Nikon Z7 - test aparatu
9. Podsumowanie
Budowa, jakość wykonania i funkcjonalność
Z7 i Sony A7R III są do siebie zbliżone pod względem wymiarów, nieco większy od nich jest EOS R. Nowy bezlusterkowiec Nikona charakteryzuje się nienaganną jakością wykonania. Nie można mu odmówić solidności, co wynika z zastosowania magnezowego szkieletu. Spasowanie poszczególnych elementów nie budzi zastrzeżeń, a całość zabezpieczono przed kurzem i wilgocią.
W aparacie zastosowano nowy akumulator EN-EL15b, choć możliwe jest stosowanie starszych ogniw EN-EL15. W tym wypadku tracimy jednak możliwość ładowania przez złącze USB-C. Część przyszłych użytkowników może być rozczarowana faktem, że w Z7 mamy pojedynczy slot kart, w dodatku mało popularnego standardu XQD. Producent ma zapewnić w przyszłości wsparcie dla kart CFexpress, który być może w ogóle wyprze XQD.
Nie możemy narzekać na zestaw elementów sterujących, obejmujący całkiem sporą liczbę przycisków (w tym część programowalnych), dżojstik i dwa pokrętła sterujące.
3.2-calowy wyświetlacz LCD wyposażono w interfejs dotykowy, pozwalający wybór punktów AF (wraz z ustawieniem ostrości i wyzwoleniem migawki), obsługę menu zwykłego i podręcznego, jak również przeglądanie zdjęć. Dobre wrażenie robi wysokorozdzielczy wizjer elektroniczny o bardzo dużym powiększeniu (0.8x), choć brakuje mu nieco płynności przy dynamicznym przesuwaniu aparatu. Warto również wspomnieć o dodatkowym, niewielkim monochromatycznym ekranie OLED z podstawowymi ustawieniami aparatu.
Rozbudowany tryb wideo oferuje użytkownikom nagrywanie filmów 4K (3840×2160 pikseli) przy 30, 25 i 24 kl/s, Full HD (60, 50, 30, 25 i 24 kl/s) bez przycięcia obrazu oraz Full HD 120 i 100 kl/s z cropem 1.5x. Filmy mogą być rejestrowane we wszystkich dostępnych w aparacie trybach: P, S, A oraz M, a w tym ostatnim mamy pełną kontrolę nad wszystkimi parametrami ekspozycji, w tym również czułością. Miłym dodatkiem jest możliwość podpięcia mikrofonu i słuchawek, nagrywania filmów poklatkowych i bezstopniowej regulacji przysłony obiektywu. Profesjonalistów z pewnością ucieszy nagrywanie materiału 10-bit (4:2:2), choć należy zaznaczyć, że niezbędny do tego jest zewnętrzny rekorder. Rejestrację szerokiego zakresu tonalnego i późniejszą obróbkę plików ma ułatwić profil N-Log.
Użytkowanie i ergonomia
Na wygodę użytkowania nowego Nikona nie możemy w zasadzie narzekać. Uchwyt nie daje wprawdzie podparcia dla małego palca prawej dłoni, jest jednak odpowiednio głęboki, wyprofilowany i pokryty gumową okleiną. Niestety, póki co firma nie oferuje dodatkowego uchwytu do zdjęć pionowych, poza tym na spodzie korpusu próżno szukać styków pozwalających na komunikację obu urządzeń.
Ergonomia elementów sterujących także stoi na dobrym poziomie, pochwalić tu należy możliwość programowania kilku przycisków, obecność Mojego Menu i konfigurowalnego menu podręcznego, czy interfejsu dotykowego głównego wyświetlacza.
Nikon Z7 nie przejawia opóźnień w działaniu, uruchomienie trwa niespełna sekundę, a większość operacji odbywa się płynnie i sprawnie. Tryb seryjny pozwala wykonywać zdjęcia w tempie do 9 kl/s, choć bufor nie pozwala na zbyt długie fotografowanie. Z7 ustępuje nieco Sony A7R III pod względem maksymalnej szybkości fotografowania, natomiast liczba zdjęć zarejestrowanych w 30-sekundowej serii jest większa w przypadku Nikona.
