Fujifilm X100F - test aparatu
7. Podsumowanie
Dotarliśmy do końca formalnego opisu poszczególnych kategorii, w których aparat podlegał testom. Pora zatem na podsumowanie wrażeń z użytkowania i uzyskanych wyników.
Pojawienie się modelu X100F pokazało, że część niedociągnięć X100T nie miała podłoża w jego oprogramowaniu. Dobrym przykładem jest nowa matryca, której zastosowanie implikuje pełen zakres czułości w trybie RAW, niezłe wyniki serii, a przede wszystkim – więcej punktów fazowego AF. Nawiązanie serii X100 do czasów fotografii analogowej widać w elementach sterujących – to jej cecha charakterystyczna. Do dyspozycji mamy oddzielne pierścienie i rolki do nastawy czasu migawki oraz czułości, korekty ekspozycji oraz przysłony. Ten aspekt nie zmienia się w swoich założeniach od początku. To znak, że został dobrze przyjęty przez klientów, a firma Fuji z sukcesem wytworzyła niszę dla fotografów, dla których aparaty retro są opcją wartą wyboru. Jak wypada oferta firmy Fuji na tle konkurencji? Spójrzmy na ceny, które pozyskaliśmy z serwisu ceneo.pl (dane na 9 czerwca 2017):
- Fuji X100F – 6098 zł,
- Ricoh GR II – 2999 zł,
- Sigma DP2 Quattro – 3990 zł,
- Sony RX1 mk2 −14999 zł.
W zestawieniu pominęliśmy Nikona A – to już „wiekowa” konstrukcja i trudno ją znaleźć w sprzedaży. Zdziwienie może budzić wybranie modelu DP2 Sigmy – charakteryzuje ją przecież inny kąt widzenia. jest to jednak aparat nowszej generacji, z matrycą Quattro, a nie Merril. Jak widać, gdy pominiemy pełnoklatkową ofertę firmy Sony, X100F jest najdroższy w zestawieniu. Z drugiej strony wprost porównywalny Ricoh GR II pokazuje, że cena może być ponad połowę niższa. Jednak X100F ma najjaśniejszy obiektyw, posiada hybrydowy wizjer oraz komunikuje się bezprzewodowo. Czy te elementy są wystarczające, by cena była wyższa? Spróbujemy rozstrzygnąć tę kwestię w podsumowaniu poszczególnych kategorii.
Budowa i funkcjonalność
Budowa X100F w naszym odczuciu to przykład staranności i klasy. Korpus wykonany ze stopów magnezowych zapewnia odpowiednią sztywność i wytrzymałość. W porównaniu do poprzednika (Fuji X100T) aparat ma nową matrycę o wielkości 24 Mpix, zwiększył szybkość serii i bez zwłoki reaguje na polecenia operatora. O funkcjonalności hybrydowego wizjera można by pisać wiele. Dość powiedzieć, że optyczny przydaje się, gdy fotografowana scena ma sporą dynamikę, elektroniczny zaś usatysfakcjonuje użytkownika m.in. w wieczornej fotografii ulicznej. Poprawiono tryb filmowy, nadal nie ma jednak trybów 4K. Plusem jest manualna kontrola ekspozycji oraz szeroki wachlarz szybkości klatek. Ważny dodatek stanowi interfejs WiFi, konfiguracja menu podręcznego, więcej przycisków funkcyjnych oraz interwałometr, ale najmocniej zaakcentować należy elektroniczną migawkę. To naprawdę mocna strona tego aparatu. W kwestii ergonomii obsługi trudno nie zauważyć przeniesienia klawiszy z lewej na prawą stronę aparatu, a także dodatkowej rolki sterującej, szerokiej możliwości personalizowania oraz wprowadzenia joysticka do szybkiego poruszania się po bardzo dużej liczbie dostępnych punktów AF. W kolejnej odsłonie producent zapewne doda… dotykowy ekran. Sposób nastawy czułości ISO przy użyciu pierścienia na kole czasów migawki jest dość nietypowym rozwiązaniem, które na początku użytkowania wydaje się dziwne i nienaturalne. I choć po krótkim czasie można się do tej obsługi przyzwyczaić, uznajemy, że strzałem w dziesiątkę było dodanie możliwości ręcznego sterowania czułością z wykorzystaniem przedniej rolki.
Optyka
Mimo że obiektyw jest taką samą konstrukcją, jaką zastosowano w poprzednich modelach, wyniki pomiarów wychodzą delikatnie lepsze – to wynik współpracy z gęstszą matrycą. W centrum kadru zdolność rozdzielcza jest znakomita – po przymknięciu obiektywu o dwie działki przysłony. Gorzej z brzegiem kadru: choć aberracja poprzeczna trzymana jest w ryzach dość skutecznie, to koma jawi się jako znacząca wada. Co ciekawe, astygmatyzm z pomiaru wyszedł bardzo niski, odwrotnie niż to było w teście modelu X100T. To kolejna przesłanka, by stwierdzić, że dokładność montażu obiektywu może stanowić problem. Nie ma też powodów, by zachwycać się winietą – jest po prostu duża.
