania znajduje się także funkcja zdjęć HDR, choć jej użyteczność ze względu na duży stopień zautomatyzowania jest wyraźnie ograniczona.
Jakość obrazu i szumy w RAW
Jakość obrazu w RAW-ach prezentuje się dobrze do ISO 1600. Przy tej czułości co prawda szum jest już zauważalny, ale utrzymuje się na niskim poziomie. Dalszy wzrost czułości powoduje dość szybkie pogarszanie się jakości i na ISO 12800 obraz wygląda już raczej słabo. W porównaniu do A5100 i J5 na czułościach w zakresie ISO 3200–12800 można zauważyć pewną przewagę M10 jeżeli chodzi o poziom generowanego szumu. Należy jednak zaznaczyć, że w pomiarach widać minimalne załamanie w okolicach ISO 1600–3200, które może sugerować odszumianie (aczkolwiek nieznaczne) surowych plików.
W przypadku M10 nie mogliśmy wykonać typowego testu prądu ciemnego, ze względu na brak trybu Bulb. Na podstawie 30-sekundowych darków możemy stwierdzić, że M10 zachowuje się w tej kategorii dość typowo jak na EOS-a. Do histogramów nie mamy większych zastrzeżeń, a statystyka sygnału wygląda prawidłowo. Można natomiast nieco ponarzekać na wygląd darków na najwyższych czułościach. Widać bowiem na nich pewne niejednorodności o pionowej strukturze, a także typowy banding w postaci wąskich poziomych pasów.
Zakres i dynamika tonalna
W M10 dla ISO 100 liczba tonów sięga niemal 330, a to daje 8.4-bitowy zapis danych. Wynik ten można uznać za całkiem niezły, ale warto zauważyć, że Sony A5100 poradził sobie w tej kategorii minimalnie lepiej, notując 8.6 bita. EOS M10 wygrywa jednak w pojedynku z Nikonem 1 J5, który dla najniższej natywnej czułości (ISO 160) zanotował jedynie 7.8 bita.
Dynamika tonalna w EOS-ie M10 nie zachwyca. Zważywszy na to, że mamy do czynienia z 14-bitowym zapisem RAW-ów, jego wyniki dla wszystkich czterech kategorii jakości obrazu można uznać jedynie za przeciętne. Dla SNR=10 jego najlepszy wynik to 8 EV, podczas gdy A5100 z 12-bitowymi RAW-ami osiąga 8.3 EV. Również maksymalny wynik 11.6 EV dla kryterium SNR=1 w M10 nie imponuje.
Ocena końcowa
Już przy naszym pierwszym spotkaniu z EOS-em M10, które miało miejsce pod koniec listopada zeszłego roku, nasze odczucia z nim związane były mieszane, a ocena niejednoznaczna. Musimy przyznać, że test niewiele zmienił w tej kwestii. Mamy co prawda do dyspozycji więcej informacji, ale nie wnoszą one niczego przełomowego. Można powiedzieć, że aparat broni się jakością obrazu, szczególnie jeśli rozpatrujemy go w kategoriach typowo amatorskiego sprzętu. Rozdzielczość generowanego obrazu jest na całkiem wysoka, a poziom szumu w szerokim zakresie czułości utrzymuje się na rozsądnym poziomie. Zastrzeżenia można mieć jedynie do wyników w kategorii zakresu i dynamiki tonalnej. Jeżeli chodzi o pozostałe aspekty, wyniki testu nie ułatwiają jednak dokonania jednoznacznej oceny M10. Z jednej strony aparat niczym nas nie zachwycił, ale z drugiej nie zaliczył żadnej poważnej wpadki.
Powraca zatem pytanie do kogo kierowany jest EOS M10? Jednoznacznej odpowiedzi nadal jednak brak. Mimo obecności trybów PASM oraz możliwość zapisu w formacie RAW, ciężko nam polecić go początkującemu amatorowi fotografii. Skromne portfolio obiektywów EF-M sprawia, że system ten jest mało atrakcyjny. Osoba na poważnie zainteresowana fotografią powinna jednak zwrócić swoją uwagę na system, który w przyszłości pozwoli jej rozbudować swój sprzęt o kolejne ciekawe obiektywy. Takich niestety w systemie EOS M jak na razie brakuje. Sam aparat natomiast, ze względu na pewne ograniczenia w ergonomii, nie jest przyjazny bardziej wymagającemu użytkownikowi.
EOS M10 mógłby przypaść do gustu osobie poszukującej niewielkiego aparatu do okazjonalnego fotografowania. Do uwieczniania rodzinnych spotkań, spacerów, wycieczek, czy wakacyjnych wyjazdów powinien w zasadzie wystarczyć. Ale na tym polu musi konkurować nie tylko z prostymi bezlusterkowcami konkurencji, lecz także z aparatami kompaktowymi. I do tego typu zastosowań M10 nie wydaje się być optymalnym rozwiązaniem. Jeśli taki przeciętny „pstrykacz” zrobi przed zakupem nawet pobieżne rozeznanie, jaki sprzęt wybrać, można przypuszczać, że M10 nie znajdzie się w czołówce listy jego wyborów.
Oczywiście poza samymi możliwościami oferowanymi przez aparat warto się również przyjrzeć jego cenie. Canon EOS M10 w zestawie z EF-M 15–45 mm f/3.5–6.3 IS STM kosztuje 1750 zł. Rzućmy okiem na ceny wybranych modeli innych marek (na podstawie serwisu Ceneo z dnia 28.01.2016):
- Nikon 1 J5 + 10–30 mm VR PD-Zoom – 1790 zł,
- Fujifilm X-A2 + 16 50 mm – 1800 zł,
- Fujifilm X-M1 + 16 50 mm – 1800 zł,
- Panasonic GF7 + 12–32 mm – 1820 zł,
- Olympus E-PL7 + 14–42 mm II R – 2000 zł,
- Sony A5100 + 16–50 mm – 2300 zł,
- Samsung NX500 + 16–50 mm – 2600 zł,
Na koniec przedstawiamy najważniejsze zalety i wady aparatu Canon EOS M10.
Zalety:
- dobra jakość obrazu do czułości ISO 1600–3200,
- całkiem wysoka rozdzielczość obrazu,
- dobrej jakości obraz na wyświetlaczu LCD,
- możliwość odchylania wyświetlacza do 180 stopni w górę,
- funkcjonalny tryb Live View,
- dotykowy interfejs,
- dobrze działający pomiar światła,
- skuteczny balans bieli w większości przypadków,
- czytelne i funkcjonalne menu,
- dość dobry tryb seryjny dla JPEG-ów,
- dobra celność AF w świetle 5500K,
- filtry twórcze,
- funkcja focus peaking,
- dobrej jakości filmy Full HD,
- możliwość ręcznej kontroli parametrów ekspozycji podczas nagrywania filmów,
- dźwięk stereo w trybie filmowania,
- małe rozmiary,
- jakość wykonania na dobrym poziomie,
- skuteczny system czyszczenia matrycy,
- zdjęcia HDR, aczkolwiek o małej funkcjonalności,
- obsługa kart SDXC,
- gniazdo HDMI,
- wbudowana lampa błyskowa,
- wbudowany moduł Wi-Fi.
Wady:
- zakres i dynamika tonalna na przeciętnym poziomie,
- niewykluczone odszumianie RAW-ów na wyższych czułościach,
- słaby tryb seryjny dla plików RAW,
- słaba praca automatycznego balansu przy oświetleniu żarowym,
- brak opcji ustawienia temperatury barwowej zgodnie ze skalą Kelvina,
- brak zakładki Moje Menu,
- brak uszczelnień,
- brak wbudowanego wizjera,
- brak stabilizacji matrycy,
- brak trybu Bulb,
- niezbyt pojemny akumulator,
- niewielki wybór obiektywów systemowych.