Canon PowerShot G7 X - test aparatu
7. Podsumowanie
Dotarliśmy do końca formalnego opisu poszczególnych kategorii, w których aparat podlegał testom. Pora zatem na podsumowanie wrażeń z użytkowania i uzyskanych wyników.
Spójrzmy, jak Canon PowerShot G7 X prezentuje się na tle konkurencji w kategorii ceny; dane pozyskaliśmy z serwisu ceneo.pl (aktualne na 18 grudnia 2014 r.):
- Canon PowerShot G7 X – 2380 zł,
- Sony Cyber-Shot RX100 III – 3073 zł,
- Panasonic Lumix LX100 – 3554 zł.
Budowa i funkcjonalność
Konstrukcja aparatu jest zwarta i wytrzymała. Wykonanie korpusu z metalu daje poczucie solidności, ale też zwiększa wagę w porównaniu do innych modeli tego rozmiaru. Ergonomię obsługi, podobnie jak w innych najnowych produktach Canona, należy ocenić wysoko. Musimy pamiętać o zoptymalizowaniu obsługi zgodnie z własnymi oczekiwaniami. Opisane w teście funkcje konfiguracyjne pozwolą dopasować aparat do gustów wielu użytkowników. Menu – typowe dla aparatów tej linii – charakteryzuje się dość czytelnym interfejsem; trochę jednak przeszkadza mozolne przewijanie list opcji w poszukiwaniu konkretnej pozycji. Ten problem rozwiązuje możliwość stworzenia swojego podręcznego menu „Moje menu”: możemy wybrać kilka najczęściej używanych przez nas parametrów, szkoda jednak, że nie ustawimy więcej niż 5 pozycji. Do plusów należy zaliczyć możliwość konfigurowania zawartości menu podręcznego „QUICK”. Szybkość aparatu jest na świetnym poziomie, korzystanie z menu i przeglądanie zdjęć nie zajmuje dużo czasu. Dzięki temu możemy szybko wykonywać fotografie, jednak zapis na kartę danych jest swoistą piętą achillesową – praca w serii przy wybranym formacie RAW oraz cykliczne wciskanie spustu migawki to słabe strony aparatu.
Autofokus jest celny i stosunkowo szybki. Co prawda przy dużych odległościach potrafi się delikatnie zgubić, jednak przy filmowaniu trudno mu cokolwiek zarzucić. Tu także z pomocą przychodzi dotykowy ekran, dzięki któremu możemy wskazywać obszary, na które aparat ma ustawiać ostrość. Musimy przyznać, że korzystanie z tej opcji przynosi dużą frajdę operatorowi.
Aparat dysponuje zestawem ciekawych filtrów, których możemy używać nie tylko podczas fotografowania, ale i filmowania. Brakuje panoram czy fotografii 3D. Filmy są bardzo dobrej jakości, korzystanie z dedykowanego trybu i możliwość zmian nastaw przy użyciu dotykowego ekranu jest ciekawym rozwiązaniem.
Korzystając z łączności bezprzewodowej możemy wysłać zdjęcie do telefonu, tabletu bądź też serwisu społecznościowego – aparat wymaga pośrednictwa usługi Canon iMage Gateway. Dzięki WiFi możemy też wydrukować zdjęcia lub wysłać je do innego aparatu firmy Canon (ciekawa opcja, choć nie rozumiemy idei, jaką kierowali się konstruktorzy). Zaskakuje brak większej liczby opcji przy sterowaniu aparatem z poziomu smartfonu czy tabletu. Także NFC sprawiał kłopoty w użytkowaniu.
Optyka
W Canonie G7 X zastosowano nowy obiektyw o 4.2-krotnym zoomie optycznym (odpowiednik ogniskowych 24–100 mm) i światłosile f/1.8–2.8. Jasność obiektywu stosunkowo wolno spada wraz ze zwiększaniem ogniskowej, co wraz z dużą jak na kompakt matrycą daje możliwość uzyskiwania niewielkiej głębi ostrości.
Zdolność rozdzielcza obrazu zadowala i co ważne – jej rozkład w kadrze jest mniej więcej równomierny. Dokładna analiza pomiarów wskazuje jednak na to, że użyto filtru AA, który jest osłabiony w jednym z kierunków. Z tego powodu składowa pionowa rozdzielczości jest wyraźnie wyższa od składowej poziomej, a to wpływa na podniesienie wartości średniej i ogólnej ostrości obrazu. Uniemożliwia to również dokładną ocenę poziomu astygmatyzmu. Niestety, słabą stroną jest kontrolowanie aberracji chromatycznej – szczególnie w formacie RAW używanie krótkiej ogniskowej skutkuje powstawaniem widocznych obwódek kontrastowych obszarów. Zaskoczyła nas potężna dystorsja na szerokim kącie, która podobna jest do tej, jaką zanotowaliśmy przy okazji testu modelu Sony RX100 II – czyżby producenci obu aparatów korzystali z tych samych założeń konstrukcyjnych, gdzie korekcję dystorsji zrzuca się na barki programistów? Pamiętajmy, że choć w formacie JPEG nie widzimy tych artefaktów, to ich niwelacja nie jest bezstratna. Samo prostowanie obrazu o wielkości 20 Mpix pozbawia go aż 11 Mpix!
