Sigma 18-125 mm f/3.8-5.6 DC OS HSM - test obiektywu
11. Podsumowanie
Zalety:
- solidna obudowa jak na tą klasę sprzętu,
- bardzo dobra jakość obrazu w centrum kadru w całym zakresie ogniskowych,
- dobra jakość obrazu na brzegu kadru w zakresie 18-70 mm,
- najmniejsza dystorsja w tej klasie sprzętu,
- najmniejsze winietowanie w porównaniu do konkurencji,
- rozsądnie korygowana koma,
- akceptowalny astygmatyzm,
- dosyć dobra praca pod ostre światło,
- cichy, szybki i celny autofokus,
- skuteczna stabilizacja obrazu.
Wady:
- gorsza jakość obrazu na brzegu kadru dla maksymalnej ogniskowej,
- duża dystorsja na szerokim kącie.
Na początek trochę luźnych dywagacji. Zastanawia mnie bowiem sens
wprowadzania na rynek obiektywu tej klasy i o tych parametrach. Sigma ma
już w ofercie udany model o parametrach 17-70 mm, który z racji dobrego
światła, dobrej optyki i użytecznego makro jest często wybierany przez
zaawansowanych amatorów. Dla odmiany, do wyobraźni zupełnie
początkujących adeptów fotografii znacznie bardziej przemówią megazoomy,
które także znajdują się już w ofercie Sigmy (np. dobry optycznie 18-200
mm OS czy nowiutki 18-250 mm OS). Kogo zainteresuje obiektyw o
pośrednich parametrach 18-125 mm? Przyznam się szczerze, że nie wiem.
Tym bardziej, że pojawia się jeszcze jeden problem. Ogniskowa 18 mm jest
odpowiednikiem analogowych 27 mm tylko na matrycach o mnożniku 1.5x. W
przypadku matryc Canona, a co najważniejsze samej Sigmy już tak różowo
nie jest. Foveon lustrzanek Sigmy charakteryzuje się rozmiarami 1.7 raza
mniejszymi od pełnej klatki, a więc ogniskowa 18 mm odpowiada
pełnoklatkowym 31 mm. W sytuacji gdy Sony daje swoim użytkownikom
zamienniki "kita" zaczynające się od 16 mm, Sigma z ogniskową 18 mm
połączoną ze swoimi własnymi lustrzankami wypada blado, bo różnica w
polu widzenia na szerokim kącie sięga prawie 14 stopni! Będąc
fotoamatorem mającym lustrzankę Sigmy czy Canona oddałbym 20-40 mm na
długim końcu w zamian za 2-3 mm mniej na najkrótszych ogniskowych.
Zdecydowanie bardziej podobałby mi się model o parametrach 15-80 mm,
nawet ze światłem f/3.8-5.6, niż owe 18-125 mm. Zdaję sobie sprawę, że
taki obiektyw trudniej zrobić i musi on kosztować więcej, ale myślę iż i
tak znalazłby więcej chętnych niż sprzęt o parametrach 18-125 mm.
Nie nam jednak oceniać decyzje producenta i martwić się o poziom sprzedaży jego produktów. Naszym zadaniem jest ocena własności optycznych i mechanicznych testowanego obiektywu i na tym się teraz skupmy.
Sigma chciała uszczknąć swój kawałek tortu z segmentu obiektywów o ogniskowych zaczynających się od 16-18 mm, a kończących się na 105-135 mm. I uczciwie trzeba przyznać, że na tle konkurentów prezentuje się dobrze. Optycznie wypada przyzwoicie, w jednych kategoriach będąc troszkę lepsza od konkurentów, w innych ciut gorsza. Jeśli chodzi o mechanikę i solidność użytych materiałów, góruje nad Nikkorami, ale już z Sony 16-105 mm remisuje będąc na podobnym poziomie. Dla odmiany obecność ultradźwiękowego autofokusa jest atutem w stosunku do Sony, ale już nie w stosunku do Nikkorów, które mają przecież swój SWM. Podsumowanie tych wszystkich własności stawia jednak Sigmę w dobrym świetle. Jest jednak jedno poważne ale. Oba Nikkory lub Sony 16-105 mm są bardzo często sprzedawane w zestawie z lustrzanką, przez co realny wydatek jaki musi ponieść kupujący sięga około 700-1000 zł. Sigmę musimy kupić osobno i trzeba na nią wydać 1300 zł...
Tak jeszcze raz czytam, to co napisałem... Może za bardzo narzekam? Porównanie listy zalet i wad wypada przecież dla tego obiektywu bardzo korzystnie. I może na tym właśnie poprzestańmy, bo to najbardziej obiektywne podejście.
Przykładowe zdjęcia: