Canon EOS R1 - test trybu filmowego
2. Budowa i ergonomia
Także pod względem ergonomii niemal wszystko jest na swoim miejscu. Jedynym wyjątkiem jest tu przycisk Menu umieszczony na lewo od wizjera, a zatem poza zasięgiem prawej ręki. Wszystko inne znajdziemy już w jej okolicach – korpus oferuje 3 kółka sterujące domyślnie w trybie manualnym przypisane do przysłony, migawki i czułości, a na obudowie znalazł się szereg przycisków, obsługujących najpotrzebniejsze funkcje. Dobrze sprawdza się też przycisk Mode pozwalający zmieniać tryby pracy analogicznie jak na kole PASM. Na plus oceniamy też dźwignię pozwalającą łatwo przełączyć się między trybem fotograficznym a filmowym. Osoby filmujące w pionie docenią też zapewne częściowo zdublowane elementy sterujące na zintegrowanym pionowym uchwycie.
Menu
Menu EOS-a R1 zostało nieco zmodyfikowane w porównaniu do starszych bezlusterkowców Canona i z możemy z zadowoleniem poinformować, że zmiany te usunęły chyba wszystkie zastrzeżenia, jakie mieliśmy do canonowskiego menu. Kodek zapisu dźwięku w końcu znalazł się na tej samej karcie co reszta ustawień audio, a tych ostatnich nieco przybyło, co także cieszy.Do tego na pokład R1-ki trafił panel profili obrazu znany z urządzeń Cinema EOS obejmujący m.in. profile Canon Log 2, Hybrid Log Gamma, czy też Canon 709, a także pozwalający na wgrywanie własnych profili użytkownika. Co więcej, jest na tej samej karcie co reszta ustawień związanych z profilem obrazu.
Lepiej rozwiązano także wybór rozdzielczości, klatkażu i kodeka, w jakim nagrywamy. Koniec z automatyczną zmianą kodeka przy włączaniu profilu logarytmicznego czy HDR PQ. Do tego w menu znalazły się kodeki XF-AVC i XF-HEVC dotychczas zarezerwowane dla kamer Cinema EOS.
Podsumowując – to naprawdę miłe, gdy producent przy okazji kolejnego modelu usuwa wszystkie bolączki związane z jakimś aspektem użytkowania aparatu znane z poprzednich modeli.
Rejestrator obrazu Atomos Ninija Inferno wykorzystywany do nagrywania ekranu przy demonstracji menu oraz działania autofokusa udostępniła firma BEiKS, a współpracujący z nim dysk SSD Angelbird AtomX firma Foto-Technika. Obu firmom uprzejmie dziękujemy.
Złącza
Lista typowo stosowanych przy filmowaniu złącz, jakie oferuje testowany aparat, obejmuje:- USB 3.2 Gen 2 (złącze USB-C),
- wyjście HDMI (pełnowymiarowe typu A),
- wejście mikrofonowe (jack 3.5 mm stereo),
- wyjście słuchawkowe (jack 3.5 mm stereo),
Bardzo miłym dodatkiem jest natomiast dołączona seryjnie do aparatu blokada portów HDMI oraz USB utrudniająca przypadkowe wyrwanie wetkniętych tam kabli. Co prawda ogranicza ona (podobnie jak rzeczone kable gdy są wetknięte) zakres ruchu ekranu, ale może właśnie z tego powodu tym bardziej może się przydać.
Warto również wspomnieć o wielofunkcyjnej stopce aparatu, która pozwala na współpracę np. z interfejsami audio czy mikrofonami, zarówno tymi znajdującymi się w ofercie Canona, jak i urządzeniami firm trzecich, takimi jak choćby moduł XLR Tascam CA-XLR2d.
Na koniec dodajmy, że Canon EOS R1 niestety nie przyjmuje kodów czasowych z zewnętrznych źródeł, co może nieco ograniczyć jego wykorzystanie w niektórych profesjonalnych zastosowaniach. Firma Canon ewidentnie ogranicza tę funkcję do modeli takich jak EOS R5C czy kamery Cinema EOS.
