Canon EOS R1 - test trybu filmowego
4. Jakość obrazu
Szczegółowość obrazu
Szczegółowość obrazu oraz obecność artefaktów takich jak mora i aliasing badamy nagrywając testowanym urządzeniem tablicę ISO 12233, tak by wypełniła ona kadr w pionie przy danych proporcjach obrazu. Analiza ma charakter jakościowy, jej wynikiem nie są wartości liczbowe.
W przypadku testowanego aparatu, ze względu na dużą liczbę trybów nagrywania, zdecydowaliśmy się podzielić niniejszy film na dwie części – jedną poświęconą filmowaniu w rozdzielczościach 6K oraz 4K, a drugą trybowi Full HD. Zaprezentujemy je w tej właśnie kolejności.
Jakość filmów w formacie RAW jest świetna. Nie tylko są one szczegółowe i wolne od schodkowania na ukośnych krawędziach, ale Canonowi udało się też zlikwidować często pojawiający się w trybach RAW problem z kolorowymi przebarwieniami. Tymczasem tu jakość jest niemal wzorcowa.
Nadal przyzwoicie, ale już nieco gorzej wypadają tryby 4K z dopiskiem „Fine”, czyli te korzystające z nadpróbkowania. Widać w ich przypadku nieco więcej artefaktów, a cały obraz jest nieco miękki. Na szczęście nie na tyle, żeby odrobina wyostrzania (lub wyższa wartość parametru „Przejrzystość”) nie załatwiły sprawy.
Tryby bez „Fine” w nazwie oferują podobną szczegółowość, ale niestety widać tam dużo więcej aliasingu, który może się okazać problematyczny nawet w praktycznych sytuacjach. Producent nie podzielił się informacją na temat sposobu odczytu w tym trybie, ale nie zdziwiłoby nas, gdyby stosowane było tu grupowanie pikseli skalujące każdy obszar 3 × 3 do 2 × 2.
Podobną ilość aliasingu, ale jeszcze gorszą szczegółowość i nadmiernie miękki obraz widzimy w trybach „z przycięciem”. Tu akurat sprawa jest dość jasna – ponieważ z jakiegoś powodu najpopularniejsze tryby filmowania w proporcjach 16:9 zostały przez firmę potraktowane najbardziej po macoszemu, to w trybie tym realny crop wynosi ok 1.71x, co oznacza, że z całej matrycy o szerokości 6000 pikseli odczytywany jest wycinek o szerokości ok. 3509 pikseli. To zauważalnie mniej niż 3840 pikseli, które obraz 4K UHD powinien mieć na szerokość. Nic zatem dziwnego, że jakość tego, co w trybach z „przycinaniem obrazu” dostajemy, jest poniżej oczekiwań.
Na koniec dodajmy, że wszystkie powyższe obserwacje dotyczą każdego klatkażu w danym trybie nagrywania, ponieważ wizualnie są one nierozróżnialne, co niezmiennie chwalimy.
Spójrzmy teraz na ujęcia Full HD.
Tu także obraz jest nierozróżnialny pomiędzy poszczególnymi klatkażami w obrębie danego trybu nagrywania, co także chwalimy. Jeśli natomiast chodzi o jakość, to zdecydowanie na plus wyróżniają się nadpróbkowane ujęcia w trybie „Fine”, które wyglądają bardzo dobrze, są szczegółowe i nie mają większych problemów z artefaktami.
Na drugim miejscu jakościowo wypadają ujęcia w trybie „z przycięciem”, które także wydają się nadpróbkowane, tyle że z mniejszego wycinka matrycy. One także są w pełni akceptowalne, mimo pewnej ilości kolorowych artefaktów.
Zdecydowanie najgorzej natomiast wypada materiał w trybie pełnoklatkowym bez nadpróbkowania. Tu artefaktów jest tyle, że nie możemy mówić o akceptowalnej jakości obrazu.
Wyostrzanie
Canon EOS R1 oferuje 8 oziomów wyostrzania, oznaczonych wartościami od 0 do 7. Typową oznaką tego procesu w surowym materiale filmowym jest schodkowanie widoczne na ukośnych krawędziach. Oprócz tego w menu aparatu znajdziemy też parametr opisany jako „przejrzystość”, który można regulować w zakresie od −4 do +4 z krokiem jednostkowym.
