Nikon Z9 - test trybu filmowego
3. Użytkowanie
Rozdzielczości i klatkaże
Nikon Z9 filmuje w 8K z prędkościami do 30 kl/s oraz w 4K i Full HD do 120 kl/s. Co ciekawe, wszystkie klatkaże są od ręki dostępne w menu, nie trzeba zatem, jak w aparatach konkurencji, zmieniać częstotliwości systemowej z 50 na 60 Hz, by filmować np. w 120 kl/s.
W rozdzielczościach innych niż 8K można filmować zarówno w trybie pełnoklatkowym, jak i APS-C/DX. Pojawia się też interesujący crop (wynoszący około 2.15x), gdy próbujemy filmować w 100/120 kl/s właśnie w trybie APS-C/DX. Sumarycznie dostępne rozdzielczości i klatkaże przedstawiają się następująco:
- w rozdzielczości 8K UHD (7680×4320, proporcje 16:9), korzystając z całej szerokości matrycy, możemy nagrywać w klatkażach:
- 23.976 kl/s,
- 25 kl/s,
- 29.97 kl/s,
- w rozdzielczości 4K UHD (3840×2160, proporcje 16:9), korzystając z całej szerokości matrycy, możemy nagrywać w klatkażach:
- 23.976 kl/s,
- 25 kl/s,
- 29.97 kl/s,
- 50 kl/s,
- 59.94 kl/s,
- 100 kl/s,
- 119.88 kl/s,
- w rozdzielczości 4K UHD (3840×2160, proporcje 16:9), w trybie APS-C/DX (crop 1.53x) możemy nagrywać w klatkażach:
- 23.976 kl/s,
- 25 kl/s,
- 29.97 kl/s,
- 50 kl/s,
- 59.94 kl/s,
- w rozdzielczości 4K UHD (3840×2160, proporcje 16:9), w trybie z cropem 2.15x możemy nagrywać w klatkażach:
- 100 kl/s,
- 119.88 kl/s,
- w rozdzielczości Full HD (1920×1080, proporcje 16:9), korzystając z całej szerokości matrycy, możemy nagrywać w klatkażach:
- 23.976 kl/s,
- 25 kl/s,
- 29.97 kl/s,
- 50 kl/s,
- 59.94 kl/s,
- 100 kl/s,
- 119.88 kl/s,
- w rozdzielczości Full HD (1920×1080, proporcje 16:9), w trybie APS-C/DX (crop 1.53x) możemy nagrywać w klatkażach:
- 23.976 kl/s,
- 25 kl/s,
- 29.97 kl/s,
- 50 kl/s,
- 59.94 kl/s,
- w rozdzielczości Full HD (1920×1080, proporcje 16:9), w trybie z cropem 2.15x możemy nagrywać w klatkażach:
- 100 kl/s,
- 119.88 kl/s.
Co ciekawe, Z9 nie oferuje możliwości zapisu plików już spowolnionych w aparacie jako slow motion – użytkownik musi sam się tym zająć w oprogramowaniu do montażu. Plusem takiego rozwiązania jest z kolei nagrywanie dźwięku nawet w 120 kl/s.
W tym miejscu warto jeszcze wspomnieć o dwóch rzeczach. Pierwszą jest ów tajemniczy crop 2.15x, opisany zresztą na ekranie jako 2.3x. Pojawia się on jedynie, gdy próbujemy filmować w 100 kl/s w trybie APS-C/DX. Jak przekonamy się w kolejnym rozdziale, w trybie tym materiał w 25 i 50 kl/s (zarówno 4K jak i Full HD) jest nadpróbkowany z wycinka o szerokości około 5396 px. Niestety przy 100/120 kl/s odczyt tego wycinka jest niemożliwy – matryca jest na to zbyt wolna. Przełącza się ona zatem automatycznie w odczyt wycinka o szerokości 3840 pikseli, czyli tyle, ile ma na szerokość klatka 4K UHD. A ten wycinek odpowiada właśnie cropowi o 2.15x względem całej szerokości matrycy. Z kolei widoczne na ekranie 2.3x zapewne liczone było dla przekątnej, a nie dla szerokości, stąd różnica (cała matryca ma proporcje 3:2, a w trybie filmowym jest przycinana z góry i dołu do 16:9).
