Test drukarki fotograficznej Epson L800
3. Pierwsze uruchomienie
Miłośnicy kolorowych opakowań z pewnością będą zawiedzeni szarym kartonem, w który zapakowano Epsona L800. Na szczęście nie szata zdobi drukarkę, gdyż we wnętrzu pudła znajdziemy urządzenie, którego jakości wykonania trudno cokolwiek zarzucić. Oprócz drukarki z kartonu wyjęliśmy też: instrukcję pierwszego uruchomienia, kabel zasilający, płytę CD ze sterownikami i oprogramowaniem, tackę umożliwiającą nadruk na płytach, komplet buteleczek w tuszami oraz opakowanie z próbkami papierów firmy Epson.
Po wypakowaniu drukarki i usunięciu wszystkich folii zabezpieczających musimy przystąpić do napełniania tuszem zbiorników. Trzeba przyznać, że producent zadbał o jak największe ułatwienie nam tego procesu i nie tylko postarał się o bardzo czytelne oznaczenia butelek i pojemników, praktycznie uniemożliwiające pomylenie kolorów, ale pomyślał też o kilku dość istotnych szczegółach.
Pierwszym z nich są z pewnością gumowe korki zamykające pojemniczki. Zostały one połączone parami, dzięki temu otwierając jeden ze zbiorniczków nie mamy możliwości zgubienia korka, co byłoby tragiczne w skutkach. Kolejnym, przydatnym drobiazgiem, jest zgrubienie na końcu buteleczki z tuszem. Uniemożliwia ono zbyt głębokie włożenie końcówki do zbiorniczka i sprawia, ze wlewając pełne 70 ml tuszu końcówka nie jest w nim zamoczona. Z pewnością ułatwia to nalewanie, gdyż unikamy w ten sposób przelania atramentu oraz jego rozpryśnięcia w momencie całkowitego opróżnienia butelki i wydobyciu z niej powietrza.
Ogólnie, nawet osoby niezbyt uzdolnione manualnie nie będą miały problemów z udanym przejściem przez proces napełniania zbiorniczków. Jednak warto pomyśleć o założeniu gumowych rękawiczek, gdyż ściągając z gwintów buteleczek folię zabezpieczającą praktycznie niemożliwym jest nie ubrudzić palców, a tusz jest dość trwały i zmywa się dopiero po około 2 dniach.
Gdy „zatankujemy” Epsona L800 możemy przejść do instalacji sterowników. Proces ten jest bardzo łatwy i intuicyjny, a do tego jesteśmy prowadzeni niemal za rękę i komunikaty na ekranie informują nas, kiedy możemy podłączyć drukarkę do komputera i ją uruchomić.
Przed uruchomieniem drukarki musimy wprowadzić 13-znakowe kody znajdujące się na butelkach z tuszami. Choć pozwala to zweryfikować ich oryginalność, to nic nie stoi na przeszkodzie aby pominąć ten proces. Wówczas zobaczymy poniższy komunikat i możemy przejść do kolejnego etapu.
Widać, że producent stara się jak może, aby zachęcić nas to używania oryginalnych atramentów. Choć możemy stosować tzw. podróbki, to zastanawia informacja o rejestrowaniu tego faktu w celach serwisowych. Nie mamy bowiem możliwości nie wyrażenia na to zgody, a obawiamy się, iż fakt zarejestrowania faktu użycia nieoryginalnych tuszy może wiązać się z utratą gwarancji.
Jest jeszcze jedna niedogodność związana z korzystaniem z atramentów nie produkowanych przez firmę Epson. Po napełnieniu opróżnionego kanistra nie będziemy mogli podać 13-znakowego kodu, a więc drukarka nie będzie wiedzieć, że zbiornik został napełniony i wciąż będzie informować nas o braku tuszu. Dzieje się tak dlatego, iż wskaźniki poziomu są, można powiedzieć, w pełni analogowe, a sterownik Epsona L800 pozostałą ilość atramentu jedynie szacuje na podstawie liczby wydruków. Na szczęście w sieci znaleźć można kilka sposobów na poradzenie sobie z tym problemem.
Poziom atramentów sprawdzamy w sposób wizualny, gdyż drukarka nie przekazuje tej informacji do sterownika. |
Pod koniec instalacji sterownika włączamy drukarkę i czekamy, aż urządzenie napełni kartridże tuszem ze zbiorniczków.
Komunikat na ekranie informuje nas, że proces ten może potrwać aż 20 minut i dokładnie tyle trwa też w rzeczywistości. Po upływie tego czasu drukarka jest gotowa do pracy, a w zbiorniczkach jest już nieco mniej atramentu niż na początku.
Możemy więc przejść do drukowania.