Canon EF 70-300 mm f/4-5.6 IS USM - test obiektywu
10. Autofokus
Pamiętam, że w tej kategorii bardzo solidnie dostało się Sigmie 70-300 APO. Na jej tle Canon 70-300 IS wypada lepiej, bo ustawianie ostrości pracuje u niego szybciej i ciszej. W skali bezwzględnej jest to jednak zachowanie naganne, bo baaaaardzo daleko mu do tego co prezentuje 70-200 f/4L. Tutaj nawet wyraźnie tańszy Canon 100-300 mm wydawał się pracować sprawniej i ciszej.
Nie lepiej jest z celnością, choć w przeciwieństwie do Sigmy 70-300 APO
Canon znacznie rzadziej "głupieje" w kiepskim świetle dla 300 mm. Pod
względem celnych trafień znacznie bliżej mu jednak do Sigmy, niż do
innych Canonów wyposażonych w USM. I tak, w warunkach studyjnych, mylił
się on w aż 16% przypadków. Dla porównania dodamy, że Sigma popełniała
21% pomyłek, Canon 100-300 mm 7.5%, a Canon 70-200 f/4L tylko 4%.
Dodatkowo wydaje się, że testowany przez nas egzemplarz miał lekką
tendencję do ustawiania ostrości przed właściwym obiektem.
Podsumowując, to właśnie skandaliczna praca autofokusa może być
przyczyną tak rozbieżnych opinii o modelu 70-300 IS. Gdy komuś, w
kluczowym momencie, trafił on z ostrością tak jak trzeba, uznaje go za
świetny instrument. Gdy spudłuje mocno, a tego nikt nie oczekuje po
Canonie wyposażonym w USM i kosztującym ponad 2000 zł, podnosi się
larum, że obiektyw strasznie mydli. Można powiedzieć, że faktycznie
mydli, ale nie ze względu na optykę, która pracuje bardzo dobrze,
ale właśnie ze względu na autofokus. Rada jest jedna. Gdy robimy
ważne ujęcie, pracując na Canonie 70-300 IS, wykonajmy kilka ekspozycji
więcej niż planujemy. Rosną wtedy szanse, że przy którejś z nich
wszystko zapracuje tak jak należy.