Canon EF-S 10-18 mm f/4.5-5.6 IS STM - test obiektywu
3. Budowa, jakość wykonania i stabilizacja
Na poniższym zdjęciu Canon 10–18 mm stoi obok Canona EF 50 mm f/1.4 USM oraz EF 16–35 f/4.0L IS USM.
Jak już wspomnieliśmy, testowany obiektyw rozpoczyna się plastikowym bagnetem EF-S z charakterystycznym wybrzuszeniem, które uniemożliwia zamocowanie tego instrumentu do pełnoklatkowej lustrzanki Canona. Wewnątrz bagnetu znajdziemy styki i wygrawerowany napis „Made in Taiwan”.
Tylna soczewka obiektywu ma średnicę tylko 15 mm i jest na równi z wypustką bagnetu EF-S dla ogniskowej 10 mm. Przy przejściu do ogniskowej 18 mm soczewka chowa się w tubusie obiektywu na głębokość około 1.5 cm. Odsłania przy tym wnętrze tubusu i kilka niewielkich elementów elektroniki.
Właściwy korpus obiektywu rozpoczyna się nieruchomym pierścieniem, na którym widnieje napis z parametrami obiektywu i informacją o zastosowaniu stabilizacji optycznej – nawiasem mówiąc mało przy tych ogniskowych potrzebnej, a jednocześnie dodatkowo podnoszącej cenę tego amatorskiego instrumentu. Po lewej stronie napisu z parametrami znajdziemy przełącznik sterowania trybem pracy mechanizmu ustawiającego ostrość (AF/MF) i włącznik stabilizacji (STABILIZER ON/OFF).
Największym elementem korpusu obiektywu jest pierścień zmiany ogniskowej, który ma szerokość aż 4 cm. Większą jego część zajmuje gumowane karbowanie, z jednej strony posiadające srebrny pasek, a z drugiej znaczniki ogniskowej dla wartości 10, 12, 14, 16 i 18 mm. Pracy pierścienia nie można nic zarzucić. Operuje się nim wygodnie, a praca odbywa się z równym i właściwym oporem.
Kolejnym elementem jest wąski, bo mający tylko 7 mm szerokości, pierścień do manualnego ustawiania ostrości. Jest w całości pokryty gumowanym karbowaniem i nie zawiera żadnej skali odległości ani głębi ostrości. Na pierwszy rzut oka wydaje się on pracować tylko w trybie MF. Okazuje się, że w trybie AF uaktywnia się on dopiero po częściowym wciśnięciu spustu migawki.
Obiektyw kończy się malutkim, wysuwanym tubusem zawierającym przednią soczewkę o średnicy 42 mm otoczoną nierotującym mocowaniem filtrów o średnicy 67 mm i bagnetem do mocowania osłony przeciwsłonecznej. Tubus jest najgłębiej schowany dla ogniskowej 15 mm, a minimalnie wysuwa się do przodu dla krańców ogniskowych.
Na konstrukcję optyczną Canona EF-S 10–18 mm składa się 14 soczewek ustawionych w 11 grupach. Jak na tani instrument amatorski dobre wrażenie robi ilość elementów specjalnych. Mamy bowiem do czynienia z dwoma soczewkami asferycznymi i jedną wykonaną z niskodyspersyjnego szkła UD. Wewnątrz znajdziemy jeszcze przysłonę o siedmiu listkach, którą możemy domknąć do wartości od f/22 dla ogniskowej 10 mm do f/29, dla ogniskowej 18 mm.
Jak to w tanim sprzęcie Canona bywa, wyposażenie standardowe jest bardzo skromne i obejmuje tylko dekielki.
Warto jeszcze nadmienić, że wraz z premierą obiektywów EF-S 10–18 mm i EF 16–35 mm f/4L IS USM firma Canon zmieniła kolor opakowań swoich obiektywów z białych na szaro-srebrne.
Stabilizacja obrazu
Producent chwali się, że Canon 10–18 mm wyposażony został w optyczną stabilizację obrazu o skuteczności aż 4 EV. Nasz test skuteczności tego mechanizmu przeprowadzony na ogniskowej 18 mm pokazał, że to wartość trochę na wyrost.
Maksymalna odległość obu krzywych od siebie wynosi 2.5 EV i na taki właśnie wynik oceniamy skuteczność stabilizacji. Jak na dzisiejsze standardy to przeciętny wynik.