Tokina ATX-M 33 mm f/1.4 X - test obiektywu
11. Podsumowanie
Zalety:
- solidna i w dużej części metalowa obudowa,
- bardzo dobra jakość obrazu w centrum kadru od f/2.0 począwszy,
- bardzo mała poprzeczna aberracja chromatyczna,
- dobrze korygowana dystorsja,
- niewielki astygmatyzm,
- bardzo ładny wygląd nieostrości.
Wady:
- słaba jakość obrazu w okolicach maksymalnego otworu względnego,
- zauważalna podłużna aberracja chromatyczna,
- wyraźna koma,
- problemy przy pracy pod ostre światło,
- praca autofokusa pozostawia sporo do życzenia.
Przyznam się, że nie rozumiem idei stojącej za wypuszczeniem tego obiektywu na rynek. Mamy bowiem do czynienia ze współczesnym instrumentem optycznym, który zawiera aż 10 soczewek, w tym jedną ze szkła niskodyspersyjnego, a zachowuje się podobnie jak stare konstrukcje podwójnego gaussa, które miały 6–7 soczewek wykonanych ze zwykłego szkła. Zachowanie jest wręcz bliźniacze, czyli lekko mydlany obraz na f/1.4, szybki wzrost rozdzielczości wraz z przymykaniem przysłony, zauważalny spadek ostrości na brzegu kadru, problemy z aberracją sferyczną i całkiem spora koma.
Zastanawiam się, dlaczego Tokina takimi premierami rozmienia swoją renomę na drobne. Rozumiem, że w takie konstrukcje może wchodzić Viltrox, który dopiero raczkuje na rynku i próbuje różnych, nowych rzeczy. Tokina miała jednak zwyczaj sama robić swoją własną optykę. Zmiana tego podejścia i rozpoczęcie zamawiania obiektywów w chińskich fabrykach, gdzie są problemy z kontrolą jakości (jak przekonaliśmy się testując niektóre konstrukcje Viltroksa) to chyba nie jest recepta na sukces. Tokino, nie idź tą drogą!