Yongnuo YN 35 mm f/2.0 - test obiektywu
11. Podsumowanie
Zalety:
- dobra jakość obrazu w centrum kadru,
- umiarkowana podłużna aberracja chromatyczna,
- niewielka poprzeczna aberracja chromatyczna,
- małe winietowanie na matrycy APS-C,
- dobry wygląd obrazów pozaogniskowych,
- przystępna cena.
Wady:
- bardzo słaba jakość obrazu na brzegu kadru,
- dystorsja większa niż u konkurentów,
- ogromna koma,
- zauważalny astygmatyzm,
- głośny autofokus.
Dla każdego jest chyba jasne, że obiektywy firmy Yongnuo to lekko podrasowane starsze konstrukcje Canona, które pojawiły się na rynku jeszcze w czasach, kiedy królem była fotografia analogowa. Jeśli ktoś wierzy, że konstrukcje optyczne, które mają ćwierć wieku na karku, będą wypadać świetnie w naszych testach i bić rekordy rozdzielczości, to chyba jest nadmiernym optymistą. Kluczem do sukcesu Yongnuo jest więc cena. W przypadku modelu YN 2/35 za kwotę 500 zł dostajemy pełnoklatkowy obiektyw o dobrym świetle i bardzo rozsądnym zachowaniu w centrum kadru.
To ciekawy wybór dla początkujących amatorów, którzy niewielkim kosztem chcą sprawdzić, jak się fotografuje jasnymi stałkami wyposażonymi w autofokus. Pozostaje pytanie, jak duża jest grupa takich osób. Aparaty pełnoklatkowe są drogie i ich kupcy raczej spoglądają na obiektywy, które zajmują trochę wyższą półkę jakościowo-cenową.
Czy w takim razie Yongnuo YN 2/35 jest dobrą propozycją dla posiadaczy lustrzanek z matrycą APS-C? Można pójść tym tropem, bo mamy tutaj zysk wynikający z zastosowania mniejszego detektora i wyrzucanie poza jego obręb fatalnych osiągów, jakie Yongnuo zaprezentowało na brzegu pełnej klatki. W przypadku lustrzanek Canona Yongnuo nie ma w tej klasie parametrów konkurencji i może być rozsądnym wyborem. Jeśli jednak firma zdecyduje się na wprowadzenie tego obiektywu z mocowaniem Nikona, może mieć problemy ze sprzedażą. W ofercie Nikona mamy niewiele droższy od YN 2/35 model Nikkor AF-S 35 mm f/1.8G DX, który nie tylko jest nieco jaśniejszy, ale prezentuje wyraźnie wyższy poziom optyczny.