Sigma DP1 - test aparatu
4. Optyka
Sigma DP1 zawiera stałoogniskowy obiektyw o ogniskowej 16.6 mm, co na Foveonie o rozmiarach 20.7x13.8 mm, daje kąt widzenia 75 stopni, czyli tyle, ile na pełnej klatce dają obiektywy o ogniskowej 28 mm.
Sigma zdecydowała się postawić na jakość obrazu i pójść niejako pod
prąd. Podczas gdy producenci kompaktów prześcigają się w wielkich
zoomach sięgających obecnie 18-20 razy, rzutujących obraz na matryce
wielkości paznokcia, upakowane przy tym 10 czy 12 milionami pikseli,
Sigma oferuje nam obiektyw stałoogniskowy o gabarytach zbliżonych
bardziej do lustrzanek niż do stałoogniskowych "szkieł" spotykanych w
kompaktach. Mamy więc tutaj do czynienia z układem składającym się z 6
soczewek ustawionych w 5 grupach i wykorzystaniem elementów asferycznych o
średnicy dochodzącej nawet do 14.5 mm. Na wszystkie granice powietrze-szkło
nałożono powłoki Super Multi-Layer Coating, co ma zagwarantować wysoką
transmisję i świetną pracę pod ostre światło.
Rozdzielczość
Co więcej, mając do dyspozycji niewyostrzone i nieinterpolowane RAW-y,
mamy niespotykaną wręcz okazję do przetestowania obiektywu, uniezależniając
się od wpływu matrycy i algorytmów "upiększających" obraz w stopniu chyba
największym ze wszystkich przetestowanych kompaktów.
Przejdźmy więc do konkretów i zobaczmy jak wyglądają wartości MTF50 zmierzone na RAW-ach Sigmy DP1 zarówno w centrum jak i na brzegu kadru.
To co widzimy, zdecydowanie nam się podoba. W centrum kadru obiektyw
prezentuje bardzo równe zachowanie, najwyższe rozdzielczości notując dla
f/4.0 i f/5.6, czyli dla okolic maksymalnego otworu względnego. Dla
większych przysłon, coraz bardziej daje o sobie znać dyfrakcja i
notujemy lekki spadek osiągów. Nie zmienia to faktu, że obiektyw jest w
stanie dla każdej przysłony generować bardzo ostre obrazy.
Jeśli chodzi o brzeg kadru, troszkę można pokręcić nosem na maksymalny otwór, gdzie osiągi odstają wyraźnie od centrum. Choć z drugiej strony notowane tam MTF-y są porównywalne z tymi obserwowanymi dla przysłony f/11. Gdyby każdy obiektyw szerokokątny, obecny w naszych testach, na brzegu kadru i na maksymalnym otworze notował wyniki podobne do takich jakie dostaje w centrum dla f/11, stracilibyśmy jeden z obszernych tematów do narzekań.
Aberracja chromatyczna
W jeszcze lepszy humor wprawia nas rzut okiem na wykres aberracji chromatycznej. Dla całego zakresu przysłon trzyma się ona poniżej poziomu 0.04%, co oznacza, że jest bardzo mała. Co więcej, dokładnie takie same wartości aberracji otrzymujemy mierząc ją na RAW-ach i JPEG-ach, co pokazuje, że DP1 mało "grzebie" w JPEG-ach, stojąc tutaj niejako wyżej od tak zaawansowanych aparatów jak Nikon D300, któremu usuwanie aberracji z JPEG-ów zaimplementowano niejako gratisowo.
RAW, 28 mm, f/5.6 | JPG, 28 mm, f/5.6 |
Dystorsja
Na kolejne słowa pochwały obiektyw zasłużył za korygowanie dystorsji. Jak na odpowiednik 28 mm jest naprawdę bardzo dobrze, bo nasze pomiary pokazały lekką dystorsję beczkową na poziomie -1.42%. Warto tutaj dodać, że testowane przez nas na matrycach APS-C/DX i dające troszkę mniejszy kąt widzenia obiektywy klasy 20 mm dawały dystorsję na poziomie od -1.5% do -2.7%. Obiektyw kompaktowej DP1 pokazuje więc tutaj miejsce w szeregu większym kuzynom przeznaczonym do lustrzanek.
Koma i astygamtyzm
Koma, deformująca kołowy obraz diody w rogu kadru, daje się zauważyć zarówno dla maksymalnego otworu względnego, jak i dla przysłony f/5.6. Nie jest to powód do dumy, tym bardziej że maksymalny otwór w DP1 do najjaśniejszych przecież nie należy.
Na szczęście wyraźnie lepsza sytuacja panuje w przypadku astygmatyzmu, którego wartość wyniosła tylko 2%. Tutaj obiektyw zasłużył na duże pochwały.
Winietowanie
W swoim katalogu poświęconym DP1 Sigma chwali się, że mały obiektyw dobrze radzi sobie także z winietowaniem twierdząc, iż spadek jasności w rogach nie przekracza 1 EV. Zwykle katalogom wydawanym przez producentów trudno ufać, bo starają się one przedstawić swój sprzęt w jak najlepszym świetle. Sigma jest jednak miłym wyjątkiem i to w drugą stronę, bo owe 1 EV okazało się bardzo zachowawcze. Nasze pomiary pokazały, że winietowanie na maksymalnym otworze sięga 20% czyli -0.65 EV. Gdy przymkniemy obiektyw do f/5.6 poziom tej wady zmniejsza się do 16%, a przy f/8.0 do 14%. Spadek o kolejne 2% zagwarantujemy sobie stosując wartość przysłony f/11.
Obiektyw znów zasłużył więc na pochwały, bo winietowanie w rzeczywistych
zdjęciach praktycznie nie da nam się we znaki. Choć z drugiej strony, ze
względu na przeciętne światło, poprzeczka nie była zawieszona wysoko.
Odblaski
Praca pod ostre światło nie wypada najgorzej. W miejscu gdzie umieścimy słońce w kadrze pojawiają się przebarwienia, ale są one związane raczej z różnym stopniem prześwietlenia poszczególnych elementów matrycy. Natomiast charakterystyczne bliki świetlne i duszki daje się zauważyć, ale nie są one jakoś mocno uciążliwe i powszechne.
Autofokus
Jeśli chodzi o autofokus, to do jego celności nie mamy najmniejszych zastrzeżeń. W warunkach studyjnych nie spudłował on ani razu, choć z pewnością z pomocą przychodzi mu duża głębia ostrości, z którą mamy do czynienia przy tak krótkiej ogniskowej i takim świetle. Jeśli chodzi o szybkość, to jak na kompakt osiągi są przyzwoite ale tylko przyzwoite. Mechanizm ustawiania ostrości rzadko się gubi, ale do demonów szybkości zdecydowanie nie należy.
Makro
Sigma nie chwali się istnieniem funkcji marko, co wobec faktu zastosowania stałoogniskowego obiektywu o rzeczywistej ogniskowej 16.6 mm wcale nie dziwi. DP1 umożliwia jednak robienie zdjęć z minimalnej odległości 30 centymetrów. Poniższe przykłady pokazują wycinki 1:1 jakie można uzyskać fotografując z tej odległości. Jak widać na duże powiększenia nie mamy co liczyć.