Venus Optics LAOWA 9 mm f/2.8 ZERO-D - test obiektywu
11. Podsumowanie
Zalety:
- solidna, metalowa i malutka obudowa,
- rewelacyjna jakość obrazu w centrum kadru,
- znikoma podłużna aberracja chromatyczna,
- niewielka poprzeczna aberracja chromatyczna,
- brak problemów z aberracją sferyczną,
- rozsądnie korygowana dystorsja,
- umiarkowany astygmatyzm.
Wady:
- słaba jakość obrazu na brzegu kadru dla okolic f/2.8,
- ogromne winietowanie,
- zbyt słaba praca pod ostre światło.
Venus Optics LAOWA 9 mm f/2.8 ZERO-D to bardzo ciekawy obiektyw, który wypadł w naszych testach jeszcze lepiej niż jego chwalony przez nas brat, czyli model Venus Optics LAOWA 7.5 mm f/2 MFT. Obiektyw nie zaskoczył nas niczym negatywnym, bo patrząc na jego gabaryty spodziewaliśmy się ogromnego winietowania i niezbyt imponujących osiągów na brzegu kadru. Ów brzeg wypadł jednak lepiej niż oczekiwaliśmy, a sporą niespodzianką na plus były bliskie rekordom rezultaty w centrum kadru. Nie mamy więc najmniejszych obaw, aby polecać zakup testowanego obiektywu osobom, które są świadome jego ograniczeń.
Laowę 2.8/9 dostałem do testów niedługo przed moim wyjazdem na jedną z naszych Fotomisji na Islandię. Ponieważ dystrybutor nie miał nic przeciwko, zdecydowałem się zabrać ją na tę wyprawę. Przez to, jak w prawie żadnym innym teście, mogę tutaj wyrazić opinię trochę bardziej praktyczną, wynikającą z wykonania tym obiektywem ponad tysiąca zdjęć w warunkach prawdziwie bojowych. Wnioski są jak najbardziej pozytywne. Laowa zapewniła mi jedną z najmniej problemowych wypraw, w jakiej brałem udział. W zasadzie nie ściągałem jej z korpusu i na palcach dwóch rąk mogę policzyć sytuacje, gdzie musiałem posiłkować się Fujinonem 18–55 mm. Co więcej, uniknąłem jakichkolwiek problemów z ustawianiem ostrości, bo przez prawie 100% czasu pierścień był ustawiony w jedną pozycję – tuż przed nieskończonością. W efekcie po prostu wyciągałem niewielki aparat z niewielkim obiektywem (czasami dodatkowo z niewielkim filtrem ND) i robiłem zdjęcia. Łatwo, miło i przyjemnie. Tym przyjemniej, że jego ogromny kąt widzenia często pozwalał podchodzić mi do fotografowanych obiektów bardzo blisko, a jednocześnie mieć je całe w kadrze. A to na Islandii ogromny atut, bo oznacza, że stoi się przed gromadką turystów fotografujących daną atrakcję telefonami komórkowymi i nie ma się ich w kadrze.
Kilkanaście zdjęć wykonanych na Islandii możecie obejrzeć w galerii zdjęć przykładowych. Są to jednak ujęcia takie, jakie zawsze prezentujmy w naszych testach, czyli bez żadnych upiększeń, prosto z aparatu, z minimalnym wyostrzaniem i bez użycia żadnych filtrów. Skoro już jednak zdecydowałem się w tym podsumowaniu pisać o praktycznych aspektach użytkowania tego obiektywu na Islandii, poniżej prezentuję kilka zdjęć troszkę już polepszonych suwaczkami programu graficznego i niekiedy z użyciem filtra ND1000 firmy Marumi.