Samyang 10 mm f/2.8 ED AS NCS CS - test obiektywu
4. Rozdzielczość obrazu
Jak widać, poprzeczka dla Samyanga jest zawieszona bardzo wysoko. Zobaczmy, jak poczyna on sobie w centrum kadru i na brzegu matrycy APS-C/DX.
Wyniki uzyskiwane w centrum kadru są rewelacyjne. Dla niezmiernie trudnej kombinacji ogniskowej 10 mm i światła f/2.8 obiektyw osiąga genialny poziom 50 lpmm. Lekkie przymknięcie przysłony przenosi MTF-y na poziom 52 lpmm, który godny jest najlepszych obiektywów stałoogniskowych. Tutaj nie mamy więc najmniejszych zastrzeżeń, a obiektyw może zebrać zasłużone pochwały.
Problemem jest to, co dzieje się na brzegu kadru. Przede wszystkim jakość obrazu wraz z oddalaniem się od centrum bardzo szybko spada, a rozbieżności między MTF-ami w centrum i na brzegu kadru są ogromne! Są na tyle duże, że na przysłonach f/2.8 i f/4.0 nie możemy mówić o użyteczności obrazu, a przyzwoite wyniki są osiągane dopiero dla f/5.6. Najlepszy rezultat obiektyw notuje dla otworu względnego f/8.0, gdzie dociera do 36 lpmm. To rozsądny wynik, ale tak naprawdę nic więcej…
Wyniki Samyanga wyglądają jeszcze gorzej, gdy porównamy je do zmiennoogniskowych konkurentów. Sigma 10–20 mm stawała się użyteczna już od f/4.0 i nawet na maksymalnym otworze względnym była tylko ciut poniżej poziomu przyzwoitości. Tokina 11–16 mm f/2.8 na ogniskowej 11 mm także użyteczność uzyskiwała dla f/4.0, a dla przysłon f/5.6–8.0 potrafiła przekraczać poziom 40 lpmm…
W tej kategorii mamy więc mieszane uczucia. Rewelacyjna jakość obrazu w centrum kadru to ogromny atut. Z drugiej strony obiektyw szerokokątny jest od tego, żeby wykorzystywać cały kadr i cropowanie w celu wyrzucenia słabych brzegów nie wchodzi w ogóle w rachubę. Wolelibyśmy jednak widzieć odrobinę gorsze osiągi w centrum, ale za to znacznie lepsze na brzegu.