Canon EOS R1 - test trybu filmowego
3. Użytkowanie
Rozdzielczości i klatkaże
Liczba trybów nagrywania, jaką oferuje Canon EOS R1 jest całkiem spora. Na szczęście producent rozdzielił wybór rozdzielczości, klatkażu i kodeka na kilka sekcji w menu, więc znalezienie potrzebnej kombinacji nastaw nie nastręcza większego problemu.
Oferowane przez testowany aparat rozdzielczości i klatkaże nagrywania prezentują się następująco:
- w rozdzielczości 6K DCI (6000×3164, proporcje 17:9), korzystając z całej szerokości matrycy bez dodatkowego cropowania, możemy nagrywać w klatkażach:
- 23.976 kl/s,
- 24 kl/s,
- 25 kl/s,
- 29.97 kl/s,
- 50 kl/s,
- 59.94 kl/s,
- w rozdzielczości 4K DCI (4096×2160, proporcje 17:9), w wykorzystującym nadpróbkowanie trybie „Fine” i korzystając z całej szerokości matrycy bez cropowania, możemy nagrywać w klatkażach:
- 23.976 kl/s,
- 24 kl/s,
- 25 kl/s,
- 29.97 kl/s,
- 50 kl/s,
- 59.94 kl/s,
- 23.976 kl/s,
- 24 kl/s,
- 25 kl/s,
- 29.97 kl/s,
- 50 kl/s,
- 59.94 kl/s,
- 100 kl/s,
- 119.88 kl/s,
- 23.976 kl/s,
- 25 kl/s,
- 29.97 kl/s,
- 50 kl/s,
- 59.94 kl/s,
- 23.976 kl/s,
- 25 kl/s,
- 29.97 kl/s,
- 50 kl/s,
- 59.94 kl/s,
- 100 kl/s,
- 119.88 kl/s,
- 23.976 kl/s,
- 24 kl/s,
- 25 kl/s,
- 29.97 kl/s,
- 50 kl/s,
- 59.94 kl/s,
- 23.976 kl/s,
- 24 kl/s,
- 25 kl/s,
- 29.97 kl/s,
- 50 kl/s,
- 59.94 kl/s,
- 100 kl/s,
- 119.88 kl/s,
- 200 kl/s (tylko w trybie pełnoklatkowym),
- 239.76 kl/s (tylko w trybie pełnoklatkowym).
- 23.976 kl/s,
- 25 kl/s,
- 29.97 kl/s,
- 50 kl/s,
- 59.94 kl/s,
- 23.976 kl/s,
- 25 kl/s,
- 29.97 kl/s,
- 50 kl/s,
- 59.94 kl/s.
- 100 kl/s,
- 119.88 kl/s,
- 200 kl/s (tylko w trybie pełnoklatkowym),
- 239.76 kl/s (tylko w trybie pełnoklatkowym).
Podobnie jak inne nowsze Canony, testowany aparat posiada limit czasu nagrywania wynoszący 6 godzin dla zwykłych trybów rejestracji, półtorej godziny dla filmowania w 100 kl/s oraz 45 minut dla 200 kl/s w Full HD. Niespecjalnie widzimy sens takiego rozwiązania, ale nie będzie też ono bardzo przeszkadzać w praktycznych sytuacjach.
Warto natomiast Canona pochwalić za parę nowości wprowadzonych przy okazji modelu R1. Poza innym, wygodniejszym rozmieszczeniem wyboru trybu nagrywania, klatkażu i kodeka, warto odnotować również obecność trybów nagrywania w 100 i 200 kl/s z dźwiękiem. Choć oczywiście ujęcia nagrane w tych klatkażach można też zapisać już spowolnione (i bez dźwięku) jako slow motion.
Niestety oprócz pochwał będzie też krytyka. Kogoś decyzyjnego w Canonie nadal bowiem prześladuje jakaś niezdrowa obsesja na punkcie filmowania w proporcjach 17:9. Jej efektem jest brak możliwości filmowania w najpopularniejszych i wykorzystywanych przez 95% czasu proporcjach obrazu 16:9 z wykorzystaniem całej szerokości matrycy. Nawet w Full HD pojawia się przy tych proporcjach crop 1.07x, co jest krokiem wstecz w porównaniu z modelem R3. 17:9 to także jedyne dostępne proporcje w formacie RAW, mimo, że dużo bardziej pożądane byłoby zapewne wykorzystywanie całej matrycy i zapis w formacie 3:2. Albo przynajmniej dodanie 16:9 i 2.4:1 jako innych opcji niż 17:9.
Dodajmy też, że ów bezsensowny (bo raczej niewynikający z ograniczeń najszybszego w historii Canona sensora w aparacie) crop działa też w trybie APS-C (funkcja „przycinanie obrazu”), gdzie sumuje się z domyślnym 1.6x dając razem około 1.71x. Przy tak mocnym dokadrowaniu odczytywany jest wycinek o szerokości ok. 3509 piksela, a zatem poniżej wymogów standardu 4K UHD (3840 pikseli na szerokość).
Kodeki
Kolejną ważną zmianą i nowością w modelu EOS R1 są kodeki, które ujednolicono z kamerami Cinema EOS. Poza 12-bitowym Canon Cinema RAW (pliki z rozszerzeniem .CRM) do dyspozycji użytkowników są zatem:
- bazujący na H.264 kodek XF-AVC dostępny w wariantach 4:2:0 / 8-bit oraz 4:2:2 / 10-bit,
- bazujący na H.265 kodek XF-HEVC dostępny w wariantach 4:2:0 / 10-bit oraz 4:2:2 / 10-bit.
Zakresy przepływności strumienia danych dla poszczególnych kodeków i trybów nagrywania prezentują się następująco:
- 6K RAW – od 720 do 2600 Mbit/s,
- 4K 16:9 i 17:9 – od 100 do 1800 Mbit/s,
- Full HD i 2K 17:9 – od 35 do 1200 Mbit/s,
- Pliki proxy – 9 lub 16 Mbit/s.
Zmiany zaszły także w dziedzinie zapisu dźwięku. Po pierwsze, jak już wspomnieliśmy w poprzednim rozdziale, kodek audio został przeniesiony do menu nagrywania, czyli tam, gdzie jego miejsce. A po drugie dostępny jest zapis dźwięku w formacie skompresowanym (AAC) 2-kanałowym z głębią 16-bitową lub nieskompresowanym (PCM) 4-kanałowym z głębią 24-bitową. Coś dla siebie znajdą zatem zarówno amatorzy oraz osoby niezapisujące istotnego dźwięku na aparat, jak i Ci chcący podłączyć do korpusu kilka mikrofonów i cieszyć się przyzwoitymi nagraniami.
Profile obrazu
W profilach obrazu także zaszła mała pozytywna rewolucja. Poza dostępnymi także w trybie fotograficznym profilami obrazu (typu „portret”, „neutralny” itd.) oraz wydzielonym osobno profilem HDR PQ, w menu pojawił się też zestaw profili obrazu znanych z kamer Cinema EOS ukryty pod nie najszczęśliwiej dobranym sformułowaniem „Własny obraz”. Znajdziemy tam:- dające standardowy obraz profile Canon 709 oraz BT.709,
- profile PQ (nie mylić z wymienionym powyżej HDR PQ) i Hybrid Log Gamma kompatybilne ze standardami telewizji HDR,
- profile logarytmiczne Canon Log 2 i Canon Log 3,
- puste „sloty” na wgranie własnych profili obrazu.
Po tym przydługim wstępie możemy przyjrzeć się, jak poszczególne wybrane profile radzą sobie z niedoświetleniem i prześwietleniem obrazu.
Przy zastosowaniu podstawowego, neutralnego profilu obrazu obserwujemy typowe zachowanie. Niedoświetlony materiał daje się bez większych problemów „uratować”. Zazwyczaj jest to okupione zwiększeniem szumu w cieniach, ale przy zastosowanej w teście niskiej czułości (ISO 100) siła tego efektu jest pomijalna. Natomiast w przypadku prześwietlenia utrata informacji w jasnych partiach obrazu jest bezpowrotna. Co ciekawe, niemal identyczną utratę informacji w światłach obserwujemy przy filmowaniu w formacie RAW w połączeniu ze standardowym profilem obrazu. Tam jednak z niedoświetlenia da się wyciągnąć nawet 4 EV, choć wiąże się to z zauważalnym zaszumieniem w cieniach.
