Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie, a także do prawidłowego działania i wygodniejszej obsługi. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Partnerzy mogą połączyć te informacje z innymi danymi otrzymanymi od Ciebie lub uzyskanymi podczas korzystania z ich usług i innych witryn.
Masz możliwość zmiany preferencji dotyczących ciasteczek w swojej przeglądarce internetowej. Jeśli więc nie wyrażasz zgody na zapisywanie przez nas plików cookies w twoim urządzeniu zmień ustawienia swojej przeglądarki, lub opuść naszą witrynę.
Jeżeli nie zmienisz tych ustawień i będziesz nadal korzystał z naszej witryny, będziemy przetwarzać Twoje dane zgodnie z naszą Polityką Prywatności. W dokumencie tym znajdziesz też więcej informacji na temat ustawień przeglądarki i sposobu przetwarzania twoich danych przez naszych partnerów społecznościowych, reklamowych i analitycznych.
Zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies możesz cofnąć w dowolnym momencie.
W ostatnim czasie, na polskim rynku, pojawił się nowy producent optyki sportowej. Mowa tutaj o firmie GoView, która wprowadziła do oferty cztery lornetki i jeden monokular z serii ZOOMR. Pośród tych lornetek znajdziemy modele o bardzo klasycznych parametrach 8x42 i 10x42, które obecnie pojawiają się u prawie każdego producenta. Jednocześnie w mniejszych instrumentach zdecydowano się na bardzo oryginalne lornetki klasy 8x26 i 10x34.
Wierni czytelnicy tego, co piszę zarówno w swoich testach i artykułach, a także w komentarzach pod różnymi materiałami oraz na forum, wiedzą że mam negatywny stosunek do bardzo małych lornetek. Krytykuje je za małe pole widzenia, słabą jasność obrazu oraz fatalną ergonomię. Owa krytyka tyczy się najczęściej modeli o parametrach 8x20 i 10x25, bo takie pośród różnego rodzaju makuchów pojawiają się najczęściej.
Od pewnego czasu widać jednak, że wielu producentów odchodzi tutaj od parametrów 8x20 i sukcesywnie zwiększa średnicę obiektywów. Na rynku pojawiają się więc lornetki klasy 8x24 czy 8x25, a firma GoView poszła kolejny kroczek dalej i wprowadziła do swojej oferty właśnie model 8x26. W efekcie mamy tutaj do czynienia z rozsądną już źrenicą wyjściową wynoszącą 3.25 mm i argument o małej jasności powierzchniowej obrazu traci na sile, tym bardziej, że w porównaniu do instrumentu klasy 8x20, tutaj do naszych oczu dociera aż 69% światła więcej.
Osłabieniu ulega też argument o słabej ergonomii, bo obudowa modelu 8x26 i jego muszle okularowe są skonstruowane tak, że daje się tę lornetkę sensownie używać. I jest to szczególnie prawdziwe dla osób o mniejszych i zgrabnych dłoniach. A ponieważ ja się do takich nie zaliczam, do sesji zdjęciowej zaangażowałem kogoś, kto może pochwalić się kończynami górnymi o znacznie większym uroku.
Niestety nadal krytycznym można być wobec pola widzenia, bo wartość 6.8 stopnia przy powiększeniu 8x jest po prostu zbyt mała. Pole własne okularów wynosi tutaj 54.4 stopni i jest ciut mniejsze od wartości 55 stopni, którą uznaję za granicę pomiędzy efektem spoglądania przez dziurkę od klucza, a polem ocenianym jako komfortowe. Tutaj zabrakło więc niewiele, ale jednak zabrakło.
Na razie poświęciliśmy sporo czasu modelowi 8x26, ale miało to swój cel. Większe instrumenty nie odbiegają już bowiem mocno od klasyków rynkowych i w ich przypadku zarówno podstawowe parametry, jak i ergonomia obudowy oraz pola widzenia nie dają powodów do wstępnego niepokoju.
A jak już wspomnieliśmy coś o obudowach, to rozwińmy ten temat, bo akurat w tej kategorii GoView ma się czym pochwalić.
To co rzuca się od razu w oczy po zetknięciu z serią ZOOMR, to dbałość o szczegóły i estetyka. Czapki z głów dla tego, kto był odpowiedzialny za projekty w zasadzie wszystkiego z czym mamy do czynienia w tej serii. Już samo pudełko wygląda ładnie i wrażenie to nie pryska, gdy zaczniemy je otwierać. W środku, w osobnych przegródkach, znajdziemy futerał, a w nim samą lornetkę. Obok, w dedykowanych miejscach, leżą dwa równie estetyczne pudełka, z których jedno zawiera szeroki i wygodny pasek do lornetki, a drugie dołączany w zestawie adapter do mocowania smartfona. Wewnątrz znajdziemy jeszcze dodatkowo dekielki na obiektywy, które można przytwierdzić do tubusów lornetki oraz łączony dekielek na okulary. Nie zabrakło także ściereczki do czyszczenia optyki.
