Canon EF 35 mm f/2 IS USM - test obiektywu
3. Budowa, jakość wykonania i stabilizacja
Rozmiary testowanego obiektywu możemy ocenić spoglądając na poniższe zdjęcie, na którym stoi on obok Canona EF 50 mm f/1.4 USM.
Testowany obiektyw zaczyna się metalowym bagnetem, który otacza styki i plastikową, tylną część obudowy. Wewnątrz tej obudowy mamy otwór, w którym znajduje się tylna soczewka o średnicy 21 mm. Soczewka ta zmienia swoje położenie – znajduje się prawie na równi z bagnetem dla ostrości ustawionej na nieskończoność, natomiast chowa się prawie na jeden centymetr, gdy przechodzimy do minimalnej odległości ostrzenia. Przednia soczewka pozostaje przy tym nieruchoma, mamy więc do czynienia z układem, który zmienia ogniskową.
Gdy tylna soczewka jest maksymalnie schowana, pomiędzy jej obudową, a właściwym korpusem obiektywu powstaje zauważalna szpara, przez którą prześwituje kilka elementów elektroniki. Jest to oczywiście miejsce, przez które zanieczyszczenia mogą dostawać się do wnętrza konstrukcji.
Pierwszym elementem, na który natrafiamy na właściwym korpusie obiektywu posuwając się od bagnetu, jest czerwona kropka ułatwiająca mocowanie obiektywu do korpusu. Idąc dalej natrafimy na oznaczenie ogniskowej „35mm”, nad którym znajdziemy czytelną skalę odległości wyrażoną w stopach i metrach, którą umieszczono za szybką. Pod skalą odległości umieszczono skalę głębi ostrości ze znacznikami dla wartości przysłony f/22 i f/11.
Po lewej stronie skali znajdziemy dwa przełączniki. Pierwszy z nich służy do wyboru trybu pracy mechanizmu ustawiającego ostrość (AF/MF), a drugi włącza i wyłącza stabilizację optyczną (STABILIZER ON/OFF). Po prawej stronie skali mamy napisy „IMAGE STABILIZER” i „ULTRASONIC”, oznaczające zastosowanie optycznej stabilizacji obrazu i ultradźwiękowego napędu autofokusa. Po drugiej niż skala stronie znajdziemy numer seryjny obiektywu i informację, że został on wyprodukowany w Japonii.
Kolejnym elementem korpusu obiektywu jest pierścień do manualnego ustawiania ostrości. Ma on szerokość 12 mm i pokryto go gumowanym karbowaniem. Pierścień pracuje należycie, z właściwym oporem i nie wykazuje żadnych niepożądanych luzów. Przebieg całego zakresu odległości wymaga obrotu nim o kąt około 150 stopni. To bardzo dobra wartość pozwalająca na pracę z dużą dokładnością. Canon niczym tutaj nie ustępuje wysokiej klasy obiektywom manualnym.
Za pierścieniem do ustawiania ostrości znajdziemy cienki, nieruchomy i srebrny pierścień, który przechodzi w bagnet do mocowania osłony przeciwsłonecznej.
Nieruchoma, przednia soczewka obiektywu ma średnicę 49 mm. Otacza ją napis zawierający nazwę i parametry obiektywu, a on z kolei jest otoczony przez nierotujące mocowanie filtrów o średnicy 67 mm.
Na konstrukcję optyczną testowanego obiektywu składa się 10 soczewek ustawionych w 8 grupach. Jeden element ma kształt asferyczny. Wewnątrz znajdziemy jeszcze przysłonę o ośmiu listkach, którą możemy domknąć do wartości f/22.
Jeśli chodzi o wyposażenie dodatkowe, to firma Canon nie okazała się szczodra. W zestawie otrzymamy tylko dekielki. Warto zaznaczyć, że przedni dekielek jest już nowego typu. W tej cenie oczekiwalibyśmy, że firma dołoży nam osłonę przeciwsłoneczną i futerał.
Stabilizacja obrazu
Firma Canon deklaruje, że testowany obiektyw wyposażono w układ stabilizacji optycznej o skuteczności 4 EV. Oczywiście zdecydowaliśmy się to sprawdzić. Na każdym czasie ekspozycji z zakresu od 1/40 do 1 sekundy wykonaliśmy po kilkadziesiąt zdjęć zarówno przy stabilizacji wyłączonej, jak i dla włączonej. Następnie wyznaczyliśmy odsetek zdjęć poruszonych i wykreśliliśmy go w funkcji czasu ekspozycji wyrażonego w EV (przy czym punkt zerowy odpowiada czasowi 1/30 sekundy). Odpowiedni wykres znajduje się poniżej.
Miarą stabilizacji jest maksymalna odległość obu krzywych od siebie. W tym przypadku wynosi ona odrobinę powyżej 3 EV. To wynik dobry, choć trzeba przyznać, że niedawno zaprezentowane modele 2.8/24 IS i 2.8/28 IS notowały rezultaty o około 0.5 EV lepsze.