Sony DT 18-200 mm f/3.5-6.3 - test obiektywu
4. Rozdzielczość obrazu
Postawmy poprzeczkę wysoko i porównajmy najpierw Sony do Nikkora 18-200
mm VR, który w naszym teście wypadł bardzo dobrze. Niestety dla Sony, nie
mamy dobrych wieści. Poprzeczka została strącona z wielkim hukiem, bo na
każdej z testowanych ogniskowych Sony przegrywa walkę z Nikkorem i to
dość wyraźnie. Trudno to tłumaczyć niższą ceną Sony, bo za owe tysiąc
złotych więcej, które musimy dopłacić do Nikkora, oprócz lepszej jakości
obrazu, dostajemy jeszcze lepsze światło, silnik SWM i stabilizację w
obiektywie, która jest skuteczniejsza od tej z matrycy.
Obniżamy więc poprzeczkę i zobaczmy jak Sony wypadnie w porównaniu do Tamrona. Warto tu jednak uwzględnić fakt, że Tamron był testowany na Canonie 20D, który mam matrycę 8 MPix, przez co uzyskiwane przez niego MTFy są z definicji o około kilka procent mniejsze. Niestety dla Sony tutaj też nie mamy dobrych wieści, bo osiągi Tamrona w tej kategorii nie są wcale gorsze, a można znaleźć przysłony (np. często używana w przypadku tego obiektywu f/8), gdzie Tamron dla każdej ogniskowej jest lepszy. Za Sony przemawia za to ciut lepsze zachowanie na maksymalnym otworze względnym.
Jak jest na brzegu kadru? On w przypadku megazoomów zwykle nie jest najlepszy, ale może tutaj właśnie Sony mile nas zaskoczy i zasłuży na pieniądze, które trzeba w niego zainwestować?
Tutaj znów nie mamy dobrych wieści. Sony na brzegu kadru zachowuje się
podobnie słabo jak Tamron. Jedyną ogniskową, którą w tej kategorii można
pochwalić jest 50 mm. Dla 18 i 100 mm jest przeciętnie, dla 200 mm
słabo. Gdy porównamy Sony do Nikkora, znów ten drugi wypadnie lepiej, bo
tylko dla 200 mm oba instrumenty notują podobne zachowanie, ale dla
zakresu 18-100 mm Nikkor jest już zauważalnie lepszy.
Powyższy opis dotyczył sytuacji obserwowanej na RAWach. Poniżej możemy jeszcze rzucić okiem na przykładowe wycinki uzyskane dla wyostrzanych w stopniu standardowym JPGów.