Widać więc, że GoView robi naprawdę świetne pierwsze wrażenie. Zarówno wygląd wszystkiego, co dostajemy oprócz lornetki, estetyka projektów i wykonania oraz bogactwo akcesoriów dają wrażenie obcowania ze sprzętem kilka razy droższym. A tak naprawdę takiego zestawu akcesoriów i tak ładnych oraz dobrze wykonanych futerałów nie dostaniemy obecnie w wielu instrumentach kasy 5-10 tysięcy złotych. Tym bardziej, że dołączanie w zestawie adaptera do smartfona zdarza się niezmiernie rzadko, a w przypadku serii ZOOMR dostajemy go nawet z najmniejszymi lornetkami.
Wspomnieliśmy futerały, więc warto zatrzymać się przy nich na dłużej, bo warto. Nie dość, że są one gustowne, to jednocześnie solidne i sztywne. Szczególnie te skórzane, dołączane do mniejszych modeli, przypominają stare czasy, gdy do lornetek dostawaliśmy skórzane arcydzieła sztuki kaletniczej, o których niejeden raz wspominałem Wam pisząc artykuły na temat klasycznych lornetek sprzed kilkudziesięciu lat. Cieszy więc, że możemy powrócić do tych czasów we współczesnym sprzęcie i to takim, za który nie musimy płacić majątku.
Kolejna rzecz, o której należy wspomnieć to obudowy lornetek. Nie dość, że same projekty wyglądają naprawdę dobrze i cieszą oko, to jeszcze producent zdecydował się na zaoferowanie szerokiej gamy kolorystycznej. W przypadku mniejszych modeli mamy do wyboru aż pięć kolorów, a w przypadku większych dwa. Jaśniejsze i żywe kolory wyglądają ładnie, ale niestety mają tę wadę, że łatwo je wybrudzić, a trochę trudniej wyczyścić. Guma na obudowie lornetek ma lekko chropowatą teksturę, która jest akurat zaletą, bo ułatwia uchwyt, ale jednocześnie utrudnia czyszczenie. W przypadku kolorów ciemniejszych nic nas nie razi, bo zabrudzeń po prostu nie widać. Niestety w przypadku jasnych kolorów, każde zabrudzenie od razu rzuca się w oczy. Co więcej, te zabrudzenia powstają bardzo szybko i bardzo łatwo. Mała sesja plenerowa, której efekty zdjęciowe widzicie w tym materiale, podczas której kładłem lornetki na jakimś pniu drzewa czy kamieniu, spowodowała powstanie trudnych do wyczyszczenia zabrudzeń. Kolejny źródłem plam był długopis, którym robiłem notatki. Mała plamka tuszu pojawiła się najpierw na mojej ręce, nie zauważyłem jej i ową ręką dotknąłem lornetki, przenosząc w ten sposób tusz na jej obudowę.
Tak więc decydując się na zakup lornetek o jaśniejszych kolorach, musimy być świadomi tego, co robimy i ryzyka powstawania zabrudzeń. Oczywiście modele ZOOMR możemy kupić w ciemniejszych, bardziej klasycznych kolorach i takich problemów unikniemy.
Kontynuując temat obudowy, możemy jeszcze powiedzieć, że jak na klasę cenową 1000 złotych, zastosowane tam gumowe obicie jest rozsądnej jakości. Owa guma dobrze przylega do ręki, na tubusach nigdzie nie odstaje i nawet przy samych obiektywach nie ma poważniejszych luzów. Warto nadmienić, że nie wydziela ona brzydkiego zapachu, co w niższych półkach cenowych potrafi się zdarzać dość często.
Muszle okularowe są gumowane, lekko zaokrąglone przy końcach, przez co prawidłowo leżą przy oku. Możemy regulować ich wysokość - do dyspozycji mamy trzy stopnie.
Śruby centralne są duże, wygodne i mają spore karbowanie ułatwiające operowanie nimi. We wszystkich modelach, które mieliśmy w rękach pracowały one równo, z właściwym oporem, a przy pracy nie było słychać żadnego mlaskania smaru. Zakres ich pracy jest spory, bo w przypadku modeli o obiektywie 42 mm wynosi aż 750 stopni, natomiast u mniejszych lornetek jest mniejszy i sięga około 590 stopni.
Każda z lornetek ma dodatkowy, karbowany pierścień na prawym okularze, który służy do korekty dioptrażu. W każdym przypadku rusza on zewnętrzną soczewką.
Wnętrza tubusów pokazują, że producent dobrze zadbał o czystość elementów optycznych, natomiast mógłby się trochę bardziej postarać w kwestii wyczernienia.
