Canon EF 85 mm f/1.2L II USM - test obiektywu
11. Podsumowanie
Zalety:
- solidne wykonanie i pancerna obudowa,
- rewelacyjna jakość obrazu w centrum kadru,
- bardzo dobra jakość obrazu na brzegu matrycy APS-C,
- dobra jakość obrazu na brzegu pełnej klatki po przymknięciu do okolic f/2.8-4.0,
- bardzo dobrze korygowana aberracja chromatyczna,
- niewielka dystorsja,
- mały astygmatyzm,
- winietowanie mało uciążliwe już od f/2.0,
- celny i cichy autofokus.
Wady:
- wysoka cena,
- zbyt luźna praca pierścienia do manualnego ustawiania ostrości,
- skąpe wyposażenie standardowe,
- wyraźne winietowanie na pełnej klatce w okolicach maksymalnego otworu,
- zbyt duża koma.
Ranek był pochmurny, ciemny i mglisty. Na dodatek mżyło. Tegoroczna
jesień w Japonii była wyjątkowo paskudna. Daisaku Kato, główny optyk
firmy Canon, zapalił lampkę na biurku. Światło padło na wydruk schematu
nowego obiektywu. Kato uśmiechnął się w myślach. "Cacuszko" i
"arcydzieło" - to jedyne słowa jakie przychodziły mu do głowy, gdy
spoglądał na swój nowy projekt. Westchnął i przeciągnął się. Za oknem
rozpadało się na dobre. Pomyślał o kolejnej przyjemnej rzeczy -
aromatycznej kawie, którą za chwilę wysączy, odciągając chwilę, w której
przyjdzie mu pomyśleć o rzeczach mniej przyjemnych. Chwili tej jednak
nie dało się odciągać w nieskończoność, bo termin wyznaczonej na godzinę
9:00 narady u szefa zbliżał się nieubłaganie. Szef znów wysłucha opisu
jego projektu, cmoknie dwa lub trzy razy i nadejdzie nieuniknione.
Wystarczy pytające spojrzenie skierowane na głównego księgowego - pana
Hajime Yasuda, by ten wstał i zaczął swój popis. Ostatnim razem, po
takiej naradzie, świetny EF-S 15-65 mm f/3.5 IS USM w magnezowej
obudowie zamienił się w EF-S 18-135 mm f/4.5-5.6 IS. Bez magnezowej
obudowy, bez USM i z plastikowym bagnetem... Cięcia, koszty, kryzys...
Kato pociągnął łyk kawy, siorbiąc przy tym głośno. Wziął schemat pod
pachę, płytę z prezentacją i wyszedł zamykając za sobą drzwi. Wjechał na
ostatnie piętro. Sekretarka szefa uśmiechnęła się ciepło i wskazała mu
ręką drzwi gabinetu, dając tym samym znać, że może wejść. Odwzajemnił
uśmiech i wszedł.
Witając się zobaczył, że fotel, który zwykle zajmował Hajime Yasuda jest pusty. Zanim zdążył coś powiedzieć, szef odezwał się pierwszy.
— Witam panie Kato. Dziś porozmawiamy sami. Yasuda dzwonił przed chwilą, że jest chory. Coś z żołądkiem, wolałem nie pytać o szczegóły, ale mówił że nie będzie go przed dłuższy czas. Przejdźmy więc do konkretów. Co dziś Pan dla mnie ma?
Sztuczny i zawieszony grymas Pana Kato przeszedł w szczery i radosny uśmiech.
— To mój najnowszy projekt. Stałka o ogniskowej 85 mm i świetle f/1.2. Wykonana z najlepszych materiałów i oczywiście z silnikiem USM - mówił pokazując schemat i wkładając płytę do notebooka. Pochmurny, ciemny i mglisty poranek jawił się teraz jak piękny, wiosenny i słoneczny dzień, w którym kwitną wiśnie.
Jak widać z powyższego fragmentu odkryłem w sobie żyłkę pisarza. Będę miał co robić na emeryturze, jak przetestuję już wszystkie obiektywy, które zostały do przetestowania. Mówiąc jednak poważniej, Canon EF 85 f/1.2L II USM faktycznie wygląda trochę tak, jakby w jego przypadku do powiedzenia znacznie więcej mieli optycy niż księgowi. Albo jakby w momencie jego zatwierdzania księgowi byli na zwolnieniu chorobowym. Celem było wyprodukowanie świetnego optycznie i mechanicznie oraz wyjątkowo jasnego teleobiektywu portretowego, bez specjalnego przejmowania się ceną. I tak się właśnie stało.
Obiektyw daje obrazy świetnej jakości, pozwala na uzyskiwanie ostrych zdjęć już od maksymalnego otworu, pozwala także na bardzo kreatywne zabawy z bardzo małą głębią ostrości. Jest świetnie wykonany i ma celny oraz cichy autofokus. Wpadkę z komą i skromne wyposażenie jestem w stanie mu wybaczyć. Winietowanie przy tym świetle i pełnej klatce nie będzie mniejsze. Chyba, że obiektyw zrobi się jeszcze większy, a przecież i tak jest już wielki. Nie podoba mi się natomiast rozwiązanie z pierścieniem do manualnego ustawiania ostrości. Klasyczny, mechaniczny pierścień byłby rozwiązaniem niewątpliwie tańszym, a dla mnie znacznie wygodniejszym.
Czy, mając EF 85 mm f/1.8 USM, warto zastanawiać się nad przejściem na 85L? Na to pytanie nie da się odpowiedzieć jednoznacznie. Wielu amatorów stwierdzi, że nie. I będą pewnie mieli rację. Warto jednak pamiętać, że zależność własności optycznych sprzętu od jego ceny nie jest liniowa. W pewnym momencie za nieznacznie lepsze zachowanie musimy zapłacić znacznie więcej niż byśmy sądzili. Niektórzy jednak chcą zapłacić i cieszyć się najwyższą jakością wykonanych zdjęć - dla nich jest właśnie ten obiektyw. Tym bardziej, że owi niektórzy mogą chcieć posiadać coś trwalszego i solidniejszego niż EF 85 mm f/1.8.
Przykładowe zdjęcia: