Canon EF 16-35 mm f/4L IS USM - test obiektywu
3. Budowa, jakość wykonania i stabilizacja
Na poniższym zdjęciu testowany obiektyw stoi pomiędzy Canonem EF 50 mm f/1.4 USM a niepełnoklatkowym modelem EF-S 10–18 mm f/4.5–5.6 IS STM.
Canon EF 16–35 mm f/4L IS USM rozpoczyna się metalowym bagnetem, który otacza styki i tylną soczewkę mającą średnicę 28 mm. Soczewka ta znajduje się na równi z bagnetem dla ogniskowej 16 mm. Gdy przechodzimy do ogniskowej 35 mm, soczewka chowa się na głębokość około 2.5 cm. Użytkownik może sobie dzięki temu obejrzeć dobrze zmatowione i wyczernione wnętrze tubusa nie zawierające żadnych śladów połyskujących śrub czy elementów elektroniki.
Właściwy korpus obiektywu zaczyna się nieruchomym i wąskim paskiem, na którym umieszczono czerwoną kropkę ułatwiającą mocowanie obiektywu do aparatu. Kolejny element to pierścień do zmiany ogniskowej o szerokości 25 mm wyposażony w gumowane karbowanie i znaczniki ogniskowych dla wartości 16, 20, 24, 28 i 35 mm. Pierścień ów pracuje równo i z należytym oporem.
Idąc dalej natrafimy na skalę odległości wyrażoną w metrach oraz stopach i umieszczoną za szybką. Po prawej stronie skali znajdziemy napis z parametrami obiektywu, a po lewej przełączniki mechanizmu ustawiającego ostrość (AF/MF) i stabilizacji (STABILIZER ON/OFF). Po drugiej niż skala stronie obiektywu mamy numer seryjny i informację, że wyprodukowano go w Japonii.
Kolejnym elementem jest szeroki na 35 mm, karbowany i bardzo wygodny w użytkowaniu pierścień do manualnego ustawiania ostrości. Pracuje on płynnie, ale z należytym oporem i bez żadnych luzów. Przebieg całego zakresu wymaga obrotu nim o kąt 100–110 stopni. Przy głębi ostrości, jaką dostajemy przy takich parametrach, jest to wartość akceptowalna.
Za pierścieniem znajdziemy czerwony pasek charakterystyczny dla serii L, który przechodzi w bagnet do mocowania osłony przeciwsłonecznej.
Przednia soczewka ma średnicę niespełna 50 mm i jest otoczona przez nierotujące mocowanie filtrów o średnicy 77 mm. Soczewka jest najbliżej bagnetu osłony dla ogniskowej 16 mm, a najgłębiej chowa się dla okolic ogniskowej 24 mm. Pełną szczelność zapewnia obiektywowi dopiero zamontowanie filtra.
Jeśli chodzi o konstrukcję optyczną, mamy tutaj do czynienia z 16 elementami ustawionymi w 12 grupach. Trzem soczewkom nadano kształt asferyczny, a dwie wykonano z niskodyspersyjnego szkła UD. Wewnątrz znajdziemy jeszcze kołową przysłonę o dziewięciu listkach, którą możemy domknąć do wartości f/22.
Kupujący dostaje w zestawie oba dekielki, tulipanową osłonę przeciwsłoneczną oraz miękki futerał.
Warto jeszcze nadmienić, że wraz z premierą obiektywów EF-S 10–18 mm i EF 16–35 mm f/4L IS USM firma Canon zmieniła kolor opakowań swoich obiektywów z białych na szaro-srebrne.
Stabilizacja optyczna
W przypadku obiektywów wyposażonych w stabilizację obrazu firma Canon chwali się, że jej skuteczność wynosi 4 EV. W przypadku droższych obiektywów ma to odzwierciedlenie w rzeczywistości, w przypadku tańszych nie zawsze. Sprawdziliśmy, jak to wygląda w modelu EF 16–35 mm f/4L. W tym celu na ogniskowej 35 mm wykonaliśmy po kilkadziesiąt zdjęć na każdym czasie ekspozycji z zakresu od 1/40 do 0.8 sekundy zarówno dla stabilizacji wyłączonej jak i włączonej. Odsetek poruszonych zdjęć wykreśliliśmy na poniższym wykresie (punkt 0 EV odpowiada czasowi 1/30 sekundy).
Maksymalna odległość obu krzywych od siebie wynosi 3.3 EV i na taką wartość określamy skuteczność stabilizacji testowanego obiektywu. To dobry wynik, choć do deklarowanych 4 EV trochę zabrakło.