Autofocus działa na zasadzie detekcji zarówno fazy, jak i kontrastu. Dysponujemy aż 493 fazowymi punktami AF (pokrywającymi 90% kadru) i może on pracować nawet w świetle −4 EV. W teście studyjnym, celność z obiektywem Z 35 mm f/1.8 S okazała się znakomita. W przypadku modelu z mocowaniem F, AF-S 24–70 mm f/2.8G ED (podłączonym przez adapter FTZ) także pozostawała na dobrym poziomie. W teście ciągłego AF ze wspomnianym zoom-em uzyskaliśmy ok. 3/4 ostrych zdjęć. Z kolei w przypadku systemowej „stałki”, skuteczność wykrywania i ostrzenia na twarz poruszającego się modela okazała się nieco mniejsza (2/3 użytecznych zdjęć).
System pomiaru światła działał prawidłowo podczas testowania aparatu i nie zanotowaliśmy przypadków, w których podawałby błędne wskazania.
Warto docenić w Z7 kilka dodatkowych funkcji, rozszerzających użyteczność aparatu – modułów Wi-Fi i Bluetooth, focus stacking, czy stabilizowanej matrycy (o zmierzonej przez nas skuteczności ok. 3.5 EV).
Rozdzielczość
Zastosowana w aparacie matryca BSI CMOS o rozdzielczości 45.7 Mpix i pozbawiona filtra AA zapewnia bardzo wysokie wyniki zdolności rozdzielczej, podobne zresztą jak w Nikonie D850. W tej kategorii, Z7 ma przewagę nie tylko nad konkurentami z mniej upakowanymi sensorami (A7R III, K-1 II), ale także EOS-em 5Ds R, który wyposażono w układ 50 megapikseli.
Balans bieli
Automatyka w świetle żarowym zapewnia wyraźnie ciepłą dominantę na zdjęciu, niezależnie od tego, którą opcję dodatkową wybierzemy, teoretycznie regulującą zachowanie w tej sytuacji. W Z7 pojawiła się nowa opcja, w postaci automatyki przeznaczonej dla światła naturalnego. O ile podczas słonecznego dnia błąd dC został dzięki niej minimalnie zredukowany, to przy pochmurnym niebie niestety się powiększył.
Jakość obrazu w JPEG
Przy ustawieniu wyostrzania na wartość −3 JPEG-i są bardzo miękkie, w związku z czym obraz generowany przez aparaty konkurencji prezentuje się korzystniej, zwłaszcza na niskich czułościach. W przypadku wysokich wartości ISO Nikon Z7 nie odstaje wcale od konkurencji, natomiast naszym zdaniem lustrzanka D850 generuje nieco mniej zaszumione zdjęcia.
W Nikonie Z7 pojawiło się 20 cyfrowych filtrów efektowych, dostępnych z poziomu funkcji Picture Control. Można je wykorzystać nie tylko w trybie fotografowania, ale także filmowania.
Jakość obrazu i szumy w RAW
Nikon Z7 oferuje świetne odwzorowanie detali na niskich czułościach, podobnie zresztą jak 5Ds R i A7R III. Canon siłą rzeczy nieco przoduje, z uwagi na sensor o najwyższej w naszym zestawieniu rozdzielczości. Porównując zdjęcia w formacie RAW, nie zauważamy istotniejszych różnic w obrazie pomiędzy Nikonami Z7 i D850. Szum nie przeszkadza w odbiorze detali do ISO 6400, choć dla tej wartości jest on wyraźnie widoczny.
Dla ISO 6400, pomiary w Imateście pokazują niewielką przewagę 5Ds R (poniżej 1/3 EV) oraz A7R III (ok. 1/3 EV) nad nowym bezlusterkowcem Nikona. Z kolei Pentax K-1 II szumi dla tej wartości mniej o ok. 1 i 1/2 EV, choć w jego przypadku RAW-y są odszumiane.