Cały powyższy test, podobnie jak testy fotograficzne, wykonaliśmy na minimalnym poziomie wyostrzania obrazu dostępnym w aparacie. Spójrzmy teraz, jak zwiększenie poziomu tego parametru wpływa na obraz:
Stosowanie wyostrzania dość szybko powoduje, że obraz staje się nieestetycznie przeostrzony i pojawia się w mnim wspomniane we wstępie schodkowanie. Lepiej zatem zostawić ten parametr wyzerowany i ewentualne wyostrzanie zostawić do etapu postprodukcji.
Jeśli natomiast chodzi o przejrzystość, to ujemne wartości tego parametru dają podobny efekt jak nieskorygowana aberracja sferyczna – obraz staje się bardziej miękki i mglisty. Nie jest to jednak silny efekt. Z kolei dodatnie wartości wydają się działać jak wyostrzanie z mniejszą częstotliwością przestrzenną i pomagają pozbyć się z materiału występującej w niektórych trybach nagrywania delikatnej miękkości obrazu. Po dodatnie wartości tego parametru można zatem jak najbardziej sięgać.
Szum
Szum w filmach, podobnie jak na zdjęciach, oceniamy w oparciu o scenkę testową, zarejestrowaną na różnych czułościach przy wyłączonej redukcji szumu w aparacie.
W przypadku filmu ocena, tak jak przy szczegółowości obrazu, nie ma charakteru liczbowego. Procentowe wyniki mogłyby być mylące, gdyż urządzenia różnych producentów w różnym stopniu pozwalają na wyłączenie redukcji szumu przy filmowaniu. A odszumiona papka, która procentowo wykazałaby niewielkie zaszumienie, w praktyce wcale nie musi wyglądać ładnie.
Prezentowane poniżej opinie na temat maksymalnych czułości oferujących użyteczny obraz są oczywiście subiektywne – każdy użytkownik ma inną tolerancję dla szumu w obrazie filmowym.
Podobnie jak w przypadku szczegółowości obrazu, ze względu na dużą liczbę trybów nagrywania, postanowiliśmy rozdzielić materiał na tryby 6K i 4K oraz Full HD. Omówimy je w tej właśnie kolejności.
Przy pracy w formacie RAW najlepiej nie przekraczać ISO 6400, bo powyżej tej wartości szumu jest już naprawdę sporo. Awaryjnie możemy jednak sięgnąć po ISO 12800, aczkolwiek w takiej sytuacji należy liczyć się z koniecznością późniejszego odszumienia materiału.
W pozostałych trybach pełnoklatkowych i do nich zbliżonych najwyższa akceptowalna czułość to ISO 12800. Z kolei w trybie z „przycinaniem filmu” lepiej nie przekraczać nastawy ISO 6400.
Spójrzmy teraz na ujęcia w Full HD.
Konkluzja jest tu analogiczna, jak w przypadku ujęć w 4K – w trybach pełnoklatkowych najwyższa akceptowalna czułość to ISO 12800, a w tych korzystających z wycinka matrycy nieco mniejszego niż sensor APS-C lepiej nie przekraczać ISO 6400.
Odszumianie
Podobnie jak przy zdjęciach, testowany aparat oferuje cztery stopnie redukcji szumu dla materiału filmowego. Odszumianie może być: wyłączone, słabe, standardowe lub mocne. Standardowo w testach wszystkie ujęcia nagrywamy z wyłączoną redukcją szumu. Spójrzmy teraz, jak wygląda materiał, gdy zaczniemy zwiększać wartość tego parametru:
Najrozsądniejszą opcją wydaje się być nastawa „słabe” w aparacie. Z jednej strony pozwala ona pozbyć się najbardziej irytującego kolorowego szumu, z drugiej nie „zjada” nadmiernie szczegółów. Średnią nastawę różnież można rozważyć, przy odszumianiu „mocnym” utrata szczegółów w obrazie jest już zdecydowanie zbyt intensywna.
Jeśli mamy czas na postprodukcję, możemy zostawić redukcję szumu programowi montażowemu, który, w przeciwieństwie do aparatu, nie musi tego robić w czasie rzeczywistym i na zasilaniu z baterii, dzięki czemu daje lepsze rezultaty. Należy jednak pamiętać, że skuteczność redukcji szumu, zwłaszcza tej międzyklatkowej (a takiej użyliśmy do ujęcia naszej scenki) zależy od charakteru i dynamiki danego ujęcia – w sytuacjach z dużą ilością ruchu utrata szczegółów wywołana przez odszumianie w aparacie zostanie zamaskowana rozmyciem ruchu, a z kolei międzyklatkowa redukcja szumu da kiepskie efekty.