Miłym zaskoczeniem na tym tle jest „priorytet jasnych partii obrazu D+”, który pozwolił zachować większość informacji w jasnych partiach obrazu, nawet przy prześwietleniu o 2 EV. Przy niedoświetleniu materiał zachowywał się identycznie jak przy profilu neutralnym. Warto też dodać, że przy korzystaniu z tej funkcji najniższa dostępna czułość zwiększa się do ISO 200. W zasadzie identyczne wyniki jeśli chodzi o prześwietlenie i niedoświetlenie dały też profile HDR PQ, Canon 709, PQ oraz Hybrid Log Gamma, choć w przypadku większości z nich najniższa dostępna czułość to ISO 400.
Canon Log 2 i Canon Log 3 zachowują się z kolei jak typowe profile tego typu i bez problemu znoszą prześwietlenie o 2 EV, poddając się dopiero przy przeeksponowaniu o 4 EV. Bardzo podobnie zachowuje się też format RAW połączony z logarytmicznym profilem obrazu. Z kolei przy niedoświetleniu widzimy sporą różnicę między profilami Canon Log 2 i Canon Log 3. O ile pierwszy z nich zgodnie z oczekiwaniami szumi mocno przy niedoświetleniu (także jeśli pracujemy w RAW-ach), o tyle w przypadku drugiego szum przy niedoświetleniu pozostaje na granicy akceptowalności, co jest dość nietypowe i dobrze świadczy o zakresie tonalnym zastosowanej w R1-ce matrycy. A skoro już o zakresie tonalnym matrycy mówimy...
Zakres tonalny
Spójrzmy teraz na liczbowe wartości opisujące zakres tonalny, otrzymane po nagraniu tablicy Stouffer T4110 na poszczególnych profilach obrazu i kombinacjach nastaw. Stopklatki z tak nagranych ujęć zostały przeanalizowane z użyciem programu Imatest, co pozwoliło uzyskać wspomniane liczbowe wartości. Ponieważ Imatest nie zawsze generuje wyniki dla wszystkich możliwych stosunków sygnału do szumu, przedstawiamy wartość dla najostrzejszego kryterium (stosunek sygnału do szumu 10:1 opisany jako „WYSOKA JAKOŚĆ”) oraz dla najniższego (wartość „Total” podawana przez Imatest, zazwyczaj nieco przekraczająca tę dla stosunku sygnału do szumu 1:1, w tabeli wartość ta została podpisana „NAJNIŻSZA JAKOŚĆ”).
Oprócz tego, w prezentującej te wyniki poniższej tabeli, załączamy także wykresy waveform monitor z programu DaVinci Resolve, prezentujące, jakie wartości przyjmują poszczególne pola tablicy zależnie od użytego profilu obrazu. Tablica była nagrywana tak, by prześwietlić pierwsze jedno lub dwa pola.
Uzyskane wartości są, krótko mówiąc, świetne. Dla kryterium wysokiej jakości obrazu testowany aparat dwa razy wyrównał i raz pobił dotychczasowy rekord zakresu tonalnego w naszych testach. Rekord ten dzierżyło Sony FX3 z wynikiem 10.3 EV tuż przed kamerą Canon EOS C70 z wynikiem 10.2 EV. Tymczasem R1 wynik 10.3 EV zanotował dla dwóch profili obrazu, a dla Canon Loga 2 osiągnął jeszcze lepsze 10.5 EV. To mniej więcej 2 EV lepiej niż typowe wyniki, jakie zmierzyliśmy dla Canona R3 czy Sony A9 III.
Reszta wyników także wygląda dobrze. Wysoki poziom 9 EV został przekroczony dla większości profili obrazu. Także wyniki dla kryterium niskiej jakości obrazu często zbliżają się do lub przekraczają 13 EV.
