Sigma C 17-70 mm f/2.8-4.0 DC Macro OS HSM - test obiektywu
4. Rozdzielczość obrazu
Wykres uzyskanych wartości MTF50 w zależności od przysłony, dla centrum kadru i dla poszczególnych ogniskowych jest zaprezentowany poniżej.
To co się od razu rzuca w oczy, to bardzo równe zachowanie dla różnych ogniskowych. Od przysłony f/5.6, w granicach błędów pomiarowych, wyniki dla wszystkich ogniskowych są prawie takie same. Wyraźniejsze różnice daje się zauważyć tylko w okolicach maksymalnego otworu względnego.
I tak na ogniskowej 17 mm na f/2.8 mamy MTF-y przekraczające 46 lpmm, a na f/4.0 dochodzące do 49 lpmm. To niewątpliwie bardzo dobre osiągi, ale jednocześnie gorsze niż u poprzednika, który na tej ogniskowej potrafił docierać nawet do 52 lpmm.
Najlepsze osiągi testowany obiektyw osiąga na ogniskowej 28 mm, gdzie nawet na maksymalnym otworze względnym notujemy rewelacyjny wynik ponad 50 lpmm. Tutaj nowa wersja jest odrobinę lepsza od poprzednika – przewaga szybko jednak topnieje po przymknięciu przysłony.
Rezultaty uzyskane dla ogniskowych 50 i 70 mm są do siebie bardzo podobne. Na maksymalnym otworze względnym wyniki są w okolicach 45–46 lpmm, a więc na poziomie, który uznajemy za bardzo dobry. Po lekkim przymknięciu, MTF-y dochodzą do okolic 48 lpmm. Tutaj, dla odmiany, mamy wyraźną poprawę w stosunku do poprzednika, który na kombinacji maksymalnej ogniskowej i maksymalnego otworu względnego dawał obrazy, które trudno było uznać za w pełni użyteczne.
Podsumowując, nowy obiektyw oferuje nam równe zachowanie we wszystkich ognikowych. W porównaniu do poprzednika pogorszyło się nieznacznie zachowanie na ogniskowej 17 mm, a mniej lub bardziej polepszyło w pozostałym zakresie.
Zobaczmy teraz, jak wygląda sytuacja na brzegu kadru.
Bardzo nie podoba nam się zachowanie na najkrótszej ogniskowej, gdzie w całym zakresie przysłon jesteśmy poniżej formalnego poziomu przyzwoitości. Przypomnijmy, że poprzednik
testowanego obiektywu nie miał problemów z przekraczaniem tego poziomu już po przymknięciu do f/4.0. W tym przypadku Sigma mocno przesadziła w polepszaniu dłuższych ogniskowych, kosztem krótszych.
Najlepiej wypada ogniskowa 28 mm – na niej obrazy są dobrej jakości w całym zakresie przysłon. Tutaj mamy zauważalną poprawę w stosunku do poprzednika. Trudno też mieć zastrzeżenia do ogniskowych 50–70 mm. Nawet na maksymalnym otworze względnym osiągają one okolice 34 lpmm, a więc dają użyteczne obrazy – tego nie można było napisać o poprzednim modelu 17–70 mm OS.
Z jednej strony doceniamy wyrównanie osiągów na wszystkich ogniskowych. Zysk netto wydaje się zauważalny. Pogorszeniu uległa tylko najkrótsza ogniskowa, polepszeniu wszystkie pozostałe. O ile jednak mniejsze osiągi w centrum kadru notowane dla 17 mm są wciąż bardzo dobre i z takim spadkiem MTF-ów jesteśmy w stanie przejść do porządku dziennego, to pogorszenie obserwowane na brzegu kadru bardzo nam się nie podoba. Jest ono na tyle duże, że zaczyna mocno uderzać np. w krajobrazowe zastosowania szerokiego kąta, które wymaga równej ostrości w całym kadrze. W nowej Sigmie o taką równą ostrość trudno. Dostajemy za to użyteczny obraz na brzegu na maksymalnej ogniskowej. Problem w tym, że tam rzadziej go potrzebujemy. Robiąc np. portrety na kombinacji 70 mm i f/4.0 średnio ostry brzeg kadru i ginie w rozmyciu związanym z małą głębią ostrości.
Na zakończenie rozdziału prezentujemy wycinki zdjęć naszej tablicy do testowania rozdzielczości pobrane z plików JPEG zapisywanych równolegle z RAW-ami użytymi do powyższej analizy.