Rolling Shutter
Zjawisko nazywane potocznie rolling shutter wynika z faktu, że zdecydowana większość współczesnych matryc CMOS nie jest odczytywana z całej powierzchni jednocześnie, tylko „z góry do dołu”, wierszami. Stąd też o sile i uciążliwości tego zjawiska decyduje czas odczytu matrycy w danym trybie nagrywania. Rośnie on wraz z rozdzielczością oraz zależy od innych aspektów nagrywania – przykładowo czas odczytu będzie większy, gdy materiał filmowy jest nadpróbkowany (tzw. oversampling), a mniejszy, gdy np. matryca jest odczytywana z przeskakiwaniem linii (tzw. line skipping).
Przedstawmy jeszcze skalę odniesienia. Czasy odczytu poniżej 10 ms uznajemy za świetne – przy tak szybkich matrycach trzeba naprawdę „postarać się”, by zjawisko rolling shutter było zauważalne. Czasy między 10 a 15 ms to wyniki bardzo dobre. Czasy między 15 a 20 ms uznajemy za dobre, a między 20 a 25 ms za przeciętne. Wszystko powyżej 25 ms to wyniki złe, a powyżej 30 ms – bardzo złe.
Wyniki, jakie uzyskał Canon EOS R1, przedstawiają się następująco:
Tryb nagrywania | Czas odczytu matrycy |
6K (6000×3164, 17:9), RAW, 25 kl/s | 7.4 ms |
6K (6000×3164, 17:9), RAW, 50 kl/s | 3.5 ms |
4K UHD (3840×2160), 25 kl/s, tryb fine (crop 1.07x) | 7.6 ms |
4K UHD (3840×2160), 50 kl/s, tryb fine (crop 1.07x) | 3.5 ms |
4K UHD (3840×2160), 25 kl/s, tryb standardowy (crop 1.07x) | 3.5 ms |
4K UHD (3840×2160), 50 kl/s, tryb standardowy (crop 1.07x) | 3.5 ms |
4K UHD (3840×2160), 100 kl/s, tryb standardowy (crop 1.07x) | 3.5 ms |
4K UHD (3840×2160), 25 kl/s, tryb z przycięciem (crop 1.71x) | 2.2 ms |
4K UHD (3840×2160), 50 kl/s, tryb z przycięciem (crop 1.71x) | 2.2 ms |
4K UHD (3840×2160), 100 kl/s, tryb z przycięciem (crop 1.71x) | 2.1 ms |
Full HD (1920×1080), 25 kl/s, tryb fine (crop 1.07x) | 7.4 ms |
Full HD (1920×1080), 50 kl/s, tryb fine (crop 1.07x) | 3.5 ms |
Full HD (1920×1080), 25 kl/s, tryb standardowy (crop 1.07x) | 1.0 ms |
Full HD (1920×1080), 50 kl/s, tryb standardowy (crop 1.07x) | 1.0 ms |
Full HD (1920×1080), 100 kl/s, tryb standardowy (crop 1.07x) | 1.0 ms |
Full HD (1920×1080), 200 kl/s, tryb standardowy (crop 1.07x) | 1.0 ms |
Full HD (1920×1080), 25 kl/s, tryb z przycięciem (crop 1.71x) | 2.2 ms |
Full HD (1920×1080), 50 kl/s, tryb z przycięciem (crop 1.71x) | 2.2 ms |
Full HD (1920×1080), 100 kl/s, tryb z przycięciem (crop 1.71x) | 2.2 ms |
Ogólne podsumowanie będzie wyjątkowo krótkie – testowany aparat ma bardzo szybką matrycę i zniekształcenia obrazu związane z jej niejednoczesnym odczytem nie powinny nam dokuczać w żadnym trybie nagrywania.
Przy okazji analizy tych wyników warto jednak poczynić jeszcze kilka spostrzeżeń. Po pierwsze – przy filmowaniu matryca pracuje wolniej, niż w trybie fotograficznym, gdzie zmierzony przez nas czas odczytu to 2.5 ms. Po drugie, chociażby po trybie RAW, widać, że, tak jak w wielu innych korpusach Canona, także i tu sensor potrafi włączyć „tryb turbo” i przyspieszyć bez zmiany sposobu odczytu. Po trzecie wreszcie czasy odczytu potwierdzają odnotowany już w sekcji o szczegółowości obrazu fakt, że w danym trybie nagrywania poszczególne klatkaże nie różnią się między sobą, co niezmiennie chwalimy.