Sony FE 40 mm f/2.5 G - test obiektywu
11. Podsumowanie
Zalety:
- solidna i szczelna konstrukcja mechaniczna,
- świetna jakość obrazu w centrum kadru,
- bardzo dobra jakość obrazu na brzegu matrycy APS-C,
- niewielka poprzeczna aberracja chromatyczna,
- brak problemów z aberracją sferyczną,
- umiarkowana dystorsja,
- prawidłowo korygowana koma,
- niewielki astygmatyzm,
- umiarkowane winietowanie na matrycy APS-C,
- dobra praca pod ostre światło,
- dość szybki, cichy i celny autofokus.
Wady:
- trochę problemów z podłużną aberracją chromatyczną,
- duże winietowanie na pełnej klatce,
- wygórowana cena.
Już rzut okiem na listę zalet i wad pokazuje, że mamy do czynienia z bardzo udanym obiektywem. Trudno mieć jakiekolwiek poważniejsze zastrzeżenia do własności optycznych i mechanicznych testowanego instrumentu i to jest najważniejsza rzecz, jaką powinniśmy podkreślić w podsumowaniu. Po prostu, jeśli zdecydujecie się na jego zakup, na pewno się nie zawiedziecie.
Osobnym tematem jest idea stojąca za całą serią małych stałek i to włącznie z ich poziomem cenowym. Bardzo pochwalam pomysł ze światłem f/2.5, które pojawiło się w modelach o ogniskowych 40 i 50 mm. Zdarzało mi się sugerować, że jeśli producent decyduje się na małe obiektywy o umiarkowanym świetle, niech one dadzą nam coś więcej niż standardowe zoomy reporterskie. A ponieważ u owych zoomów mamy światło f/2.8, model Sony FE 40 mm f/2.5 G zawsze ma dodatkowy atut w postaci lepszego maksymalnego otworu względnego.
Jedną decyzję pochwaliliśmy, co do dwóch pozostałych mamy wątpliwości. Idea takich obiektywów spinałaby się dla mnie pod warunkiem zaproponowania dobrej ceny. Tymczasem poziom 3300 złotych to zdecydowanie za dużo. Może być on sporym ograniczeniem popularności tej serii.
Kolejny problem to dobór ogniskowych. System Sony FE jest naprawdę bogaty w obiektywy o zakresie ogniskowych 35–55 mm, a tymczasem dostaliśmy dwa kolejne modele, na dodatek różniące się ogniskową o tylko 10 mm. Mała jest więc szansa na to, że ktoś zdecyduje się na jednoczesny zakup modeli o ogniskowych 40 i 50 mm. Szanse na większe zakupy by wzrosły, gdyby pierwszy z nich miał ogniskową 30–35 mm, a drugi 55–60 mm.
Ufam jednak, że to nie ostatnie słowo Sony i w serii małych obiektywów z serii G zobaczymy kolejne modele, które spowodują, że wybór będzie jeszcze większy. Jestem sobie w stanie wyobrazić, że przy zachowaniu podobnych rozmiarów można zaproponować konstrukcje typu 2.8/20 (ewentualnie 3.5/20) oraz 2.5/70. Czy takie obiektywy zobaczymy w niedalekiej przyszłości? Czas pokaże. Ja trzymam kciuki za kolejne premiery.