Leica M9 - test aparatu
2. Budowa, jakość wykonania i funkcjonalność
M9 to najmniejszy pełnoklatkowy cyfrowy aparat. Wyglądem i wymiarami
jest bardzo zbliżony do legendarnych aparatów analogowych serii M. Styl
ponadczasowej elegancji, charakterystyczny dla aparatów Leica i
doceniony przez pokolenia fotografów, przejawia się nie tylko w
kształcie i ergonomii, ale także w sposobie wykończenia korpusów.
Wewnątrz znajduje się magnezowy szkielet, który przedstawia zdjęcie poniżej. Góra i dolna płyta korpusu to mosiężne monolity, wykonane w całości z jednego kawałka metalu. Pozostałe elementy korpusu wykonane są ze stopu magnezowego. Dostęp do akumulatora i kart pamięci jest bardzo dobrze zabezpieczony przed kurzem i wilgocią, co gwarantuje swobodne korzystanie z aparatu w trudnych warunkach atmosferycznych. Niestety to rozwiązanie nie jest wygodne, bo zmiana karty albo baterii w M9 to kwestia dłuższego czasu, niż w przypadku osobnych gniazd ze standardowymi pokrywami.
Wygląd korpusu M9 nie uległ znacznej zmianie w stosunku do swojego poprzednika modelu M8. W M9 nie ma już okrągłego monochromatycznego wyświetlacza, który pokazywał stan baterii i ilość pozostałych do zapisu zdjęć. W jego miejscu mamy ostre wcięcie, które pomaga w wygodniejszym trzymaniu aparatu. Okrągły ekranik w M8 był umieszczony niefortunnie, bo w większości przypadków na nim spoczywał kciuk. Może z tego powodu w M9 już go nie ma, a o stanie baterii i innych danych informuje nas kolorowy panel na LCD po wciśnięciu przycisku INFO.
Inną zmianą choć nie rzucającą się już w oczy, jest zastąpienie przycisku PROTECT przyciskiem ISO, co poprawiło użytkowanie M9. Niewielkiej przebudowie uległo także menu. Jednak o przyciskach i menu piszemy szczegółowo w dalszej części tego rozdziału.
Zasilanie i gniazda
Aby nie zmienić klasycznego wyglądu Leiki M, gniazdo zasilania i gniazdo karty pamięci zostały ukryte pod metalowym dnem aparatu, które w całości odłączamy od korpusu po zwolnieniu blokady. Jest to analogiczne rozwiązanie jak w M8.
Również zasilanie się nie zmieniło i stanowi je jedna bardzo lekka litowo-jonowa bateria o pojemności 1900 mAh, zasilana napięciem 3.7 V. Zdjęcia zapisywane są na kartę SD/SDHC o pojemności do 32 GB. Niestety pojemność baterii wystarcza na wykonanie około 500 zdjęć, co jest według nas słabym wynikiem jak na aparat tej klasy i poważną wadą w przypadku reporterskiego aparatu jakim jest M9. Faktem jest, że baterie są lekkie ale zabieranie ich w podróż w większej ilości jest niewygodne, a nie zawsze można swobodnie wyczerpany akumulator doładować.
Po lewej stronie wyświetlacza, pod gumową zaślepką znajduje się gniazdo mini-USB. Służy ono do połączenia aparatu z komputerem i drukarką. W spuście migawki natomiast jest gwint na standardowy, manualny wężyk do mechanicznych aparatów analogowych niezmieniony od dziesięcioleci!
Przyciski
Konstruktorzy Leiki starają się utrzymać ilość przycisków na korpusie M w minimalnej liczbie. W M9 jest ich tyle samo co w M8 i znajdują się w tym samym miejscu, choć - jak już wspominaliśmy wcześniej - przycisk PROTECT zastąpiono przyciskiem ISO. Jego wciśnięcie od razu wyświetla tablicę z dostępnymi czułościami:
Przycisk ISO znajduje się w kolumnie pięciu przycisków po lewej stronie wyświetlacza. Wśród nich oprócz ISO, znajdującego się pośrodku, mamy:
- PLAY - podgląd obrazu,
- DELETE - usuwanie zdjęć,
- INFO - wyświetlający panel informacyjny i dane o zdjęciu w trybie PLAY,
- SET - przycisk potwierdzający ustawienia.
Patrząc na aparat z góry widzimy spust migawki, wokół którego mamy włącznik aparatu i jednocześnie włącznik trybu seryjnego zdjęć i samowyzwalacza. Obok spustu jest tradycyjne jak w analogowych aparatach koło do zmiany czasu ekspozycji lub przejścia w tryb priorytetu przysłony (A).
Na przedniej ściance korpusu są przyciski blokady bagnetu obiektywu, a po drugiej stronie przełącznik jasnych ramek w celowniku, które określają pole widzenia obiektywu. Położenie środkowe przełącznika odpowiada ramkom dla obiektywów o ogniskowej 50 i 75 mm, przesunięcie w kierunku obiektywu przestawia ramki na 28 i 90 mm, a położenie przeciwne 35 i 135 mm.
Menu
Menu w M9 jest bardzo proste. Składa się, tak jak w M8, z jednej zakładki, w której są najważniejsze funkcje aparatu. W praktyce do menu zaglądamy bardzo rzadko. Po zapoznaniu się z aparatem i ustawieniu opcji menu według naszych wymagań, o przycisku MENU można zapomnieć na długo. M9 nie posiada polskojęzycznej wersji menu.
