Nikon Nikkor AF-S 180-400 mm f/4E TC1.4 FL ED VR - test obiektywu
11. Podsumowanie
- bardzo solidna i uszczelniona obudowa,
- rewelacyjna jakość obrazu w centrum kadru w zakresie 180–400 mm,
- świetna jakość obrazu na brzegu matrycy APS-C/DX w zakresie 180–400 mm,
- bardzo dobra jakość obrazu na brzegu pełnej klatki w zakresie 180–400 mm,
- znikoma podłużna aberracja chromatyczna,
- niewielka poprzeczna aberracja chromatyczna,
- niezauważalna aberracja sferyczna,
- brak problemów z dystorsją,
- bardzo dobrze korygowany astygmatyzm,
- znikome winietowanie na matrycy APS-C/DX,
- cichy i celny autofokus,
- ładny wygląd nieostrości,
- bardzo skuteczna stabilizacja obrazu.
Wady:
- zbyt niskie osiągi po prowadzeniu do układu telekonwertera,
- bardzo słaba praca pod ostre światło,
- wyraźne winietowanie na pełnoklatkowym detektorze.
Gdyby następcą obu Nikkorów 200–400 mm był model o zakresie 180–400 mm bez dodatkowego telekonwertera, zachwycalibyśmy się jego osiągami, a nasze podsumowanie byłoby pełne ochów i achów. Wyniki, jakie obiektyw zaprezentował na ogniskowej 550 mm, która powstaje przez wprowadzenie do układu dedykowanego telekonwertera, pozostawiły jednak spory niedosyt. Kiedyś takie spadki jakości obrazu po podłączeniu telekonwertera były normą. Po wprowadzeniu na rynek telekonwerterów 1.4x i 2.0x najnowszej generacji, które same w sobie są skomplikowanymi układami optycznymi zawierającymi 5–7 soczewek, ta współpraca znacznie się poprawiła. Nie ukrywałem więc swoich wysokich oczekiwań odnośnie testowanego Nikkora. Skoro w jego przypadku mamy do czynienia z telekonwerterem zawierającym aż 8 soczewek, który na dodatek mógł zostać zoptymalizowany do pracy tylko z jednym układem optycznym (a tak naprawdę ze „stałką”, bo w ponad 90% przypadków telekonwerter będzie dokładany, gdy właściwa ogniskowa będzie ustawiana na 400 mm i to do niej współpraca powinna zostać dobrana idealnie), to spodziewałem się minimalnego spadku jakości. Spadek był jednak wyraźny i w niektórych przypadkach przekraczał nawet 10 lpmm. Nie jest to efekt, jakiego oczekujemy w obiektywie za 50 tysięcy złotych.
To słabsze zachowanie widać nie tylko na tablicach testowych czy w pomiarach, lecz ono mocno rzuca się w oczy na naszych zdjęciach przykładowych. Na ujęciach z D3x, gdzie mamy do czynienia z pełnoklatkową matrycą 24 Mpix, zdjęcia uzyskane na 550 mm, oglądane 1:1, mogą wydawać się jeszcze dobrej jakości. Gdy zrobimy jednak to samo na znacznie bardziej upakowanej matrycy Nikona D500 – możemy czuć niedosyt.
Szczerze powiedziawszy, gdy pierwszy raz zabrałem testowany obiektyw na zdjęcia z Nikonem D500, spędziłem sporo czasu próbując na ogniskowej 550 mm na wszystkie sposoby kalibrować autofokus, bo zdjęcia wydały mi się na tyle nieostre, że podejrzewałem problemy z back- lub front-fokusem. Okazało się, że tych problemów jednak nie było, a wrażenie braku ostrości powodował ogromny kontrast pomiędzy tym, co widać na 400 mm, gdzie osiągi są świetne, a przeciętnymi wynikami notowanymi po zastosowaniu telekonwertera.
Żeby zachować równowagę i nie przesadzać w narzekaniach dodam, że wszyscy, którzy zakupią ten obiektyw dla zakresu 180–400 mm, który w warunkach np. fotografii sportowej sprawdzi się świetnie, będą zachwyceni. W takich zastosowaniach, ratunkowo, da radę także ogniskowa 550 mm. Tym jednak, którzy wolą dłuższe ogniskowe i chcą zastosować je w sytuacjach, gdzie jeszcze dodatkowo obraz się przycina (np. fotografia ptaków), polecamy inwestycję w dobrą stałkę.