Nikon Nikkor AF-S DX 10-24 mm f/3.5-4.5G ED - test obiektywu
1. Wstęp
Tym ciekawsza, na tym tle, jest historia firmy Nikon. W początkach ery cyfrowej firma ta zdecydowała się, podobnie jak Olympus, na używanie jednego rozmiaru matryc - formatu DX, w którym detektor ma boki o czynnik 1.5 mniejsze od boków pełnej klatki. Firma udowadniała wszem i wobec, że to świetny wybór, na wszystkich szkoleniach wyraźnie podkreślając, że jeden rozmiar detektora, na dodatek trochę mniejszego od pełnej klatki, to poważny atut. Sam pamiętam wykłady prowadzone przez specjalistów z Nikon Polska, którzy z lekkim przymrużeniem oka wypowiadali się o niezdecydowaniu Canona i jego trzech rozmiarach matryc, podkreślając wady wynikające ze stosowania pełnej klatki (skądinąd w wielu momentach bardzo słusznie).
Nikon zdecydował się na format DX i na początku był bardzo konsekwentny.
Zagościł on w lustrzankach zarówno amatorskich, takich jak D70 czy D50,
półprofesjonalnych jak D100 czy D200, a także w pełni profesjonalnych
modelach klasy D2. Poważne potraktowanie tego formatu, wiązało się z
koniecznością poważnego potraktowania tematu obiektywów.
Profesjonalista, który w czasach analogowych pracował z matrycami
pełnoklatkowymi, po przejściu na mniejszy format DX potrzebował nowych
obiektywów - a potrzeba ta była najdotkliwsza w klasie szerokokątnych i
standardowych zoomów. Nikon nie mógł tutaj pozwolić profesjonalistom
czekać na dobre obiektywy i nie pozwolił. Jako pierwsza firma na rynku,
bo już w marcu 2003 roku, Nikon ogłosił wejście do sprzedaży obiektywu
Nikkor 12-24 mm f/4.0G ED-IF DX o polu widzenia od 99 do 61 stopni.
Posiadacze Canonów musieli czekać ponad rok dłużej, bo dopiero w
sierpniu 2004 roku na rynku pojawił się obiektyw Canon EF-S 10-22 mm
f/3.5-4.5 USM o polu od 107.5 do 63.5 stopnia. Tyle, że dla canonierów
(w szczególności profesjonalistów) pojawienie się takiego obiektywu nie
było koniecznością. Mając cyfrową pełną klatkę, mieli przecież analogowe
szerokie kąty klasy 17-40 mm czy 16-35 mm.
Nikkor 12-24 mm f/4.0G ED-IF DX był i jest obiektywem drogim. Wszystkie obiektywy ultraszerokokątne na matryce APS-C/DX, które pojawiły się potem (a było tego sporo) były instrumentami tańszymi. Oczywistym jest, że Nikkor wypuszczając swój obiektyw nie wiedział jaki poziom zaprezentuje konkurencja. I to okazało się dla niego problemem. Jak pokazał nasz test, pomimo wysokiej ceny, nie zaskakiwał on jakąś wyjątkową jakością obrazu, a mający większy zakres ogniskowych i tańszy od niego Canon, był przy tym lepszy optycznie. Nawet dwa razy tańsze obiektywy Sigmy czy Tokiny nie miały żadnych kompleksów wobec drogiego Nikkora.
Po pierwszym rzucie obiektywów ultraszerokokątnych z lat 2003–2005, teraz mamy drugi. Tokina, mając już model 12-24 mm f/4.0, wprowadziła obiektyw o parametrach 11-16 mm f/2.8. Tamron, mając już niezbyt udany obiektyw 11-18 mm, zastąpił go instrumentem o zakresie 10-24 mm. Sigma, choć miała w ofercie dość chwalony sprzęt klasy 10-20 mm, wprowadziła niedawno na rynek nowy model o tym samym zakresie ale o stałym świetle f/3.5. Olympus mając już w ofercie bardzo drogi ZD 7-14 mm f/4.0, zaoferował swoim użytkownikom znacznie tańszy i udany obiektyw ZD 9-18 mm.
Najdłużej niewzruszona w tej kwestii pozostała trójka firm mająca największy udział w rynku. Sony może pozwolić sobie na brak ruchu, z tego względu, że ma udziały w Tamronie. Canon chyba nie musi nic robić, bo EF-S 10-22 mm to obiektyw bardzo udany, a dodatkowo firma ta zdaje się przenosić coraz więcej mocy przerobowych w kierunku pełnej klatki, małą matrycę APS-C i przeznaczone jej obiektywy EF-S pozostawiając głównie amatorom. Bardzo mnie natomiast interesowało to, co pokaże Nikon, bo jego sytuacja w tej kwestii nie była wcale łatwa.
Po pierwsze, wypadałoby aby Nikon pokazał coś nowego, coś klasy właśnie Canona 10-22 mm, z podobnym zakresem i podobnymi albo nawet lepszymi własnościami optycznymi. Problem w tym, że wtedy taki obiektyw byłby we wszystkim lepszy od Nikkora 12-24 mm, więc rozsądne byłoby aby kosztował więcej od niego. Tutaj pojawia się drugi problem. Jeśli obiektywy konkurentów kosztują w okolicach 1500-2500 zł, to nikt nie kupi szerokiego kąta od Nikona za 4000-5000 zł. Z kolei, jeśli Nikon zdecyduje się zaoferować swoim klientom dobry optycznie i tani nowy model, to nikt już nie kupi starszego 12-24 mm.
Dywagacje te częściowo zakończyły się w momencie premiery Nikkora AF-S DX 10-24 mm f/3.5-4.5G ED, która miała miejsce wraz z lustrzanką D5000 w czerwcu 2009 roku. Wiemy już, że nowy obiektyw ma większy od swojego poprzednika zakres ogniskowych i jest od niego trochę tańszy. Czy będzie wobec tego lepszy optycznie? Jak wypadnie na tle konkurentów takich jak Canon 10-22 mm czy Tamron 10-24 mm? Przekonajmy się!
Obiektyw do testów wypożyczył sklep Cyfrowe.pl.
Zapraszamy też do zapoznania się z naszą procedurą testową, która została opisana w artykule "Jak testujemy obiektywy?".