Szum na darkach jest dość wysoki, choć zachowuje on jednorodny rozkład i nie widać bandingu.
Zakres i dynamika tonalna
W Nikonie Z7, dla ISO 64 zakres tonalny sięga 529 tonów, a to daje 9-bitowy zapis danych. Wynik ten gwarantuje wizualnie gładkie przejścia tonalne, bez widocznej posteryzacji. W tej kategorii Z7 wypadł podobnie jak Sony A7R III i bratni D850, natomiast lepiej od Pentaksa K-1 II (8.8 EV) i Canona 5Ds R (8.5 EV).
Dynamika tonalna dla kryterium jakości obrazu SNR=10 przy ISO 64 wyniosła 10.1 EV, co jest rewelacyjnym wynikiem. Lustrzanki Canona i Pentaksa uzyskały (dla ISO 100) odpowiednio 8.5 i 9.7 EV, a Sony – 9.9 EV. Z kolei dla kryterium SNR=1 dynamika osiąga 14 EV dla bazowego ISO, co oznacza, że wykorzystywany jest całkowicie 14-bitowy zapis danych.
Badanie zachowania fotodiod matrycy pokazało, że czułości w przeważającym zakresie nastaw, przedstawione jako średnie wartości ze wszystkich grup senseli, są poniżej wartości nominalnych – wartość średnia znajduje się ok. 1 EV poniżej. Punkt wzmocnienia jednostkowego wypada nisko, bowiem już dla czułości 338 (czyli poniżej nastawy aparatu ISO 800).
Ocena końcowa
Nikon Z7 nie wydawał się z początku szczególnie ekscytującą nowością. Jego premiera odbyła się w końcu po zaprezentowaniu już trzeciej wersji pełnoklatkowego bezlusterkowca Sony A7. Można zatem uznać, że Nikon dołączył do tego segmentu rynku dość późno, a w międzyczasie Sony zdołało sobie wykroić spory kawałek rynkowego tortu swoimi produktami. W obecnej sytuacji nie można było zaprezentować urządzenia niedopracowanego, zaprojektowanego pośpiesznie i niedokończonego. Czy Z7 jest w takim razie aparatem kompletnym i doszlifowanym?
Prawdę mówiąc, w toku testu nie zauważyliśmy żadnej wpadki, niczego co mogłoby go eliminować na tle dostępnej konkurencji. Nie znaczy to oczywiście, że mamy do czynienia z produktem idealnym. Z7 ustępuje A7R III pod względem np. mniej skutecznego ciągłego AF, braku funkcji rozpoznawania oka, czy Pixel Shift Multi Shooting. Wprawdzie filmy 4K rejestrowane są bez przycięcia obrazu, ale korzystanie z profilu N-Log możliwe jest jedynie przy korzystaniu z zewnętrznego rekordera. Sam system został dopiero co zaprezentowany, nie możemy zatem liczyć na bogate portfolio natywnych obiektywów. Można się rzecz jasna posiłkować adapterem FTZ, choć takie rozwiązanie należy raczej traktować jako tymczasowe.
Warto natomiast pochwalić sensor zastosowany w Z7. Charakteryzuje się bowiem świetną zdolnością rozdzielczą, przy zachowaniu rozsądnego poziomu szumu – niestety nieco wyższego niż w lustrzance D850. Na niskich czułościach możemy także liczyć na znakomity zakres i dynamikę tonalną, co z pewnością docenią fotografowie krajobrazu, czy studyjni.
Na dobrym poziomie stoją również aspekty funkcjonalne aparatu. Wizjer elektroniczny ma rekordowe powiększenie (zrównał się tym samym z Leiką SL) i wysoką rozdzielczość. Mamy także łączność Wi-Fi (i Bluetooth), funkcje focus stacking, czy stabilizację matrycy.
