Nikon Nikkor AF-S 24 mm f/1.4G ED - test obiektywu
4. Rozdzielczość obrazu
Zobaczmy teraz jak prezentują się wyniki, jakie uzyskał Nikkor AF-S 24 mm f/1.4G ED w centrum kadru, na brzegu matrycy APS-C/DX i na brzegu pełnej klatki.
Na maksymalnym otworze względnym, w centrum kadru, obiektyw osiąga wynik prawie 28 lpmm. Troszkę więc do poziomu przyzwoitości brakuje, ale różnica jest naprawdę mała. Bardzo podobna sytuacja panowała u Canona 1.4/24, który na f/1.4 też nie uzyskiwał pełnej użyteczności. Na szczęście użycie przysłony f/1.6–f/1.8 powoduje, że uzyskiwane obrazy są w pełni akceptowalne, bo dla f/2.0 obiektyw notuje wynik na poziomie prawie 33 lpmm. Dla przysłon f/2.0 i f/2.8 Nikkor zachowuje się jednak troszkę gorzej niż Canon, który wraz z przymykaniem bardzo szybko poprawiał swoje osiągi. O przyczynie takiego zachowania Nikkora napiszemy w końcówce tego rozdziału. Tutaj dodamy tylko, że maksymalną i wysoką rozdzielczość, na poziomie 44 lpmm, testowany obiektyw osiąga dla przysłon f/4.0 i f/5.6.
Jeśli chodzi o brzeg matrycy APS-C/DX to w okolicach f/1.4 Nikkor zachowuje się lepiej od Canona. Dla przysłony f/2.0 osiągi obu obiektywów są, w granicach błędów pomiarowych, takie same i jednocześnie już w pełni użyteczne. Po dalszym przymknięciu, to Canon poczyna sobie lepiej.
Na brzegu pełnej klatki, dla przysłon f/1.4 i f/2.0 Nikkor, choć nie zachwyca wynikami i tak daje rezultaty wyższe niż Canon. Dla f/2.8 to jednak Canon jest górą, bo dla tej wartości przysłony daje on już obrazy w zasadzie użyteczne. Aby uzyskać podobny poziom, Nikona musimy przymknąć do okolic f/4.0.
Podsumowując, można powiedzieć, że osiągi obu obiektywów klasy 1.4/24 są podobne, bo Nikkor lepiej radzi sobie w bliskich okolicach maksymalnego otworu względnego, a Canon lepiej wypada po przymknięciu przysłony. Nikkor mógłby się zachowywać znacznie lepiej, szczególnie dla otworów względnych z zakresu f/1.4-f/2.8, mógłby też notować rekordy rozdzielczości dla przysłon f/4.0-f/5.6 gdyby nie jedna wada optyczna, a mianowicie aberracja sferyczna.
Warto tutaj przypomnieć że jest to wada osiowa, która polega na różnym miejscu ogniskowania się promieni wpadających do obiektywu w różnych odległościach od osi optycznej. Jeśli więc obiektyw nie jest w stanie ogniskować w jednym miejscu wszystkich promieni, nie jest w stanie uzyskiwać bardzo ostrych obrazów. Niestety poziom aberracji sferycznej w testowanym Nikkorze jest duży. Jak ona się objawia? Jak mocno jest widoczna ta wada? Na to pytanie pozwolą nam odpowiedzieć poniższe wycinki zdjęć tablicy do testowania autofokusa.
Obiektyw stał blisko tablicy, aby głębia ostrości była mała. W trybie autofokusa wykonaliśmy zdjęcie na przysłonie f/1.4. Jak widać obiektyw trafił tam gdzie trzeba. Następnie, nie zmieniając położenia aparatu, przełączyliśmy go w tryb MF i wykonaliśmy zdjęcia na przysłonach f/2.0, f/2.8, f/4.0 i f/5.6. Jedno z nich jest zaprezentowane powyżej. Okazuje się, że środek głębi ostrości zmienia swoje położenie wraz z przymykaniem (tzw. focus shift) i to w sposób wyraźny. Widać to doskonale, bo o ile dla f/1.4 ostre były okolice „0”, to dla przysłony f/2.8 najostrzejsze są okolice cyfry „3”. Robiąc zdjęcia z bliskiej odległości problem jest niestety duży. O ile na f/1.4 obiektyw nie pokazuje żadnej tendencji do ustawiania ostrości przed lub za właściwym obiektem, to dla przysłony f/5.6 mamy tak duży back-focus, że aby go skorygować musimy użyć całej skali mikroregulacji AF dostępnej w korpusie! Problem ten robi się oczywiście mniejszy, gdy fotografujemy obiekty dalsze, bo wtedy głębia ostrości robi się znacznie większa. Niestety kupując tak drogi obiektyw dobrego producenta, chciałoby się aby był on pozbawiony jednej z podstawowych wad optycznych. Tymczasem trudno jest mi przypomnieć sobie jakiś obiektyw, który miałem przyjemność testować, który miał poziom tej wady wyższy od Nikkora 1.4/24…
Na zakończenie tego rozdziału prezentujemy wycinki zdjęć naszej tablicy testowej pobrane z okolic centrum kadru.