Nie pozostaje nam zatem nic innego jak pogratulować Canonowi umiejętnego połączenia imponującej szybkości sensora warstwowego z zakresem tonalnym lepszym, niż oferują dotychczas górujące w takich porównaniach matryce niewarstwowe. Do pełni szczęścia brakuje już tylko nieco niższego poboru mocy, o czym pisaliśmy w poprzednim rozdziale.
Autofokus
Canon EOS R1, jak przystało na najnowszy flagowy korpus, został też oczywiście wyposażony w jeszcze bardziej udoskonalony wariant autofokusa Dual Pixel CMOS AF, który już w poprzednich wariantach radził sobie bardzo dobrze w trybie filmowym. Spójrzmy, jak poradził on sobie z naszą standardową studyjną procedurą oraz siłą rzeczy nieco mniej powtarzalnym „kocim testem”:
Przy śledzeniu człowieka układowi zdarzyło się co prawda kilka drobnych zawahań i szarpnięć, ale ogólnie nie ma on żadnego problemu z wykryciem i śledzeniem celu. Przy średnich nastawach szybkości i czułości autofokus faktycznie odczekuje chwilę przed zmianą ustawienia, a przy maksymalnych, zgodnie z oczekiwaniami, reaguje szybko i sprawnie.
Jeśli natomiast chodzi o śledzenie kotów w trudnych warunkach oświetleniowych, to w zasadzie pomyłka i całkowite zgubienie celu zdarzyło się R1-ce tylko raz. W pozostałych przypadkach testowany aparat radził sobie z wykryciem biegnącego kota i poprowadzeniem za nim ostrości. Do ideału nieco zabrakło, ale jest to chyba pierwszy korpus, o którym możemy z czystym sumieniem powiedzieć, że zdał „koci test”.
Stabilizacja
Canon EOS R1 oferuje system 5-osiowej stabilizacji matrycy, który dodatkowo może współpracować ze stabilizowanymi obiektywami systemowymi, tworząc system podwójnej stabilizacji obrazu.
Niezależnie od tego w aparacie dostępna jest znana z innych modeli Canona dwustopniowa stabilizacja cyfrowa. Może ona działać w dwóch trybach – zwykłym (opisanym w menu jako „stabilizacja cyfrowa włączona”) i wzmocnionym („stabilizacja cyfrowa wzmocniona”). Spójrzmy, jak różne kombinacje działania stabilizacji prezentują się w praktyce.
W pierwszej części testu wykorzystany został manualny obiektyw 200 mm, ponieważ wszystkie instrumenty Canon RF oferujące taką ogniskową są stabilizowane na tyle skutecznie, że testy na nich przeprowadzane niewiele mówią o działaniu stabilizacji matrycy czy stabilizacji cyfrowej.
Jak widać, włączenie stabilizacji z wprowadzoną odpowiednią ogniskową zmniejszyło amplitudę drgań, ale nie zlikwidowało ich całkowicie. Nie pomógł też żaden z wariantów stabilizacji cyfrowej, trudno zatem mówić o sukcesie.
W przypadku ujęcia w ruchu połączone siły stabilizacji matrycy i obiektywu wygładzają nieco ruch aparatu, ale nadal widać tam sporo nieprzyjemnych szarpnięć. Cześć z nich pozostaje w obrazie nawet po dołożeniu do równania stabilizacji cyfrowej.
Co do negatywnego wpływu cyfrowej stabilizacji na szczegółowość obrazu, to w trybie „zwykłym” jest on pomijalny, a zauważalny staje się dopiero przy stabilizacji „wzmocnionej”, która wiąże się z naprawdę sporym przycięciem obrazu, niewiele przy tym dając w zamian.
Ogólnie zatem nie możemy ocenić działania stabilizacji w nowym flagowym Canonie pozytywnie. Nie pomaga też fakt, że zastosowane algorytmy stabilizacji cyfrowej wydają się nieaktualizowane przynajmniej od czasów modelu EOS 5D Mark IV. Zdecydowana większość konkurencyjnych firm wprowadziła w tym czasie mniej lub bardziej udane aktualizacje algorytmów stabilizacji do swoich korpusów, czas najwyższy, żeby Canon też to zrobił.