Bateria
Canon EOS R1, podobnie jak model R3, zasilany jest akumulatorem litowo-jonowym LP-E19 oferującym pojemność 2700 mAh przy napięciu 10.8 V, co przekłada się na ok. 29 Wh energii. To około dwukrotnie więcej niż oferują największe akumulatory instalowane w aparatach bez zintegrowanego uchwytu pionowego.Tym bardziej zatem zdziwiło nas, że w studyjnym teście testowany aparat był w stanie nagrać jedynie 3 godziny materiału w 4K w 25 kl/s. To niemal godzinę mniej, niż w przypadku modelu EOS R3 i niewiele więcej niż notują najlepsze aparaty bez wbudowanego gripa zasilane dwukrotnie mniejszymi akumulatorami. Trudno nam ocenić, czy za wzrost prądożerności odpowiada procesor, matryca, czy jeszcze jakiś inny element, ale w tej kategorii ewidentnie jest pole do poprawy.
Dla porządku dodajmy, że w trakcie przeprowadzania testu aparat się nie przegrzał. Na jego ekranie po około godzinie pojawił się co prawda wskaźnik temperatury w formie „paska postępu”, ale aż do rozładowania akumulatora był on pusty, co oznacza, że do problemów z przegrzewaniem było daleko.
Odnotujmy jeszcze, że w EOS-ie R1, podobnie jak w innych „dużych” aparatach Canona, baterię wyjmuje się z boku, a nie od dołu korpusu. Dostęp do niej jest zatem całkowicie niezależny od zastosowanej złączki statywowej czy w ogóle od faktu, że aparat znajduje się na statywie. To bardzo wygodne rozwiązanie, które warto pochwalić.
Nośniki pamięci
Testowany aparat wyposażono w dwa gniazda na karty CFexpress typu B i pozwala on na symultaniczny zapis materiału na oba nośniki. Biorąc pod uwagę, że mówimy o urządzeniu potrafiącym filmować w formacie RAW oraz wygenerować całkiem spore pliki przy zastosowaniu kodeków typu All-Intra, wydaje się to najrozsądniejszą możliwą decyzją.
Wizjer i ekran
Testowany aparat oferuje wizjer elektroniczny o rozmiarze 0.64'', powiększeniu 0.9x i rozdzielczości 9.440.000 punktów (ok. 2048 x 1536 px). Korekcja dioptrii jest możliwa w zakresie od -4 do +2, a punkt oczny umieszczono w odległości 25 mm. Jak można się domyślić po samych parametrach, z wizjerem pracuje się świetnie. Obraz jest duży i klarowny, a muszla oczna bardzo dobrze odcina padające z boku światło. Czyli jest dokładnie tak, jak spodziewalibyśmy się po flagowym aparacie.
Jeśli chodzi o ekran, to EOS R1 oferuje w pełni rozkładany do boku, 3.2-calowy (proporcje 3:2), dotykowy, kolorowy ekran TFT LCD o rozdzielczości 2.100.000 punktów (ok. 1024 x 682 px). Co ciekawe, widzimy w tym przypadku regres w porównaniu z modelem R3, którego ekran liczył sobie ponad 4 mln punktów. Przy takim rozmiarze trudno jednak taką różnicę w rozdzielczości odnotować, a ekran testowanego aparatu sprawuje się bardzo dobrze zarówno pod względem szczegółowości obrazu i jego jasności, jak i pracy mechanizmu dotykowego, do której nie mamy zarzutów.
Jeśli chodzi o narzędzia wspomagające pracę operatora, to do dyspozycji użytkowników oddano funkcje takie jak: focus peaking, podpowiedzi dotyczące manualnego ustawiania ostrości od systemu Dual Pixel CMOS AF, możliwość powiększenia wycinka kadru, histogram, programowalną zebrę, czy też funkcję False Color. Większości użytkowników taki zestaw powinien spokojnie wystarczyć do komfortowej pracy.
Bardziej szczegółowe omówienie aspektów związanych z budową i ergonomią testowanego aparatu zostanie przedstawione w fotograficznym teście Canona EOS-a R1.