Obrazowanie
Poziom szumu jest niski, ale związane jest to z cyfrową obróbką sygnału. Także wyniki czułości matrycy czy wzmocnienia jednostkowego potwierdzają aplikowane modyfikacje sygnałowe jeszcze przed wytworzeniem plików RAW. Te smutne rozważania powinny szybko pójść w zapomnienie, gdy spojrzymy na wyniki zakresu i dynamiki tonalnej. Mimo gęstszej matrycy nie dostajemy gorszego obrazu niż z X100T. Dla podstawowych czułości osiągi są naprawdę dobre, co gwarantuje, że zapisane surowe pliki będą podatne na cyfrową obróbkę w komputerze.
Patrząc na pliki JPEG, musimy przyznać, że obrazy generowane przez aparat mają bardzo dobrą jakość i fantastyczną kolorystykę. Zarówno kontrola szumu, jak i ogólna szczegółowość stoją na bardzo wysokim poziomie. Balans bieli pracuje bardzo dobrze przy słonecznym oświetleniu, w innych warunkach radzi sobie typowo, poprawnie dobierając kolorystykę, a dostępne symulacje klisz ucieszą fotografów wychowanych na kliszach tego producenta.
Ocena końcowa
X100F to czwarta edycja dobrze przyjętego małego aparatu stanowiącego połączenie dużego sensora i niewielkiego obiektywu z przemyślaną ogniskową. Patrząc wstecz, musimy przyznać, że to najlepszy aparat z tej serii: szybki, z matrycą o wielkości 24 Mpix, będącą co prawda krok za konkurencją (szczególnie Sony RX1). Model X100F staje się konstrukcją ugruntowującą pozycję linii poprzez wykorzystanie elementów, które traktować możemy jako standardowe na dzisiejsze czasy. Taka matryca to też 1.5x więcej pikseli w porównaniu do modelu X100T. Dzięki temu producent wprowadził użyteczną funkcję telekonwertera, oferując ekwiwalenty 50 i 70 mm. Ale czy to wystarczy, by zachęcić dzisiejszych użytkowników aparatów serii X100 do wymiany? Wydaje się, że zdecydowanie tak, mimo stosunkowo wysokiej ceny jak na polskie warunki.
Nie możemy aparatu X100F potraktować inaczej niż jako solidne odświeżenie topowej konstrukcji stałoogniskowych kompaktów firmy Fujifilm. Zwiększona ergonomia obsługi, szybkość reakcji aparatu i ulepszenia w szybkości autofokusu oznaczają, że w rękach mamy bardzo dobre narzędzie fotograficzne. Wyposażenie X100F w dodatkowe konwertery optyczne, szerokokątny i tele, powoduje, że do dyspozycji mamy aparat, który może stawać w szranki z niejedną lustrzanką.
Niniejszym uznajemy, że Fujifilm FX100F zasłużył na uzyskanie tytułu „Wybór redakcji Optyczne.pl”:
Na zakończenie prezentujemy listę najważniejszych zalet i wad testowanego aparatu:
Zalety:
- solidna obudowa,
- klasyczny wygląd starego aparatu analogowego,
- spora liczba funkcjonalnych przycisków na obudowie,
- dość rozbudowane menu,
- wygodna obsługa,
- wygodne pokrętło czasu migawki i pierścień przysłony,
- bardzo dobra jakość obrazu w centrum kadru po delikatnym przymknięciu przysłony,
- elektroniczna migawka,
- niewielka dystorsja,
- skuteczny autofokus,
- niskie szumy w trybie JPEG dające użyteczny zakres czułości nawet do ISO 6400,
- doskonała kolorystyka plików JPEG,
- zadowalający zakres tonalny,
- wysoka rozdzielczość matrycy,
- obecność gorącej stopki,
- balans bieli wg skali Kelvina,
- bardzo użyteczny i wysokiej jakości hybrydowy wizjer,
- tryby wspomagania ostrzenia: focus peaking, split-screen oraz EVR,
- rozbudowane opcje filmowania,
- komunikacja bezprzewodowa WiFi,
- pojemność akumulatora, który możemy ładować także przez port USB.
Wady:
- wysoka cena aparatu,
- gorsza jakość obrazu na brzegu kadru,
- silne winietowanie na surowych plikach,
- problemy przy pracy pod ostre światło,
- słaba moc wbudowanej lampy,
- problemy z automatycznym balansem bieli przy świetle żarowym oraz w cieniu,
- stosunkowo niewygodne w obsłudze pokrętło ISO,
- brak filmowania w trybie 4K.
Na koniec pewna refleksja: matryca X-Trans, szczycąca się specjalnym rozrzuceniem filtrów koloru, miała zapobiegać powstawaniu efektu mory, a co za tym idzie, pozwoliła usunąć filtr antyaliasingowy. Z jednej strony od początku i po dzień dzisiejszy sprawia ona kłopot programom wywołującym pliki RAW. Z drugiej strony matryce ze standardowym układem filtrów (Bayer) osiągają tak wysokie gęstości pikseli, że filtry AA nie są już potrzebne. Czyżby zatem zysk z posiadania matrycy X-Trans nie stawał się powoli iluzoryczny?