Słabo wygląda też korekcja aberracji komatycznej. Znamienna w tym kontekście jest praca w trybie makro – na przedstawionym przykładzie, nawet w wielkości internetowej miniaturki, dokładnie widać, jak masakrowane są brzegi kadru.
Matryca i obrazowanie
Ciekawą cechą jest utrzymywanie zgodnej ze standardem czułości ISO już dla formatu RAW. To wyjątkowe zachowanie, gdyż brak definicji formatu zapisu danych w standardzie ISO 12232 producenci wykorzystują do takiego manipulowania danymi z matrycy, by obraz JPEG tworzyć w najbardziej optymalny sposób (ratując przepalenia czy symulując wyższą dynamikę przez aplikowanie innych krzywych tonalnych). Wyniki pomiarów szumu przetwarzania i współczynnika przetwarzania pokazują, że modelowi G7 X pod tym względem bardzo blisko do konstrukcji Sony RX100 III. Czyżby to ta sama matryca? Rezultaty testu wskazują na duże prawdopodobieństwo takiej teorii.
Szum dochodzący do poziomu 25% (dla kanału niebieskiego i formatu 24-bitowego) jest typowym zachowaniem – ważne, że nie widzimy dziwnych nieliniowych zachowań podczas pomiaru. Zakres dynamiki dla najniższej dostępnej czułości oraz najwyższej jakości osiąga wartość 8 EV. To stosunkowo wysoki wynik gwarantujący dobrej jakości zdjęcia – ale tylko dla bazowej czułości.
Algorytmy przetwarzania danych tworzące pliki JPEG działają wyśmienicie (szkoda, że usuwają szum wraz z detalem) i generują obraz, który niejednemu użytkownikowi wyda się świetny, szczególnie gdy nie będzie robić dużych odbitek. Ciekawie wygląda pomiar automatyki balansu bieli, który w sytuacji zacienienia czy pochmurnego dnia pokazuje bardzo mały poziom błędu. Nie można tego jednak powiedzieć o świetle żarowym, gdzie ani automatyka, ani dedykowana nastawa nie dają prawidłowego odwzorowania. Szkoda, że nie ma ręcznej możliwości wybrania wartości temperatury.
Ocena końcowa
Traktujemy model G7 X jako solidną ofertę dla osób kupujących swój pierwszy zaawansowany aparat kompaktowy. Czy warto zmieniać S120 na opisywany model? Zdecydowanie tak – duża matryca pokazuje, że tym aparatem zrobimy zadowalające zdjęcia nie tylko w dobrych, ale też w bardziej wymagających warunkach. Inne pytanie, na które trudno opowiedzieć, brzmi: czy lepiej wybrać ten aparat zamiast Sony RX100 III? W tym wypadku rozsądną odpowiedzią jest: „zależy od zastosowań”.
Naszym zdaniem model G7 X przypadnie do gustu posiadaczom lustrzanek, którzy chcą mieć niewielki, mieszczący się w kieszeni aparat, gwarantujący świetnej jakości obrazy nawet na wysokim ISO i umożliwiający lepszą separację fotografowanego motywu od tła w porównaniu do innych małych kompaktów tego producenta. Oczywiście zainteresują się nim też wszyscy, którzy chcą mieć mały aparat, który daje dobrą jakość obrazów i filmów i jednocześnie użyteczny zakres ogniskowych.
Na zakończenie prezentujemy listę najważniejszych zalet i wad testowanego aparatu:
Zalety:
- pierścień sterujący na obiektywie,
- użyteczny zakres ogniskowych,
- dobra rozdzielczość zdjęć JPEG,
- niskie szumy w szerokim zakresie czułości dla zdjęć JPEG,
- niewielkie winietowanie dla dłuższych ogniskowych,
- dobrze kontrolowana aberracja chromatyczna (za wyjątkiem szerokiego kąta),
- wygodna i intuicyjna obsługa,
- uchylny, dotykowy i czytelny ekran LCD,
- ciekawe filtry cyfrowe,
- rozbudowane możliwości personalizacji,
- wygodne w obsłudze i konfigurowalne menu funkcyjne,
- łączność WiFi oraz NFC,
- gniazdo HDMI,
- solidna obudowa,
- możliwość zdalnego wyzwolenia migawki.
Wady:
- dość intensywne odszumianie JPEG-ów na najwyższych czułościach,
- potężna dystorsja na najkrótszej ogniskowej,
- stosunkowo duża aberracja chromatyczna dla szerokiego kąta,
- zauważalne winietowanie dla szerokiego kąta,
- brak możliwości rejestracji panoram,
- brak trybu fotografii 3D.