Ostatnią uwagą, jaką mamy do oferowanych przez Nikona Z9 trybów nagrywania, jest zupełnie dla nas niezrozumiały limit długości pojedynczego ujęcia wynoszący 2 godziny i 5 minut. Dlaczego akurat tyle i po co w ogóle stosować limit w aparacie, który ewidentnie nie ma problemów z przegrzewaniem się? Tego nie wie nikt.
Kodeki
Testowany aparat oferuje możliwość zapisu w następujących kodekach:
- Apple ProRes 422 HQ (4:2:2, 10-bit) – tylko do 60 kl/s i bez możliwości zapisu plików 8K.
- H.265 (4:2:0, 10-bit lub 8-bit),
- H.264 (4:2:0, 8-bit) – tylko w Full HD.
Jeśli chodzi natomiast o przepływność strumienia danych, to ta wynosi:
- 880–1760 Mbit/s dla plików Prores 422 HQ w 4K,
- 220–440 Mbit/s dla plików Prores 422 HQ w Full HD,
- ok. 350–400 Mbit/s dla plików 8K oraz 4K w 100/120 kl/s,
- ok. 250–350 Mbit/s dla plików 4K w 50/60 kl/s,
- ok. 100–200 Mbit/s dla plików 4K w 24/25/30 kl/s,
- ok. 30–200 Mbit/s dla plików Full HD, zależnie od klatkażu i kodeka.
Profile obrazu
Jeśli chodzi o profile obrazu, to Nikon Z9 w końcu uzupełnił braki, które do tej pory doskwierały aparatom tego producenta – na liście znajdziemy zatem zarówno logarytmicznego N-Loga, jak i kompatybilny z technologią HDR profil Hybrid Log Gamma. Oba z możliwością wewnętrznego zapisu na kartę pamięci.
Oprócz tego do dyspozycji użytkowników oddano zestaw klasycznych profili obrazu (neutralny, portret itd.) jak również szereg efektów, które mogą być stosowane zarówno do filmów, jak i do zdjęć w formacie JPEG. Ich pobieżny przegląd jest częścią filmu poświęconego menu testowanego aparatu, zamieszczonego w poprzednim rozdziale.
Z rozwiązań mających poprawić rejestrowaną na ujęciach dynamikę, do dyspozycji użytkowników jest dedykowany płaski profil obrazu (w menu nazywa się „równomiernie”) oraz Aktywna Funkcja D-Lighting, która oferuje teraz nowy dodatkowy poziom – „bardzo wysoki”.
Poniżej prezentujemy, jak wybrane profile obrazu i nastawy aparatu radzą sobie z przeniesieniem dynamiki filmowanej sceny przy prześwietleniu i niedoświetleniu. Dla porządku dodajmy, że dla profili standardowych najniższa dostępna czułość to ISO 64, dla HLG jest to ISO 400, a dla N-Loga – ISO 800.
Przed omówieniem wyników musimy zwrócić uwagę na dwa problemy. Po pierwsze – w trybie filmowym z jakiegoś powodu na ekranie nie wyświetla się miernik ekspozycji, a zatem, nagrywając powyższe ujęcia, by ocenić czy ekspozycja jest „na 0 EV”, musieliśmy przełączać się w tryb fotograficzny lub patrzeć, jakie nastawy daje filmowy tryb półautomatyczny. Mało wygodne rozwiązanie. Do tego pomiary ewidentnie nie uwzględniają profilu obrazu, przez co ujęcia nagrane z użyciem Aktywnej Funkcji D-Lighting wydają się mocno za jasne (dopiero na −2 EV wyglądają podobnie jak te bez tej funkcji), a ujęcia w Hybrid Log Gamma za ciemne (dopiero przy +2 EV wyglądają w miarę normalnie). Wszystko to powoduje, że w praktyce ekspozycję najlepiej po prostu oceniać w oparciu o inne narzędzia, takie jak zebra. Swoją drogą jest to problem, który trapi korpusy Nikona od dłuższego czasu i wypadałoby w końcu coś z nim zrobić.
