Na pełnoprawnego reporterskiego flagowca systemu EOS RF przyszło nam czekać prawie sześć lat od premiery pierwszego bezlusterkowca, EOS-a R. W międzyczasie pojawił się jeszcze zaawansowany EOS R3, niemniej to zawsze „jedynki” dzierżą palmę pierwszeństwa w ofercie Canona i od nich oczekujemy maksymalnej wydajności w każdej kategorii.

Sercem R1 jest bardzo szybki, 24-megapikselowy układ o architekturze warstwowej (stacked), o zredukowanym – wg producenta – czasie odczytu danych względem EOS-a R3 o ok. 40%. Mamy oczywiście stabilizację sensora (do 8.5 EV), Canon nie zrezygnował także z migawki mechanicznej. Jak dowiadujemy się z materiałów prasowych, nowy EOS wykorzystuje technologię Accelerated Capture, czyli zestaw dwóch procesorów obrazowych: znanego już Digic X oraz nowego Digic Accelerator. Ten drugi dokonuje obliczeń koniecznych do pracy autofokusa (detekcji obiektów) czy pomiaru światła i czerpie garściami z technologii głębokiego uczenia. Analogiczne rozwiązanie, przynajmniej w teorii, znajdziemy w kilku nowszych aparatach Sony (m.in. A9 III, czy A1 II).

Z ciekawych cech warto jeszcze wymienić najkrótszy czas naświetlania, jaki oferuje migawka elektroniczna, czyli 1/64000 s, czy możliwość synchronizacji z błyskiem dla tejże, do 1/320 s. Maksymalna szybkość zdjęć seryjnych to 40 kl/s, w aparacie zaimplementowano także funkcję pre continuous shooting pozwalającą rejestrować do 20 zdjęć sprzed wciśnięcia do końca przycisku migawki.

----- R E K L A M A -----

Sprawdźmy zatem jak flagowiec Canona wypadnie w naszym teście. Tryb filmowania przeanalizowaliśmy już w w tym materiale.

Zestawienie specyfikacji EOS-a R1 i R3 oraz przykładowych aparatów konkurencji, można zobaczyć tutaj.

Aparat do testu wypożyczyła firma Canon Polska, za co serdecznie dziękujemy.

Opis naszej procedury testowej można znaleźć w artykule „Jak testujemy lustrzanki cyfrowe?”. Jeśli pojawią się dodatkowe wątpliwości z tym związane, zachęcamy do lektury artykułu „Często zadawane pytania”.