Canon EF 24 mm f/2.8 IS USM - test obiektywu
3. Budowa, jakość wykonania i stabilizacja
Jak na swoje parametry – światło nie jest przecież imponujące – obiektyw ma całkiem słuszne rozmiary i wagę. Gdy weźmiemy go do ręki, nie mamy wrażenia obcowania ze sprzętem, w którym producent nadużywał tworzyw sztucznych. Na poniższym zdjęciu Canon 2.8/24 IS USM stoi obok swojego brata o ogniskowej 28 mm oraz klasycznego modelu EF 50 mm f/1.4 USM.
Testowany obiektyw zaczyna się metalowym bagnetem, który otacza wykonane z tworzywa sztucznego denko z umieszczonymi na nim stykami. Tylna soczewka ma średnicę 18 mm i rusza się podczas ustawiania ostrości. Znajduje się ona niemal na równi z bagnetem, gdy ostrość jest ustawiona na nieskończoność. Gdy przejdziemy do odległości minimalnej ostrości, soczewka chowa się w obudowie na ponad 0.5 cm. Odsłania się przy tym wnętrze obiektywu, ale jest ono bardzo dobrze wyczernione i nie widać w nim żadnych elementów elektroniki. Warto tutaj zaznaczyć, że ruch tylnej soczewki odbywa się przy niezmiennej pozycji przedniej soczewki. Podczas ustawiania ostrości zmienia się więc układ optyczny obiektywu, a więc także jego efektywna ogniskowa.
Przechodząc na właściwą część obudowy, która jest pokryta czarnym tworzywem sztucznym, najpierw znajdziemy napis z wartością ogniskowej (24 mm) a po jej lewej stronie czerwoną kropkę ułatwiającą mocowanie obiektywu do korpusu. Tuż obok niej mamy przełączniki służące do ustawiania trybu pracy mechanizmu ostrości (AF/MF) oraz sterowania stabilizacją optyczną (STABILIZER ON/OFF). Obracając obiektyw dalej, znajdziemy jego numer seryjny i informację, że został on wyprodukowany w Japonii.
Nad napisem „24mm” mamy czytelną skalę odległości wyrażoną w metrach i stopach oraz umieszczoną za szybką. Pod nią widnieje skala głębi ostrości przedstawiona dla wartości przysłony f/22 i f/11.
Kolejnym elementem jest gumowany i karbowany pierścień do manualnego ustawiania ostrości. Ma on szerokość prawie 13 mm i jego pracy trudno cokolwiek zarzucić – ruch jest płynny, a jednocześnie odbywa się z właściwym i równomiernym oporem. Przebieg całej skali odległości wymaga obrotu pierścieniem o kąt 90 stopni.
Zaraz za pierścieniem znajduje się cieniutki srebrny pasek, a tuż za nim obiektyw się kończy. Na jego krańcu znajduje się mocowanie osłony przeciwsłonecznej (jak zawsze u Canona, nie dostaniemy jest w zestawie), które otacza nierotujący gwint filtrów o średnicy 58 mm. Przednia soczewka ma zaś średnicę 42 mm i otacza ją fragment obudowy z nazwą i podstawowymi parametrami obiektywu.
Canon EF 24 mm f/2.8 IS USM składa się z 11 soczewek ustawionych w 9 grupach. Jeden element ma kształt asferyczny. Wewnątrz konstrukcji znajdziemy przysłonę o siedmiu listkach, którą możemy domknąć do wartości f/22. Producent chwali się także zastosowaniem powłok Super Spectra, które mają zapewniać wysoką transmisję oraz brak podatności na odblaski.
Kupujący dostaje w zestawie tylko dekielki. To niestety dość typowa u Canona oszczędność. Szkoda, bo w tej klasie cenowej niektórzy producenci potrafią dodawać osłonę przeciwsłoneczną i futerał.
Podsumowując ten rozdział, wyraźnie trzeba zaznaczyć, że polityka Canona w tej klasie sprzętu podoba nam się znacznie bardziej niż w przypadku Nikona. Canony są wciąż produkowane w Japonii, wyglądają znacznie bardziej solidnie, trzymając je nie mamy wrażenia obcowania ze słabej jakości tworzywem sztucznym. Nie mają żadnych denerwujących luzów, które we współczesnych Nikkorach klasy do 3000 zł są rzeczą wręcz powszechną.
Stabilizacja obrazu
Można długo dyskutować nad użytecznością stabilizacji obrazu przy ogniskowej 24 mm, ale dyskusja nie zmieni faktu, że obiektyw w ową stabilizację wyposażono, a naszym obowiązkiem jest jej rzetelne przetestowanie. Na każdym czasie ekspozycji z zakresu od 1/30 do ponad 1 sekundy wykonaliśmy po kilkadziesiąt zdjęć zarówno przy stabilizacji wyłączonej, jak i dla włączonej. Następnie wyznaczyliśmy odsetek zdjęć poruszonych i wykreśliliśmy go w funkcji czasu ekspozycji wyrażonego w EV (przy czym punkt zerowy odpowiada czasowi 1/25 sekundy). Odpowiedni wykres znajduje się poniżej.
Maksymalne oddalenie od siebie obu serii pomiarowych sięga 3.5 EV i na taką wartość oceniamy skuteczność działania stabilizacji. Do deklarowanych 4 EV zabrakło naprawdę niewiele. Wynik 3.5 EV i tak jest jednak dobry i pozwala wypowiadać się o obiektywie praktycznie w samych superlatywach.