Wszystkie powyższe ujęcia według aparatu mają poprawnie ustawioną ekspozycję. Jej pomiar ewidentnie nie uwzględnia wpływu profilu obrazu na jasność kadru. |
Po zmianie ekspozycji obraz nieco się wyrównuje wizualnie. |
Po tej dygresji możemy przejść do omówienia zachowania poszczególnych profili obrazu. Te standardowe (neutralny, płaski) wykazują się, jak zwykle, niewielką odpornością na prześwietlenia, choć trzeba oddać, że nieco informacji udało się odzyskać. Z kolei przy niedoświetleniu wyciągnięcie cieni można przeprowadzić kosztem jedynie niewielkich ilości szumu.
Gdy włączymy Aktywną Funkcję D-Lighting, obraz wygląda jakby ktoś już w nim rozjaśnił cienie. Powoduje to, że gdy takie ujęcie zostanie niedoświetlone, informacje z cienia są poniekąd wyciągane dwa razy i ilość szumu w ciemniejszych obszarach rośnie zauważalnie. Z kolei przy prześwietleniu niewiele się zmienia. Tyle tylko, że przy maksymalnej wartości funkcji D-Lighting obraz jest tak jasny, że aż prosi się o lekkie niedoświetlenie – wówczas z jednej strony nadal będziemy mieć sporo informacji w ciemnych partiach obrazu, a z drugiej pewną odporność na prześwietlenia. Spostrzeżenia te dotyczą zarówno kombinacji funkcji D-Lighting z profilem neutralnym, jak i z płaskim („równomiernie”).
Przejdźmy teraz do nowości, czyli N-Loga i Hybrid Log Gamma. Oba te profile zachowują się podobnie – źle znoszą niedoświetlenie, za to wytrzymują niemal pełne 4 EV przeeksponowania, co jest bardzo dobrym wynikiem. Zaskakująco prezentuje się przy tym obraz w profilu HLG – jest on dość ciemny i aż prosi się o prześwietlenie o około 2 EV „na dzień dobry”.
Zakres tonalny
Spójrzmy teraz na liczbowe wartości opisujące zakres tonalny, otrzymane po nagraniu tablicy Stouffer T4110 na poszczególnych profilach obrazu i kombinacjach nastaw. Stopklatki z tak nagranych ujęć zostały przeanalizowane z użyciem programu Imatest, co pozwoliło uzyskać wspomniane liczbowe wartości. Ponieważ Imatest nie zawsze generuje wyniki dla wszystkich możliwych stosunków sygnału do szumu, przedstawiamy wartość dla najostrzejszego kryterium (stosunek sygnału do szumu 10:1 opisany jako „WYSOKA JAKOŚĆ”) oraz dla najniższego (wartość „Total” podawana przez Imatest, zazwyczaj nieco przekraczająca tę dla stosunku sygnału do szumu 1:1, w tabeli wartość ta została podpisana „NAJNIŻSZA JAKOŚĆ”).
Oprócz tego, w prezentującej te wyniki poniższej tabeli, załączamy także wykresy waveform monitor z programu DaVinci Resolve, prezentujące, jakie wartości przyjmują poszczególne pola tablicy zależnie od użytego profilu obrazu. Tablica była nagrywana tak, by prześwietlić pierwsze jedno lub dwa pola.
Zacznijmy od dość interesującego porównania z oferującym podobnie upakowaną matrycę Nikonem Z7 II. Dla kryterium najwyższej jakości obrazu Z7 II przekracza 9 EV, podczas gdy Z9 nie dociera nawet do 8.5 EV. Z kolei jeśli zaakceptujemy gorszy stosunek sygnału do szumu, to Z9 osiąga maksymalnie 12.1 EV, czyli równo o 0.5 EV więcej niż Z7 II. Widać zatem, że ogólny zakres tonalny pozostał podobny, zmieniły się tylko poziomy stosunku sygnału do szumu, dla których jest on osiągany. Trudno nam wytłumaczyć przyczyny takiej sytuacji, być może to kwestia bardziej reporterskiego charakteru Nikona Z9 i akcentu bardziej na poziomy szumu na wysokich czułościach niż na zakres tonalny na niskich niż w przypadku Z7 II.
Jeśli chodzi o konkurencję, to testowany aparat wypadł gorzej zarówno od Canona R3 (maksymalnie 8.58 EV dla najwyższej jakości obrazu i 12.6 EV dla najniższej), jak i od Sony A1 (maksymalnie 8.7 EV dla najwyższej jakości obrazu i 13 EV dla najniższej). Widać zatem, że sam dobry zapas zakresu tonalnego w światłach (który w Z9 jest spory) to trochę za mało, gdy w cieniu często widzimy sporo, nie zawsze ładnego szumu. Dodajmy przy tym, że w testowanym aparacie najniższa skalibrowana czułość to ISO 64, podczas gdy konkurencja korzysta z ISO 100.
