Samyang T-S 24 mm f/3.5 ED AS UMC - test obiektywu
4. Rozdzielczość obrazu
Jak w tym świetle prezentują się wyniki testowanego obiektywu? Rzućmy okiem na poniższy wykres, gdzie mamy przedstawione rezultaty jakie uzyskał on w centrum kadru, na brzegu matrycy APS-C i brzegu pełnej klatki. Warto zaznaczyć, że są to wyniki uzyskane w normalnym trybie, gdzie wszystkie przesunięcia i pokłony były ustawione na wartość zero.
Trzeba jasno powiedzieć, że nie spodziewaliśmy się tutaj rekordów. Jest to związane ze światłem, jakie oferuje nam testowany obiektyw. W zakresie f/3.5–5.6 wciąż przebywamy w okolicach maksymalnego otworu względnego, gdzie sporo do powiedzenia mają aberracje optyczne. Na przysłonach f/8–11, gdy przymknięcie obiektywu jest na tyle duże, że aberracje są skutecznie ograniczone, obiektyw nie może rozwinąć skrzydeł ze względu na dyfrakcję.
W tym świetle, uzyskane wyniki możemy uznać za bardzo dobre, być może nawet świetne. W centrum kadru, na maksymalnym otworze względnym obraz jest w pełni użyteczny, a na f/4.0 dobry. Żadnych zastrzeżeń nie możemy mieć do jakości obrazu oferowanej na przysłonach f/5.6 i f/8.0.
Nie ma też żadnych powodów do narzekań na sytuację panującą na brzegu matrycy APS-C/DX. Z oczywistych względów wyniki nie są tak wysokie jak w centrum kadru, ale spokojnie możemy je uznać za bardzo dobre i, co najważniejsze, w pełni użyteczne w szerokim zakresie przysłon od f/3.5 do f/16.
Sytuacji zmienia się trochę na brzegu wymagającej pełnej klatki. Tutaj MTF-y rejestrowane na przysłonach f/3.5 i f/4.0 znajdują się poniżej poziomu przyzwoitości. Od okolic otworu względnego f/5.6 obraz robi się w pełni akceptowalny, a na f/8 i f/11 można go uznać za dobrej jakości.
Podsumowując, firma Samyang po raz kolejny udowodniła, że ich optycy robią naprawdę dobrą robotę i potrafią projektować nawet bardzo wymagające instrumenty.
Gdyby to był typowy test, niniejszy rozdział zostałby zakończony w tym miejscu. Mamy jednak do czynienia z wyjątkowym instrumentem, przez co musi on być potraktowany trochę inaczej. Nie omieszkaliśmy sprawdzić jak obiektyw radzi sobie w warunkach maksymalnego przesunięcia osi optycznej. W tym celu wartość przesunięcia ustawiliśmy na +12 jednostek w lewo i przeprowadziliśmy naszą standardową procedurę mierzenia rozdzielczości. Wyniki są zaprezentowane na poniższym wykresie.
Poszczególne kolory pokazują krzywe uzyskane dla różnych miejsc w kadrze: czerwony na lewym brzegu pełnej klatki, niebieski na lewym brzegu matrycy APS-C/DX, zielony w centrum kadru, czarny na prawym krańcu matrycy APS-C/DX i brązowy na prawym brzegu matrycy pełnoklatkowej.
Jak widać, zastosowanie przesunięcia spowodowało, że na maksymalnym otworze względnym poziom użyteczności nie został przekroczony w żadnym miejscu kadru. Lekkie przymknięcie przysłony do wartości f/4.0 powoduje, że obraz robi się użyteczny w lewej części zdjęcia i w centrum. Dla f/5.6 i f/8.0 lewa część kadru daje nam świetną jakość obrazu, a centrum cierpi z powodu mocnego astygmatyzmu przez co MTF-y sięgają tam wartości wyraźnie poniżej 40 lpmm. Prawa część kadru nie imponuje rozdzielczością. Sam prawy brzeg pełnej klatki nie daje nam dobrej jakości obrazu dla żadnej wartości przysłony.
Eksperymentu z nachylaniem osi optycznej albo kombinacji przesunięcia i pokłonu nie testowaliśmy, bo mija się to z celem. Operacje te powodują taki „wybuch” pozaosiowych wad optycznych, że mówienie o ostrości obrazu w obszernych częściach kadru jest nieporozumieniem. Tyle, że w przypadku tego typu obiektywu to cecha, a nie wada.
Na zakończenie prezentujemy wycinki zdjęć naszej scenki testowej pozyskane z plików JPEG zapisywanych równolegle z RAW-ami. Wycinki pochodzą z okolic centrum kadru (tak naprawdę trochę na prawo od centrum) i prezentujemy je zarówno dla trybu normalnego, jak i dla trybu, w którym oś optyczna była przesunięta maksymalnie w lewo.