Sigma A 18-35 mm f/1.8 DC HSM - test obiektywu
3. Budowa i jakość wykonania
Zestawienie wypada dla Sigmy dość dobrze. Choć ma najwięcej elementów optycznych i jest najjaśniejsza, razem z Pentaksem jest instrumentem najlżejszym. Jako jedyna obok Canona oferuje przy tym ultradźwiękowy napęd autofokusa. Daje najszerszy kąt widzenia i jednocześnie deklasuje konkurentów w wartości minimalnego ostrzenia. Sigma jest obiektywem długim (dłuższy minimalnie jest tylko Nikkor), ale za to ewidentnie najwęższym.
Na poniższym zdjęciu testowany obiektyw stoi obok pełnoklatkowego Nikkora 24–70 mm f/2.8 i Canona EF 50 mm f/1.4 USM.
Sigma A 18–35 mm f/1.8 DC HSM rozpoczyna się metalowym bagnetem, który otacza styki i tylną soczewkę obiektywu mającą średnicę 29 mm. Soczewka ta jest na równi z bagnetem, gdy ogniskowa ustawiona jest na 18 mm i chowa się na głębokość 2–3 mm w obudowę, gdy przechodzimy do ogniskowej 35 mm. Ruch ten jest tak niewielki, że pomiędzy krawędzią obudowy soczewki, a samą obudową obiektywu nie powstaje żadna szpara. Kurz i inne zanieczyszczenia nie mają więc łatwej drogi, aby dostać się do wnętrza tubusu.
Pierwszym elementem właściwego korpusu obiektywu jest gładki, czarny i metalowy pierścień, na którym znajduje się biała kropka ułatwiająca mocowanie obiektywu do korpusu oraz symbol „013” oznaczający rok premiery obiektywu.
Idąc dalej natrafiamy na pierścień do zmiany ogniskowej, który ma szerokość 24 mm. Jego większą część zajmuje gumowane karbowanie, nad którym mamy znaczniki ogniskowych dla wartości 18, 20, 24, 28 i 35 mm. Pierścień pracuje płynnie, równo i z należytym oporem.
Następnie mamy nieruchomy fragment obudowy zawierający napis z nazwą i parametrami obiektywów, nad którymi znajduje się skala odległości wyrażona w metrach i stopach oraz umieszczona za szybką. Po lewej stronie skali znajdujemy literkę „A” oznaczającą zaklasyfikowanie obiektywu do grupy „Art”, a nieco dalej przełącznik trybu pracy mechanizmu ustawiającego ostrość (AF/MF), obok którego widnieje jeszcze napis „Made in Japan”.
Na końcu tubusu obiektywu znajduje się szeroki aż na 35 mm pierścień do manualnego ustawiania ostrości. Większą jego część zajmuje miłe w dotyku karbowanie. Jego praca jest bardzo równa i komfortowa, bez żadnych luzów czy przeskoków. Przebieg całej skali odległości wymaga obrotu nim o kąt około 130 stopni.
Za pierścieniem do manualnego ustawiania ostrości znajdziemy już tylko bagnet służący do mocowania tulipanowej osłony przeciwsłonecznej dołączanej w zestawie. Przednia soczewka obiektywu ma średnicę 49 mm, jest lekko wypukła i jednocześnie nieruchoma. Otacza ją nierotujące mocowanie filtrów o średnicy 72 mm. Swoją drogą to ciekawe rozwiązanie, bo pomiędzy rantem soczewki a mocowaniem filtra jest sporo miejsca. Wypełnia je lekko ponacinany fragment obudowy, który otacza soczewkę. Gdyby go ciut podwyższono i nagwintowano, to można by w nim umieszczać filtry o średnicy 58 mm.
Jeśli chodzi o konstrukcję optyczną obiektywu, to mamy tutaj 17 soczewek ustawionych w 12 grupach. Konstruktor obiektywu, podobnie jak w przypadku Sigmy 1.4/35, wie do czego służą specjalne rodzaje szkła i nietypowe kształty soczewek, bo nie wahał się ich używać. W sumie mamy więc aż pięć elementów z niskodyspersyjnego szkła SLD i cztery soczewki asferyczne. Wewnątrz znajduje się jeszcze kołowa przysłona o dziewięciu listkach, którą możemy domknąć do wartości f/16. A wszystko to zamknięto w nowej, gustownej obudowie Sigmy.
Kupujący dostaje w zestawie oba dekielki, tulipanową osłonę przeciwsłoneczną oraz gustowne i sztywne etui, które możemy dodatkowo przymocować do paska naszych spodni.