Autofokus
Nikon Z9 to topowy bezlusterkowiec w ofercie tego producenta i jako taki ma też, przynajmniej według deklaracji Nikona, topowy układ autofokusa. Oferuje on między innymi wykrywanie twarzy i oka, zwierząt oraz pojazdów, a także rozbudowane funkcje śledzenia celu. Spójrzmy, jak cała ta technologia sprawdza się w praktyce.
Biorąc pod uwagę wygórowane oczekiwania, autofokus Nikona Z9 w trybie filmowym nieco zawodzi. Na średnich wartościach czułości i szybkości jest dość powolny i nie zawsze nadąża za celem, a na maksymalnych pracuje nerwowo i zdarza mu się czasem krótkie zawahanie czy drgnięcie.
Problemem jest też wybór celu. Standardowo testy przeprowadzamy w trybach z możliwie szerokim, automatycznym wyborem pola autofokusa i detekcją stosownego rodzaju celu – ludzi lub, w przypadku ujęć z kotem – zwierząt. Przy takiej kombinacji nastaw Nikon Z9 często słabo reaguje na obiekty umieszczone na środku kadru i wybiera sobie do wyostrzenia jakiś inny cel, na przykład gdzieś w narożniku. Widać to zwłaszcza w „najtrudniejszym teście autofokusa, jaki wymyślono” z czarnym kotem w ciemnym mieszkaniu, gdzie kot przez większość czasu w ogóle nie był wykrywany. Czyżby Nikon dyskryminował czarne koty?
Stabilizacja
Nikon Z9 oferuje w trybie filmowym stabilizację matrycy oraz stabilizację cyfrową. Ta pierwsza może działać w trybie normalnym lub sportowym, może też współpracować ze stabilizacją optyczną w obiektywie, jeśli ten ostatni ją oferuje. Z kolei stabilizacja cyfrowa wiąże się z dodatkowym przycięciem obrazu o czynnik 1.25x i łączy się dowolnie z innymi trybami stabilizacji we wszystkich trybach nagrywania. Widać, że zaszła tu pewna zmiana, bo w innych testowanych przez nas korpusach Nikona stabilizacja cyfrowa docinała obraz jedynie o czynnik 1.1–1.11x.
Poniżej prezentujemy wyniki działania różnych kombinacji obu rodzajów stabilizacji oraz wpływ stabilizacji cyfrowej na jakość obrazu.
Z utrzymaniem nieruchomego kadru jest łatwo – radzi sobie z tym każdy jeden wariant stabilizacji, nawet ten najbardziej podstawowy. Gorzej jest przy upłynnianiu ujęcia w ruchu. Stabilizacja matrycy co prawda minimalnie pomaga, ale obraz nadal nieprzyjemnie skacze. Sytuacja poprawia się dopiero po dołożeniu stabilizacji cyfrowej i skróceniu czasu migawki, tak, by wystabilizowane ujęcia nie zawierały rozmytych poruszeniem klatek. Awaryjne rozwiązanie żeby uzyskać stabilne ujęcia jest zatem dostępne, ale jeśli nie chcemy korzystać ze stabilizacji cyfrowej lub skracać czasu migawki, to konieczne będzie sięgnięcie po gimbal.
Sumarycznie nowy Nikon wypada tu lepiej od Canona, ale gorzej od Sony. Jest zatem progres i za to należy Z9 pochwalić, nawet jeśli do ścisłej czołówki nieco zabrakło. Zwłaszcza, że ostatnio krytykowaliśmy Canona R3 za brak zauważalnych zmian w działaniu stabilizacji cyfrowej w porównaniu z modelami zaprezentowanymi 5 lat wcześniej.
Na koniec dodajmy, że pomimo dużego cropa, cyfrowa stabilizacja nie pogarsza zauważalnie jakości obrazu. Jest on jedynie odrobinę mniej ostry, ale różnica jest niewielka i w praktyce pomijalna. Nie przybywa też zakłóceń czy artefaktów. Szkoda tylko, że crop w tym trybie jest dość spory.