Sony FE 14 mm f/1.8 GM - test obiektywu
9. Odblaski
Tutaj stanęli jednak przed wyjątkowo trudnym zadaniem. Po pierwsze, zastosowanie 11 grup soczewek oznacza, że mamy aż 22 granice powietrze-szkło, na których dochodzi do niechcianych odbić. Po drugie, użycie wewnętrznego ogniskowania ogranicza możliwości stosowania wewnętrznych przysłon odcinających niechciane światło. Po trzecie, potężna i mocno wypukła przednia soczewka bez problemów łapie boczne światło i nie pomaga tutaj nawet wbudowana osłona przeciwsłoneczna, która ze względu na ogromny kąt widzenia musi być niewielka i mocno wycięta w rogach, a przez to jej wpływ jest tam praktycznie zerowy.
Z tak trudnym zadaniem nie poradzili sobie optycy Sigmy A 14 mm f/1.8 DG HSM, która w tej kategorii prezentowała się naprawdę słabo. Konstruktorzy Sony sprawili się znacznie lepiej. Na maksymalnym otworze względnym o artefakty świetlne jest naprawdę trudno i tylko w jednym położeniu słońca względem kadru można złapać wyraźniejszą diagonalną, białą flarę.
Po przymknięciu przysłony problemów jest trochę więcej, choć wciąż zdecydowanie mniej niż u Sigmy. W szczególności wspominana wcześniej biała flara wyraźnie rośnie na wielkości i intensywności, przez co lokalnie jest w stanie prześwietlać obraz.
Nie mamy więc tutaj zachowania bez wad, ale biorąc pod uwagę skalę trudności problemu, testowany obiektyw wychodzi z tego starcia z tarczą.