Canon EF-S 15-85 mm f/3.5-5.6 IS USM - test obiektywu
8. Winietowanie
Na kombinacji 15 mm i f/3.5 spadek jasności w rogach kadru wynosi 45%
(−1.73 EV). Dla f/4.0 zmniejsza się do 38%, by dla f/5.6 i f/8.0 wynosić
odpowiednio 28% i 23%. Dalsze przymykanie przysłony nie przynosi w zasadzie poprawy.
Sytuacja poprawia się wyraźnie dla 30 mm. Tam, na maksymalnym otworze, winietowanie sięga 32% (−1.1 EV), by dla f/5.6 przyjmować niezbyt uciążliwą wartość 19%, a dla f/8 i f/11 spadać do odpowiednio 15% i 12%.
Jeszcze lepiej jest dla ogniskowej 50 mm. Na maksymalnym otworze spadek jasności w rogach kadru wynosi 30% (−1.03 EV) i zmniejsza się do 14% dla przysłony f/8.0 oraz znika całkowicie dla f/11.
Powrót do trochę gorszych osiągów następuje na maksymalnej ogniskowej. Tam, dla f/5.6 winietowanie wynosi 35% (−1.23 EV), spada do 19% dla f/8.0 i do 13% dla f/11. Robi się całkowicie niezauważalne dopiero dla f/16.
W tej kategorii Canon znów wypada gorzej od Zeissa, a lepiej od Nikkora. Różnice nie są co prawda wielkie, ale warto pamiętać, że w przypadku Zeissa dostajemy ciut lepsze światło.
Warto jeszcze zaznaczyć jedną rzecz. W tej kategorii zawsze, na każdej wartości przysłony, wykonujemy 5–10 zdjęć obracając aparat pomiędzy każdym zdjęciem o kąt około 90 stopni. Z żadnym obiektywem nie mieliśmy tutaj tyle problemów co z Canonem, bo w tym przypadku każdy obrót trzeba było dokonywać bardzo powoli i delikatnie. Szybsze ruchy powodowały bowiem mimowolne zmiany ogniskowej. Często było tak, że zaczynałem robić zdjęcia na 30 mm, a po kilku obrotach, ze zdziwieniem stwierdzałem, że teraz mam już ogniskową, na przykład, 60 mm. Takie luzy, w sprzęcie kosztującym prawie 3000 zł, nie powinny mieć miejsca.