Sigma 17-35 mm f/2.8-4 EX DG HSM Aspherical - test obiektywu
3. Budowa i jakość wykonania
Komfort pracy podkreślają dwa wygodne pierścienie, jeden do zmiany
ogniskowej, a drugi do manualnego ustawiania ostrości. Warto przy tym
dodać, że w trakcie zmiany ogniskowej przedni układ soczewek lekko
wysuwa się do przodu, ale nie rotuje, co ucieszy wszystkich użytkowników
wszelkiego rodzaju filtrów. Tutaj Sigma ustępuje więc lekko canonowskiej
L-ce 17-40 mm, w której wszelkie ruchy elementów optycznych odbywają się
wewnątrz obudowy, co
na pewno zagwarantuje lepszą szczelność i
odporność na zmienne warunki atmosferyczne. Sigma mogła chyba pokusić
się o wykonanie obudowy
raptem o 1-2 cm dłuższej i zastosowanie
podobnego mechanizmu co u Canona. Oba obiektywy miałyby wtedy taką samą
długość (powyżej widać porównanie Sigmy do Canona 10-22 mm, który ma
mniej więcej takie same gabaryty co 17-40 f/4L), a Sigma byłaby szersza,
co można zrozumieć biorąc pod uwagę jej lepsze światło.
Jak przystało na szerokokątny zoom zaprojektowany pod pełną klatkę i charakteryzujący się ponadto dobrym światłem, Sigma nie może być konstrukcją prostą. I tak jest w istocie, bo w jej wnętrzu znajdziemy aż 16 soczewek ustawionych w 13 grupach. W celu minimalizacji wad optycznych jedną z tych soczewek wykonano ze szkła niskodyspersyjnego SLD, a dwie inne to elementy asferyczne. Całość dopełnia ośmiolistkowa przysłona i gwint filtrów o średnicy 77 mm, pod którym możemy zamknąć dość wypukłą przednią soczewkę.