Menu główne:
- Rozpoznawanie obiektywu,
- Zapisanie ustawień własnych,
- Zaawansowane - tryb cichej migawki,
- Samowyzwalacz,
- Ustawienia Auto ISO,
- Wyostrzenie,
- Nasycenie kolorów,
- Kontrast,
- Ustawienia bracketingu,
- Ustawienia kompensacji ekspozycji,
- Jasność wyświetlacza,
- Histogram,
- Ustawienia folderu - zmiana nazwy, stworzenie nowego,
- Automatyczny podgląd wykonanego zdjęcia,
- Automatyczne wyłączenie aparatu,
- Synchronizacja błysku,
- Synchronizacja błysku z długim czasem ekspozycji,
- Przestrzeń kolorów - AdobeRGB lub sRGB,
- Kompresja DNG,
- Reset ustawień,
- Czyszczenie matrycy - powoduje otwarcie migawki i odcięcie prądu od matrycy,
- Ustawienie daty,
- Ustawienie czasu,
- Ustawienie dźwięku,
- Wybór języka,
- Połączenie USB,
- Format karty SD,
- Wersja firmware’u.
Przycisk SET organizuje najważniejsze ustawienia podręczne. Wyświetla on menu ustawień obrazu w skład którego wchodzą następujące funkcje:
- Balans bieli,
- Kompresja,
- Rozdzielczość,
- Kompensacja ekspozycji,
- Bracketing,
- Ustawienia własne.
Wyświetlacz kolorowy
Rozdzielczość 2.5-calowego ekranu LCD wynosi 230.000 pikseli, a pokrycie według producenta równe jest 99.995% pola widzenia obiektywu. Jakość wyświetlacza jest jednak bardzo kiepska. Nie nadawałby się on w ogóle do oglądania zdjęć, gdyby nie wyświetlanie histogramu i informacji o obszarach prześwietlonych i niedoświetlonych na zdjęciu. To pomaga przy kontrolowaniu ekspozycji.
Naciśnięcie przycisku INFO w trybie fotografowania wyświetla tablicę kontrolną z informacjami o: dokładnym stanie baterii, zajętości karty pamięci, ilości zdjęć pozostałych do zapisu, ekspozycji i obiektywie.
Celownik
Celownik w dalmierzu nie jest tak wygodny w użytkowaniu jak wizjer w lustrzankach. Przy stosowaniu obiektywów szerokokątnych albo teleobiektywów zaczynają pojawiać się problemy z kadrowaniem i pod tym względem trzeba okazać dużą dozę cierpliwości. Zwolennicy celowników chwalą je jednak za duże pole widzenia, w którym można obserwować co dzieje się poza kadrem.
W celowniku nie znajdziemy dużej ilości informacji. Najważniejsze to jasne ramki do kadrowania, diody potwierdzające pomiar światła i wyświetlany czas w trybie A. Ogólny schemat celownika w M9 przedstawiamy wraz z opisem poniżej.
2.1.1 Cztery cyfrowe kontrolki liczb odpowiadają za:
Kropka dolna (błyskająca) informuje o ustawionej kompensacji ekspozycji. 2.1.2 Dwie diody w kształcie trójkąta i jedna okrągła:
przed i po ekspozycji. 2.2 Ramka kadrowania dla obiektywu 50 mm i 75 mm. 2.3 Obszar pomiaru ostrości. |
Najważniejsza funkcja celownika to pomoc w ustawianiu ostrości. M9 nie ma żadnego trybu autofokusa, więc ostrość trzeba ustawiać ręcznie. W celowniku widzimy dwa rozbieżne w poziomie obrazy, które należy połączyć w jeden, kręcąc pierścieniem ostrości na obiektywie. Jest to tak banalne rozwiązanie, a jednocześnie wygodne i skuteczne, że w dobrych rękach zaawansowanego użytkownika takiego aparatu, skuteczność ustawiania ostrości może dorównać tradycyjnemu mechanizmowi AF w lustrzankach.
Ustawianie ostrości
Idea ustawiania ostrości w aparatach damierzowych polega na nakładaniu na siebie dwóch obrazów. W środku wizjera mamy małą ramkę, w której znajduje się obraz celu z dwóch źródeł. Ustawianie ostrości polega na nakładaniu tych dwóch obrazów na siebie. Jest to łatwe i proste, ale do czasu. Gdy operujemy obiektywem szerokokątnym i mamy w kadrze dużo szczegółów, podwójne kontury fotografowanych obiektów nakładają się na siebie, tworząc galimatias, w którym często trudno się połapać. Ustawianie ostrości trwa wtedy dłużej. Problemy też pojawią się przy obiektywach o najdłuższych ogniskowych. Tam ramka pokazująca pole widzenia w wizjerze sama w sobie jest mała i choć ostrość ustawia się łatwo, przy małej głębi precyzyjne nastawy mogą okazać się trudne do zrealizowania. Widzieliśmy to wyraźnie analizując pomiary z tablic testowych. Ostrość ustawiona przy użyciu klasycznej 50-tki, która wydawała się poprawna, potrafiła dawać MTF-y nawet o 20% niższe od maksymalnych uzyskanych dla danej przysłony. Nie ulega jednak wątpliwości, że do pracy z dalmierzem trzeba się przyzwyczaić, mieć trochę cierpliwości i nabrać wprawy. Jestem w stanie zrozumieć trudności osób wychowanych na lustrzankach z autofokusem. Każdy jednak, kto pracował z manualną optyką - szybko nabierze wprawy.