Sigma 120-300 mm f/2.8 APO EX DG OS HSM - test obiektywu
4. Rozdzielczość obrazu
Zobaczmy więc jak testowana Sigma poczyna sobie w centrum kadru. Przedstawiamy wyniki uzyskane na ogniskowych 120, 200 i 300 mm oraz po podłączeniu oryginalnego telekonwertera Sigma APO 1.4x EX DG (420 mm).
Zwraca uwagę prawie idealnie równe zachowanie Sigmy na wszystkich ogniskowych. Uwzględniając błędy pomiarowe, w zasadzie nie jesteśmy w stanie odróżnić tego co Sigma pokazuje na każdej ogniskowej. Trzeba jeszcze zaznaczyć, że wyniki jakie osiągnął testowany obiektyw są świetne. Już na maksymalnym otworze względnym notujemy wyniki na poziomie 38 lpmm, a po przymknięciu przysłony o 1–2 EV dochodzimy do wartości 42–43 lpmm. Jak na zmiennoogniskowy teleobiektyw są to osiągi bardzo dobre nie budzące naszych najmniejszych zastrzeżeń. Są to co prawda wyniki o 2–3 lpmm niższe o tych jakie uzyskał stałoogniskowy Canon 2.8/300 IS, ale różnica jest na tyle mała, że będzie trudna do dojrzenia na rzeczywistych zdjęciach.
W centrum kadru zmiennoogniskowa Sigma jest więc w stanie walczyć jak równy z równym z dużo droższymi „stałkami” konkurencji. Przewaga „stałek” da znać o sobie na brzegu kadru.
Zanim jednak do tego dojdziemy warto powiedzieć kilka słów o zachowaniu Sigmy w połączeniu z telekonwerterem.
Widać wyraźnie, że odstaje ono znacznie od tego co widzieliśmy dla zakresu 120–300 mm. Przede wszystkim obraz na maksymalnym otworze względnym (w tym przypadku f/4.0) nie jest już użyteczny. Na zdjęciach wykonanych na f/4.0 widać delikatną mgiełkę, charakterystyczną dla źle skorygowanej aberracji sferycznej oraz wad pozaosiowych takich jak koma i astygmatyzm. Na szczęście dość wyraźnie pomaga przymykanie przysłony. Wystarczy ją domknąć o około 2/3 EV aby obraz stał się użyteczny. Zdjęcia wykonane w okolicach przysłony f/6.3 nie budzą już żadnych zastrzeżeń.
Zobaczmy teraz jak Sigma prezentuje się na brzegu matrycy APS-C/DX.
Znów, jeśli chodzi o zachowanie bez konwertera, nie mamy najmniejszych zastrzeżeń. Nawet na maksymalnym otworze względnym wyniki są bliskie naszego poziomu przyzwoitości, a przymknięcie przysłony o 1–2 EV pozwala się cieszyć bardzo ostrymi zdjęciami. Schody zaczynają się po podłączeniu konwertera. Jego małe gabaryty oraz niewielkie soczewki wyraźnie ograniczają tak jasny teleobiektyw, przez co brzegi kadru dość znacznie tracą na jakości. Używając konwertera Sigmy, chcąc cieszyć się w pełni ostrym obrazem na brzegu matrycy APS-C/DX musimy obiektyw przymknąć do okolic f/8.0.
Rzućmy teraz okiem na zachowanie na brzegu matrycy pełnoklatkowej.
Tutaj słabości obiektywu zmiennoogniskowego w porównaniu do firmowych „stałek” klasy 2.8/300 widać jak na dłoni. Na maksymalnym otworze względnym, dla każdej ogniskowej, obrazowi trochę brakuje do pełnej użyteczności i jest ona osiągana dopiero dla okolic wartości przysłony f/5.6. Zupełnie źle prezentuje się za to zachowanie z telekonwerterem. W jego przypadku obraz nie robi się dobrej jakości nigdzie i nie pomaga nam nawet mocne przymknięcie przysłony.
Na pocieszenie możemy dodać, że telekonwerter stosujemy najczęściej po to, aby przybliżyć nasz obiekt maksymalnie jak się da. Wtedy też bardzo często używamy dodatkowego kadrowania, które wycina brzegi kadru. Często więc w ogóle nie czujemy słabego zachowania na brzegu pełnej klatki wprowadzanego przez telekonwerter.
Poniższe wycinki pobrano ze zdjęć JPEG zapisywanych równolegle z plikami RAW użytymi do powyższej analizy. Pierwsze dwa wycinki pobrano z okolic centrum kadru. Ostatni wycinek pobrano z samego rogu naszej tablicy i pokazuje ono jak słabo wypada tam połączenie testowanego obiektywu i oryginalnego telekonwertera Sigmy.