Podsumowując, mimo pewnych niedociągnięć, aparat jest naszym zdaniem ciekawym produktem i powinien usatysfakcjonować większość fotografów, do których jest adresowany. Co więcej, ze względu na dużą średnicę bagnetu, nowy system wydaje się mieć spory potencjał i ciekawi jesteśmy, jak zostanie on wykorzystany.
Szczerze mówiąc, spodziewaliśmy się, że nowy bezlusterkowiec Nikona powalczy ze swoim konkurentem ze stajni Sony pod względem ceny, tak się jednak nie stało. Za Z7 przyjdzie nam aktualnie zapłacić prawie 16 tysięcy złotych (plus 1000 zł za adapter FTZ), czyli blisko 3000 zł więcej niż kosztuje A7R III. Tańsza jest również lustrzanka D850 (13400 zł), mniejszy (pod względem rozdzielczości) brat Z6 (9500 zł) czy Pentax K-1 II (7750 zł). Niedawno zaprezentowany Canon EOS R także kosztuje nieco mniej niż Z7 (10600 zł), choć nie jest on jego bezpośrednim konkurentem. Tak czy inaczej, zakup nowego Nikona Z7 będzie się wiązał z niemałym wydatkiem.
Na koniec przedstawiamy najważniejsze zalety i wady Nikona Z7.
Zalety:
- bardzo dobra jakość obrazu na plikach JPEG i RAW w szerokim zakresie czułości,
- wysoki zakres i dynamika tonalna,
- świetny AF pojedynczy,
- bardzo dobry pomiar światła,
- stabilizacja matrycy (o skuteczności ok. 3.5 EV),
- dobra maksymalna szybkość trybu seryjnego,
- dobra praca balansu bieli za wyjątkiem światła żarowego,
- skala temperaturowa WB, nastawy własne,
- opcja korekcji ustawiania ostrości w obiektywie,
- solidna, uszczelniana obudowa z gumową okleiną,
- niezłe możliwości programowania elementów sterujących,
- wygodny, duży wizjer elektroniczny,
- bardzo czytelne i funkcjonalne menu,
- konfigurowalna zakładka „moje menu”,
- dodatkowy, monochromatyczny ekran LCD,
- bardzo dobra jakość obrazu na głównym wyświetlaczu LCD,
- dotykowy interfejs (dość rozbudowany),
- możliwość odchylania ekranu,
- moduł komunikacji bezprzewodowej Wi-Fi oraz Bluetooth,
- funkcjonalny tryb LV,
- rozbudowany tryb wideo z możliwością nagrywania filmów 4K i Full HD,
- filmy w zwolnionym tempie (Full HD),
- zdjęcia i filmy poklatkowe,
- rejestracja materiału filmowego 10-bit (4:2:2) w trybie N-Log (ale tylko na zew. rekorder),
- tryb HDR,
- tryb wielokrotnej ekspozycji,
- funkcja focus stacking,
- funkcja elektronicznej pierwszej kurtyny migawki oraz migawki elektronicznej,
- funkcja detekcji migotania, połączona z opcją wyzwalania migawki w optymalnym momencie,
- elektroniczna poziomica, focus peaking,
- liczne gniazda do komunikacji z urządzeniami zewnętrznymi (HDMI, USB 3.1, wyjście słuchawkowe i wejście mikrofonu),
- możliwość ładowania baterii w aparacie przez USB,
- możliwość wykonywania zdjęć w formacie RAW w rozmiarze M oraz S,
- obsługa bezprzewodowego systemu sterowania błyskiem.
Wady:
- możliwość pojawienia się efektu mory wynikająca z braku filtra AA,
- brak wbudowanej lampy błyskowej,
- brak dodatkowego uchwytu do zdjęć pionowych w ofercie producenta,
- pojedyncze gniazdo kart pamięci obsługujące tylko standard XQD,
- problemy z automatycznym balansem bieli w świetle żarowym,
- brak funkcji rozpoznawania oka fotografowanej osoby,
- aplikacja mobilna mogłaby być bardziej rozbudowana,
- niezbyt skuteczny system czyszczenia matrycy.