Sony DT 18-70 mm f/3.5-5.6 - test obiektywu
4. Rozdzielczość obrazu
Przejdźmy więc do meritum sprawy. W sposób pochlebny możemy wypowiadać
się o zachowaniu obiektywu tylko dla ogniskowej 18 mm i w centrum kadru,
gdzie rozdzielczość w okolicach maksymalnego otwory względnego sięga
wysokiego poziomu ponad 39 lpmm. W pozostałych przypadkach zachowanie
jest co najmniej dziwne i ciekawe. W zasadzie dla każdej ogniskowej, i
to zarówno w centrum kadru jak i na jego brzegu, ostrość przy
maksymalnym otworze względnym jest stosunkowo dobra, potem zaczyna
spadać i w zakresie przysłon f/5.6-f/8.0, czyli tam gdzie normalne
obiektywy osiągają maksimum swoich możliwości, Sony osiąga minimum
lokalne... Jakość obrazu potem znów zaczyna rosnąć do okolic f/11, a
potem znów spadać tym razem tak jak nakazuje to dyfrakcja. Z dużą
pewnością możemy powiedzieć, że zachowanie to nie jest wynikiem jakiegoś
błędu pomiarowego. Jest ono bowiem obserwowane we wszystkich ogniskowych
i w środku oraz na brzegu kadru. Ponadto prezentowane wykresy to średnia
pomiarów uzyskanych na dwóch niezależnych tablicach testowych o różnych
rozmiarach, przez co aparat znajduje się w różnych odległościach od nich
i dobiera inne czasy naświetlania. Wyniki z obu tablic różnią się od
siebie tylko w granicach niewielkich błędów i w obu przypadkach
obserwowany trend jest rejestrowany.
Zapominając już o nietypowym przebiegu funkcji MTF50 w zależności od
przysłony, a patrząc tylko na osiągi obiektywu w centrum kadru i
porównując je do konkurencji, uczciwie trzeba przyznać, że Sony wypada
tutaj najgorzej.
Co może odpowiadać za tak dziwne zachowanie i tak niską rozdzielczość szczególnie na brzegu pola? Postaramy się na to odpowiedzieć w następnych rozdziałach, ale pierwszą wskazówkę można dostać zerkając na wycinek tablicy testowej pobrany z centrum pola. Ma on coś, czego w centrum kadru zdecydowanie być nie powinno.