Tamron 150-500 mm f/5-6.7 Di III VC VXD - test obiektywu
4. Rozdzielczość obrazu
Powyższa standardowa formułka, którą przytaczamy w każdym naszym teście, bardzo dobrze nadaje się do opisu zachowania obiektywów o ogniskowej do około 200 mm włącznie. Dla dłuższych instrumentów, wymaga ona pewnej modyfikacji i jej powody opisaliśmy szczegółowo w teście obiektywu Sigma S 500 mm f/5.6 DG DN OS.
Tutaj przypomnimy tylko, że obiektywy, których światło rozpoczyna się w okolicach f/5.6 nie mogą bić rekordów rozdzielczości ze względu na ograniczenia dyfrakcyjne. Na f/5.6 ten limit sięga wartości 73-75 lpmm, a więc jest to absolutnie górne ograniczenie osiągów tego typu instrumentów. Tak naprawdę żaden rzeczywisty obiektyw nie jest w stanie pracować w swoim limicie dyfrakcyjnym już od maksymalnego otworu względnego począwszy, więc jeszcze lepszym poziomem odniesienia jest tutaj limit dyfrakcyjny dla przysłony f/8.0, który wynosi 63-65 lpmm.
Zobaczmy więc jak na tym tle prezentują się osiągi Tamrona 150-500 mm f/5-6.7 Di III VC VXD w centrum kadru. Rezultaty jakie uzyskał od na ogniskowych 150, 300 i 500 mm są zaprezentowane na poniższym wykresie.
Tak naprawdę, jeszcze łatwiej będzie nam omawiać uzyskane wyniki, jeśli zestawimy je z tym, co zobaczyliśmy u wspomnianej wcześniej Sigmy S 5.6/500. Oczywiście nie chodzi nam o bezpośredni pojedynek, bo Sigma jest drogim obiektywem stałoogniskowym i trudno oczekiwać, żeby prawie trzy razy tańszy zoom zagroził jej osiągom. Chodzi jednak o poznanie górnych możliwości w całym zakresie omawianych przysłon. Kolejny wykres jeszcze raz prezentuje więc nam osiągi w centrum dla poszczególnych ogniskowych Tamrona, ale tym razem zestawione z analogicznymi rezultatami Sigmy.
Tam gdzie Tamronowi światła w stosunku do Sigmy nie brakuje, czyli w zakresie 150-300 mm, sprawuje się on naprawdę bardzo dobrze. W zasadzie już na przysłonie f/8.0 osiągi tego modelu zmiennoogniskowego są, w granicach błędów pomiarowych, takie same jak dla Sigmy. Miłym akcentem jest też zachowanie na przysłonie f/5.6 dla ogniskowej 300 mm, gdzie pochodzimy pod wysoki poziom 60 lpmm.
O tym, że na ogniskowej 500 mm będzie gorzej, wiedzieliśmy od początku, a przyczyną tego jest oczywiście światło f/6.7. Biorąc pod uwagę, fakt że dyfrakcja nie pozwala tutaj rozwinąć Tamronowi skrzydeł, jego osiągi są i tak dobre. W przedziale przysłon od f/6.7 do f/11 jesteśmy w stanie uzyskiwać naprawdę ostre obrazy, które zadowolą nawet stosunkowo wymagających użytkowników.
Zobaczmy teraz jak testowany obiektyw poradził sobie na brzegu matrycy APS-C. Odpowiedni wykres znajduje się poniżej.
Tutaj też zachowanie jest zaskakująco dobre. We wszystkich przypadkach, już od maksymalnego otworu względnego, mamy wyniki kręcące się w okolicach 50 lpmm, a więc bardzo bezpiecznie powyżej poziomu przyzwoitości. Ciekawe jest też to, że na maksymalnej ogniskowej, to właśnie okolice przysłony f/6.7 są najlepiej skorygowane.
Rzućmy teraz okiem na zachowanie na brzegu pełnej klatki.
Tym razem widać już pierwsze słabości. Maksymalna ogniskowa nigdzie nie daje nam wyników, które możemy uznać za rozsądne. Podobnie jest z maksymalnym otworem względnym dla ogniskowej 150 mm. Najlepiej prezentuje się za to środek zakresu, bo tam mamy do czynienia z w pełni przyzwoitą jakością obrazu, nawet w szerokich okolicach maksymalnego otworu względnego.
Nasze podsumowanie tego rozdziału może być tylko pozytywne. Tamron miał przed sobą trudne zadanie i wywiązał się z niego prawidłowo. Obiektyw dobrze radzi sobie w centrum kadru i na brzegu matrycy APS-C, a przy jego parametrach i cenie, która nie przekracza 5000 złotych naprawdę trudno wymagać więcej.
Na końcu tego rozdziału tradycyjnie przedstawiamy wycinki zdjęć naszej tablicy do pomiarów rozdzielczości pobrane z plików JPEG, zapisywanych równolegle z RAW-ami użytymi do powyższej analizy.
A7R IIIa, JPEG, 300 mm, f/8.0 |
A7R IIIa, JPEG, 500 mm, f/6.7 |