Sigma A 35 mm f/1.2 DG DN - test obiektywu
11. Podsumowanie
Zalety:
- rewelacyjna jakość obrazu w centrum kadru,
- bardzo dobra jakość obrazu na brzegu APS-C,
- dobra jakość obrazu na brzegu pełnej klatki,
- niewielka podłużna aberracja chromatyczna,
- znikoma poprzeczna aberracja chromatyczna,
- rozsądnie korygowana koma,
- mały astygmatyzm,
- umiarkowane winietowanie na matrycy APS-C,
- cichy i celny autofokus.
Wady:
- dystorsja większa niż u konkurentów,
- troszkę za słaba praca pod ostre światło,
- ogromne winietowanie na pełnej klatce.
Sigma bardzo mocno weszła w segment optyki do pełnoklatkowych bezlusterkowców. Nie dość, że zaprezentowała obiektyw o unikalnych parametrach, to jeszcze zadbała o to, aby oferowana przez niego jakość obrazu – i to w całym kadrze – była świetna. To naprawdę duże osiągnięcie, bo na brzegach pełnej klatki, w przypadku bezlusterkowców, wyłożyło się już sporo drogich konstrukcji.
Jaką cenę przyszło za to zapłacić? Pomimo ogromnych rozmiarów i wagi obiektywu, musimy pogodzić się z dużym winietowaniem oraz trochę zbyt słabo skorygowaną dystorsją. Być może rezygnacja z jej korygowania była kluczowa, aby zapewnić wysoką rozdzielczość w całym kadrze. Wpadki z odblaskami, które łapie się w kadrze nawet przy dużej odległości źródła światła od rogu zdjęcia, pewnie dało się uniknąć i szkoda, że tutaj nie postarano się trochę bardziej.
Sigma przyzwyczaiła nas ostatnio do konstrukcji wybitnych i praktycznie pozbawionych wad. Czy w związku z tym mamy prawo trochę kręcić nosem w przypadku modelu 1.2/35? Raczej nie. A przynajmniej do czasu, gdy ktoś zaprezentuje lepszy obiektyw o takich samym parametrach. Na razie Sigma nie ma konkurencji i dopóki się jej nie dorobi, możemy cieszyć się jej unikalnymi parametrami i osiągami.