Mamy tam do czynienia z szarą farbą, na szczęście w większości elementów matową. Nie widać tam jednak żadnych karbowań, a denka przy pryzmatach mogłyby być trochę mniej połyskujące.
W tej klasie cenowej trudno oczekiwać zastosowania najwyższej klasy powłok antyodbiciowych. Mamy więc do czynienia z prostymi, zielonkawymi powłokami wielowarstwowymi, które dają charakterystyczny dołek w wykresie transmisji dla okolic centrum zakresu widzialnego. Rzut okiem na pryzmaty, pokazuje, że tam widzimy mocniejsze i niezabarwione odbicia, a to sugeruje, że tam nie wszystkie granice mogą być w pełni pokryte powłokami.
Niewielkie braki w wyczernieniu i powłokach dają się we znaki, gdy spojrzymy na wygląd źrenic wyjściowych. Nie dość, że są one pościnane, to ich okolice nie są idealnie czarne. W szczególności, w każdym przypadku widać tam spory i jaśniejszy łuk.
Jeśli chodzi o własności optyczne, to nie spodziewałem się tutaj cudów. Mniejsze lornetki kosztują przecież 900-1000 zł, a większe 1100-1200 zł więc nie mamy tutaj do czynienia z wysoką półką cenową. Mimo tego kilka miłych niespodzianek się pojawiło.
Przykładowo, wydawało mi się, że producent pójdzie po linii najmniejszego oporu i w obiektywach zastosuje najprostsze achromaty, przez co korygowanie aberracji chromatycznej będzie pozostawało wiele do życzenia. Nie wiem jakie szkło tam zastosowano, ale na aberrację chromatyczną naprawdę nie można tutaj mocno narzekać. Najlepiej wypada model 8x42, który w skali naszych testów dostałby notę w okolicy 7 punktów na 10, bo pokazuje małą aberrację w centrum i trochę mniejszą od średniej na brzegu. W tej klasie cenowej to świetny wynik.
Na drugim miejscu, z podobnymi wynikami przekraczającymi 6 punktów, są modele 8x26 i 10x42. Najgorzej wypada za to wersja 10x34, u której aberracja w centrum jest korygowana rozsądnie, ale na brzegu zaczyna być duża. Tutaj ostateczna ocena trzymałaby się poziomu w okolicach 4-5 punktów na 10.
Nocne testy pokazały, że lornetki GoView całkiem dobrze radzą sobie z wymagającymi, punktowymi obrazami gwiazd. Żaden z ocenianych modeli nie pokazał problemów z astygmatyzmem - wręcz przeciwnie, nasze oceny trzymały się tutaj poziomu 6-7 punktów na 10 możliwych.
Bardzo ciekawie wyglądała także sprawa korygowania komy. Tutaj najlepiej wypadł model 8x26, w którym owa koma pojawiała dopiero w okolicach 85% promienia pola widzenia i na samym brzegu była naprawdę mała. Trzeba jednak zaznaczyć, że tutaj w osiągach mogło pomagać pociemnienie obrazu na brzegu pola (najprawdopodobniej jest to efekt zastosowania pryzmatów ze szkła K9), które akurat w modelu 8x26 było największe oraz dodatkowo najmniejsze pole widzenia z całej czwórki ocenianych lornetek.
Dobrze z komą radził sobie także model 10x34, bardzo rozsądnie 10x42, natomiast najgorzej wypadał tutaj wariant 8x42. W jego przypadku koma pojawiała się już w okolicach 65% promienia pola widzenia i na samym brzegu była duża.
Podsumowanie tego artykułu będzie zdecydowanie pozytywne. Na rynku pojawił się nowy gracz, więc konkurencja znów wzrosła. Co więcej, ów gracz w klasie cenowej około 1000 złotych zaproponował lornetki o niespotykanym tutaj wcześniej bogactwie wyposażenia standardowego. Jakby jeszcze tego było mało, możemy przebierać w dość szerokim wyborze wariantów kolorystycznych. Seria GoView ZOOMR, jak na swoją cenę, wygląda gustownie i jest wykonana z materiałów rozsądnej jakości. Oferowane pola widzenia nie rzucają może na kolana, ale dzięki temu nie mamy tutaj dotkliwych wpadek związanych z korygowaniem podstawowych wad optycznych.
Wygląda na to, że korzystasz z oprogramowania blokującego wyświetlanie reklam.
Optyczne.pl jest serwisem utrzymującym się dzięki wyświetlaniu reklam. Przychody z reklam pozwalają nam na pokrycie kosztów związanych z utrzymaniem serwerów, opłaceniem osób pracujących w redakcji, a także na zakup sprzętu komputerowego i wyposażenie studio, w którym prowadzimy testy.
Będziemy wdzięczni, jeśli dodasz stronę Optyczne.pl do wyjątków w filtrze blokującym reklamy.